piątek, 13 listopada 2015

Zdrowie pacjentów a zdrowie publiczne.


Otóż właściciele mass mediów żyją nie ze sprzedaży prawdziwych informacji, ale ze sprzedaży reklam handlowych. Dlatego wszelkie informacje zakłócające sprzedaż jakiegoś produktu muszą być wymazane, a najlepiej gdyby się nigdy nie ujawniły. Dotyczy to w całej pełni produktów medycznych. Przecież na zdrowiu nikt oszczędzać nie będzie. Stad te cudowne rzekomo preparaty, czy metody leczenia, ginące bez śladu po kilkunastu latach. Stąd te systematyczne nawoływania rządowych ekspertów, namaszczanych przez przemysł, do konieczności refundacji nowych, znacznie droższych leków, o skuteczności co najmniej wątpliwej. Przypomnę. Leczenie raka ropą zainicjował p. Rockefeller koło 1837 roku w Ameryce. Butelka tego preparatu na raka kosztowała 35 dolarów w okresie, kiedy konia można było kupić za 10 dolarów. Proporcje nie zmieniły się do dnia dzisiejszego, a nawet zdecydowanie wzrosły. Koń kosztuje obecnie od 5 do 10 tysięcy złotych, a koszt roczny leczenia raka według NFZ kosztuje koło 200 000 złotych. Oczywiście, płaconych przez podatnika. Skuteczność leczenia jest taka sama. Jak ustalili amerykanie, chorzy na raka leczeni za pomocą chemii, czy radioterapii, przeżywają średnio 3,5 roku, a nie leczeni tymi metodami przeżywają 12,5 roku. W dodatku pracując normalnie cały czas.
Po wykazaniu, że takie leczenie ropą nie ma żadnego znaczenia, preparat samoistnie zniknął z rynku. Ale mieliśmy remake nafty w stanie wojennym. Nawet parafie zaangażowane były nie tylko w słynnego Harrisa, ale także w handel butelkami rzekomo cudownej nafty na raka. Co do Harrisa, to sprawa jest bardzo ciekawa, jak taki szarlatan, zaprzeczający nauce kościoła, mógł w ogóle pojawić się w kościele i to z aprobatą lokalnych biskupów? Oczywiście nafta, czy ropa, w latach 1980. kariery nie zrobiła, ale obecnie po raz kolejny słyszę o cudownym leku na raka, czyli nafcie.
Innymi słowy, starsi i mądrzejsi od pijaru doszli do wniosku, że po co wydawać pieniądze na badania nowych leków, skoro można stare preparaty za pomocą masowej reklamy z powrotem po 20 latach wprowadzać na rynek. I nie jest to jedyny taki preparat. W latach 70. ubiegłego wieku zdyskwalifikowano jako lek rutinoscorbin, powodujący masę powikłań zakrzepowych oraz uszkodzenia płodu. O ile dobrze pamiętam, był to rok 1975, kiedy zaczęto go wycofywać. I nagle jak królik z kapelusza rutinoscorbin jest reklamowany w każdej stacji telewizyjnej jako cudowny lek. Ale żadnych prac naukowych, potwierdzających to, nie ma od samego początku, czyli prawie 50 lat. Jeszcze w 1992 roku pierwsze biuletyny Izb Lekarskich drukowały  wyniki negatywne takich badań lekarzy praktyków, o bezsensie wydawania pieniędzy na rutinoscorbin, który żadnych właściwości leczniczych nie posiada. Podobnie, jak wapno na uczulenie.
Tak więc widzisz, Kochany Wnuczku, jak można odpowiednio przygotowane stado ogłupiać. A co dopiero w dużym zakresie. Otóż  w latach 1970.-1980. w USA przeprowadzono duże badania nad rasowym podejściem do leczenia. Chciano po prostu sprawdzić, czy ludzie rasy białej, czarnej, czy Latynosi, różnie reagują na sprzedawane masowo pod hasłem Zdrowia Publicznego lekarstwa, czy procedury. Okazało się, że najzdrowsi są właśnie Latynosi. Sprawę zamrożono i schowano do szuflady. Była bardzo niewygodna dla specjalistów Zdrowia Publicznego.
