Czy na samą myśl o aromatycznej pieczeni albo soczystym steku twoje kubki smakowe ochoczo budzą się z zimowego snu? Oprócz czerpania ogromnej przyjemności z jedzenia mięsa, najprawdopodobniej należysz jednocześnie do szerokiego grona posiadaczy psów lub kotów. Nawet jeśli nie, to zapewne los zwierząt nie jest ci obojętny. Faktem jest, że jedzenie mięsa nieuchronnie wiąże się z cierpieniem zwierząt, lecz większość z nas regularnie je zjada. Paradoks mięsożercy? Naukowcy wyjaśniają tę zagadkę na łamach Personality and Social Psychology Bulletin.
Wiele osób zgodzi się co do tego, że zwierzętom nie powinna dziać się krzywda. Posiadacze psów i kotów często uważają je za pełnoprawnych członków rodziny, wydają niekiedy wiele pieniędzy, aby pupilom żyło się lepiej. Co więcej, zachwyt nad zwierzętami (a szczególnie kotami) w internecie nie ustaje. Jednocześnie w samych Stanach Zjednoczonych zjada się rocznie ok. 9 miliardów zwierząt. Większość ludzi nie mogłaby dopuścić, żeby ich pupile żyły w warunkach, w jakich żyją zwierzęta gospodarskie. Jednak te same osoby odczuwają chłodną obojętność wobec świń czy krów. Co o tym decyduje?
Takie pytanie zadali sobie Brock Bastian z Univeristy of Queensland w Australii wraz ze współpracownikami. Przypuszczali, że sedno może tkwić w przypisywaniu zwierzętom zdolności umysłowych. Świadomość, że zwierzę może bać się i cierpieć podczas zabijania wywołuje u mięsożerców ogromny konflikt i negatywne emocje. Ale gdyby założyć, że zwierzę nie jest zdolne do cierpienia…to czy zabijanie ich i zjadanie nadal byłoby tak negatywne?
Naukowcy zaprosili łącznie 249 australijskich studentów do udziału w 3 badaniach. Na początku postanowili sprawdzić jak ocena zdolności umysłowych zwierząt ma się do ich jadalności. Pytali uczestników na ile dane zwierzę może przeżywać (np. głód, strach, przyjemność) oraz czy posiada zdolności umysłowe (np. samokontrolę, moralność, pamięć). Następnie pytano, czy studenci zjedliby to zwierzę (z własnej woli lub na czyjąś prośbę). Na koniec badani szacowali jak źle czuliby się, gdyby zjedli dane zwierzę i na ile byłoby to niewłaściwie.
Wyniki potwierdziły przypuszczania naukowców: im więcej zdolności umysłowych przypisywano zwierzętom, tym mniej jadalne okazywały się one dla uczestników. Wiązało się to również z emocjami i oceną moralną: im bardziej jadalne zwierzę, tym bardziej niemoralne jest jego spożycie i tym gorsze samopoczucie związane z jedzeniem go.
Jednak badaczy najbardziej interesował mechanizm wykrytych zależności. Dlatego w kolejnym badaniu dwukrotnie poprosili zjadaczy mięsa o przeczytanie opisu zwierzęcia. Za pierwszym razem uczestnicy czytali o krowie, która je trawę na padoku (neutralny opis), a następnie szacowali jej zdolność do przeżywania emocji i stopień posiadania zdolności umysłowych. Za drugim razem badani czytali o jagnięciu, które zostanie zabrane do rzeźni i zabite po to, aby człowiek mógł je zjeść, po czym znowu szacowali zdolności umysłowe zwierzęcia. Okazało się, że uczestnicy oceniali zwierzę jako istotnie mniej zdolne umysłowo gdy myśleli o nim jako o źródle pożywienia, niż gdy czytali neutralny opis jego życia.
Psychologowie potwierdzili, że zjadanym zwierzętom przypisuje się mniejsze zdolności umysłowe. Ale czemu to służy? Czy zaprzeczanie cierpieniu zwierząt sprawia, że nie czujemy się tak źle, gdy je jemy? Odpowiedzi na to pytanie miał dostarczyć ostatni eksperyment, w którym na początku badani czytali neutralny opis, a następnie oceniali zdolności umysłowe zwierzęcia, dokładnie jak w poprzednim eksperymencie. Jednak badacze poddali kolejną część eksperymentu modyfikacji. Postawili przed połową studentów (grupa eksperymentalna) jagnięcinę i poinformowali ich, że zaraz będą ją próbowali. Najpierw mieli jednak opisać wszystkie etapy produkcji jagnięciny – od hodowli na farmie, aż po pakowanie mięsa. Druga połowa uczestników (grupa kontrolna) pisała identyczny esej, ale oczekiwała na próbowanie owoców. Na koniec sprawdzano nastrój wszystkich badanych.
I tym razem wyniki ukształtowały się zgodnie z oczekiwaniami. Studenci, przed którymi stał talerz z mięsem, istotnie niżej oceniali zdolności umysłowe zwierzęcia po napisaniu eseju o jego cierpieniu, niż po przeczytaniu neutralnego opisu. Pojawiła się też różnica pomiędzy grupami. Osoby oczekujące na zjedzenie owoców twierdziły, że zwierzęta mają więcej zdolności umysłowych, niż uczestnicy, którzy mieli zjeść mięso. Co ciekawe, zaprzeczanie zdolnościom umysłowym po napisaniu eseju sprzyjało dobrostanowi – zmniejszało negatywne uczucia! Badacze odkryli, że zmiana w przypisywaniu zdolności umysłowych jest mechanizmem zjawiska. Innymi słowy, oczekiwanie na zjedzenie mięsa lub owoców wpływało na negatywny nastrój, lecz działo się to poprzez zmianę w ocenie umysłu zwierzęcia.
Trzy badania dowiodły, że zjadacze mięsa mogą oceniać zwierzęta jako bezmyślne, bo dzięki temu ich postawa staje się zgodna z ich zachowaniem, a to chroni przed nieprzyjemnymi odczuciami. Ci, którzy nie zmieniają poglądów, mają inny sposób na pozbycie się negatywnego nastroju – przestają jeść mięso. Większość pozostaje jednak przy swoich nawykach żywieniowych. O czym to świadczy? Prawdopodobnie o tym, że ludzie wykazują niezwykłą elastyczność w ocenie zdolności umysłowych zwierząt, a co za tym idzie – ich praw moralnych. Silny konflikt związany z jedzeniem mięsa i cierpieniem zwierząt dobrze obrazuje ten filmik, w którym warto zaobserwować reakcję mięsożerców w zderzeniu z (zaaranżowaną) „rzeczywistością”.
Ocenę może wyznaczać własny interes, który niekiedy sprzyja dobru zwierząt, a czasem je deprecjonuje. Być może postrzeganie zwierząt jako niezdolnych do przeżywania to coś, co umożliwia wykonywanie pracy rzeźnika, tak bezpośrednio związanej z ich cierpieniem.
A ty co robisz w obliczu paradoksu mięsożercy?
A ty co robisz w obliczu paradoksu mięsożercy?
Autor: Marta Wrońska ŻRÓDŁO:http://badania.net/