wtorek, 7 kwietnia 2015

WITAMINA D NASZE ZIMOWE .




Witamina D – nasze zimowe paliwo
Zima łączy się z wieloma dodatkowymi pracami i wydatkami. Trzeba zrobić przegląd instalacji grzewczych, przygotować ciepłą odzież, zmienić opony w samochodzie. A czy możemy coś zrobić dla siebie? Czego wymaga mechanizm o nazwie „człowiek”? Czy jest dla tej maszyny zimowe paliwo? Tak – witamina D.Na temat funkcjonowania organizmu człowieka w okresie zimy powstało wiele mitów. W medialnym szumie informacyjnym giną niestety rzeczy ważne, czyli zawikłane sprawy związane z gospodarką wapniowo-fosforanową oraz witaminą D.
Witamina czy hormon?
Zacznijmy od witaminy D – cóż to takiego? Słowo „witamina” zostało wprowadzone przez Kazimierza Funka jako zbiorcza nazwa związków zawierających grupę aminową, które są niezbędne do życia (z łac. vitae) organizmu i muszą być dostarczone z pokarmem. Dzisiaj już wiemy, że nie wszystkie z tych związków zawierają grupę aminową. Tak właśnie jest z witaminą D. Pod względem chemicznym ludzka postać witaminy D to związek steroidowy o nazwie cholekalcyferol (D3) – bliski krewny hormonów płciowych i cholesterolu. W świetle dzisiejszej medycyny aktywna postać witaminy D – 1,25-hydroksycholekacyferol – jest właśnie hormonem. Substancją, która dostarczana drogą dokrewną sprawuje funkcje regulacyjne w wielu narządach i tkankach .W których? To złe pytanie – należałoby zapytać, w których nie sprawuje żadnych funkcji regulacyjnych. Otóż takich tkanek nie ma. Aktywna postać witaminy D – dzięki swojej steroidowej, rozpuszczalnej w tłuszczach budowie – należy do niewielkiej grupy związków bezpośrednio przenikających do jądra komórkowego i sprawujących regulacyjną funkcję w stosunku do materiału genetycznego.   Problem z niedoboru
Każdy wie o niezbędnej roli witaminy D w zapewnieniu prawidłowej mineralizacji kości. Jej obecność jest niezbędna do prawidłowego wchłaniania wapnia i fosforu z przewodu pokarmowego. Właśnie te pierwiastki stanowią podstawę mineralnej struktury kości, nadając im twardość i sztywność. Ale wapń i fosfor to nie tylko składniki kości, to również składowe wielu innych związków chemicznych i układów sygnalizacyjnych w komórce. Bez prawidłowego poziomu wapnia nie jest np. możliwy efektywny skurcz mięśni, w tym mięśnia sercowego.Takie zjawisko paradoksalnie może mieć związek właśnie z niedoborem witaminy D. Długotrwały niedobór doprowadza do przerostu przytarczyc i podwyższenia poziomu parathormonu. Gdy podamy witaminę D3 (co jest postępowaniem prawidłowym i koniecznym), poziom wapnia może wzrosnąć. Sensownym wydaje się zatem zalecenie, aby osoby stosujące suplementację witaminy D3 według nowych, przytoczonych tu wskazań promujących wysokie dawki – zasięgnęły wcześniej porady lekarza. W jej trakcie można oszacować ryzyko chorób stanowiących przeciwwskazanie do suplementacji wysokimi dawkami, można także zlecić oznaczenie poziomu wapnia i fosforu. W uzasadnionych przypadkach istnieje możliwość bezpośredniego oznaczenia poziomu witaminy D3 we krwi, albo jeszcze lepiej – poziomu jej aktywnej postaci (1,25-hydroksycholekalcyferol). Te ostanie badania nie należą jednak do tanich i łatwo dostępnych.
Warto wiedzieć:
Nie zawsze osteoporoza


W wykrywaniu osteoporozy, częstej i ważnej pod względem społecznym choroby prowadzącej do wzmożonej łamliwości kości, decydujące znacznie ma badanie gęstości mineralnej kości, czyli badanie densytometryczne. Problem w tym, iż badanie to mierzy gęstość mineralną, ale nie różnicuje jej przyczyn. Samo zaburzenie gęstości mineralnej nie musi być równoznaczne z rozpoznaniem osteoporozy. Zaburzenie gęstości mineralnej może być również spowodowane omawianym w artykule niedoborem witaminy D3.
Rzadszą przyczyną zaburzenia gęstości mineralnej kości jest pierwotna nadczynność przytarczyc – choroba polegająca na nadmiernym i nieadekwatnym wydzielaniem parathormonu przez przytarczyce. Stwierdzamy ją, jeżeli podwyższonemu poziomowi wapnia towarzyszy podwyższony poziom parathormonu.
Problem dla endokrynologa


Rozwój technik analitycznych doprowadził do niebywałej dostępności do wielu badań, o których przeciętny lekarz (i pacjent) dawniej mógł tylko pomarzyć. To ogromne ułatwienie dla pacjenta, ale z drugiej strony duże wyzwanie dla lekarza, bowiem na poziom hormonów wpływ mają wielorakie i nawzajem przeciwstawne czynniki. Często też mechanizmy hormonalne rozumiane są w sposób zbyt uproszczony. Oto przykład – wśród pacjentów obserwuje się nadmierne obawy związane z podwyższonym poziomem parathormonu, co jest interpretowane jako choroba przytarczyc. Jednak wzrost poziomu tego hormonu nie zawsze świadczy o zaburzeniu przytarczyc, czasami wynika z innych schorzeń. Zatem dolegliwość wymaga wnikliwego przyjrzenia się całości sprawy przez endokrynologa-praktyka, łącznie z omówieniem rodzaju diety stosowanej przez pacjenta. Nie zawsze trzeba tu bić na alarm i wycinać przytarczyce, jak obawia się wielu pacjentów.
Tekst: dr n. med. Jacek Belowski, specjalista endokrynolog i specjalista chorób wewnętrznych, Ośrodek Medyczny „Osteomed” w Krakowie.

Źródło: Żyjmy dłużej