I BOMBA. Okazało się, że nadal najzdrowsi są Latynosi. Dane poniższe są jak najbardziej oficjalne, ponieważ 5 maja 2015 opublikowało je Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, czyli jak najbardziej państwowa instytucja. I co się okazało i co jest powtórką badań z przed 30 laty? Generalna śmiertelność całkowita i niższe ryzyko dziewięciu wiodących przyczyn śmierci, takich jak rak, choroby serca jest aż o 24% niższe w grupie LATYNOSÓW. Okazało się także, że Latynosi są bardziej otyli od białych. A jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy, bardzo niepokojącego ekspertów Zdrowia Publicznego? Okazało się, że Latynosi po prostu nie ufają białym i nie chodzą do lekarzy. Aż 40% osób pochodzenia latynoskiego nie miało ubezpieczenia. Innymi słowy, prawie co drugi Latynos chodził do lekarza tylko wtedy, kiedy już naprawdę musiał.
Nie jest to nic nowego. Podobnie było przed kilku laty w Izraelu. W czasie długiego strajku personelu medycznego umieralność spadła o prawie 30 procent!!! Niestety, zyski koncernów farmaceutycznych także, i to okazało się powodem rozwoju „specjalizacji” pod nazwą Zdrowie Publiczne. 
Także wyniki eksperymentu medycznego nad szczepionkami gruźlicy, przeprowadzone w Kalkucie pod auspicjami WHO wykazały, że na gruźlicę zachorowało znacznie mniej ludzi w grupie nieszczepionych, aniżeli w grupie szczepionych. Niestety, pomimo, że wyniki publikowało WHO, to w Polsce nadal są nieakceptowane. Nadal szczepi sie bezmyślnie dzieci na gruźlicę. Nawet tak przekonywujące dowody jak ten, że USA nie szczepiąc dzieci na gruźlicę, praktycznie ją wyeliminowało, a Anglia szczepiąca ma nadal kłopoty z gruźlicą i dopiero po 40 latach od czasów zakończenia II Wojny  Światowej zaniechała szczepień.
O fikcji szczepień najlepiej świadczy obecna fala tzw. emigrantów. W okresie kilku lat do Europy przybyło ponad 2 miliony ludzi niezaszczepionych z najbardziej zaniedbanych krajów pod względem sanitarnym, a żadnej epidemii nie było i w żadnym punkcie, czy obozie przetrzymywania tych ludzi, masowych szczepień się nie wykonuje. Innymi słowy, jest to bezpośredni dowód, że szczepienia są fałszywa flagą, mającą na celu ukrycie wyłudzania pieniędzy podatnika.
Proszę zauważyć, że prywatni wytwórcy szczepionek:
1. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje produkty. W razie powikłań mają żelazne listy i nie mogą być karani.
2. Nie namawia się ludzi do szczepień, tylko wymusza posłuszeństwo karami i ustawami.
3. Załatwia się przymus szczepień w grupie kilku urzędników, którzy przed nikim nie odpowiadają.
Inny eksperyment, także przeprowadzony w Indiach pod patronem WHO, a polegający na stosowaniu zwykłego mydła i specjalnego z dodatkami bakteriobójczymi wykazał, że zwykłe mydło jest najbardziej skuteczne w zapobieganiu zakażeniom. Tzw. twardym dowodem była hospitalizacja małych dzieci z powodu biegunek. Te wszelkie dodatki do mydła nie tylko nie poprawiły stanu zdrowia lokalnej ludności, ale resztki chemii pojawiły się w wodach pitnych, a dodawany do mydeł często triclosan jest związkiem rakotwórczym.
I w tym aspekcie należy widzieć nagły skok na kasę w wykonaniu poprzedniego sejmu, tuż przed likwidacją, a polegający na uchwaleniu Ustawy o Zdrowi Publicznym. Inaczej po prostu nie da się sprzedać preparatów, czy procedur medycznych, jak poprzez rozmowy z urzędnikami. Żaden normalny człowiek przecież nie kupi barachła.
Przypomnę także:
1. Rocznie w USA z powodu raka umiera 238 000 ludzi. Z powodu działalności medycznej umiera w tym samym okresie aż 784 000 ludzi. W rozbiciu na przyczyny, w okresie 10 lat, dane te  przedstawiają się następująco:
2. Z powodu działań niepożądanych po stosowanych lekach dopuszczonych do obrotu przez urzędników umiera aż 1 060 000 ludzi.
3. Z powodu błędów medycznych umiera 980 000 ludzi.
4. Z powodu odleżyn umiera 1 150 000 pacjentów. Przypomnę, że do końca lat 1970. odleżyny praktycznie były czymś nieznanym na oddziałach szpitalnych w Polsce.
5. Z powodu zakażeń szpitalnych umiera 880 000 ludzi.
6. Z powodu niedożywienia umiera 1 090 000 ludzi. W Polsce ta sytuacja nasila się z powodu kateringów. Dawniej salowa roznosząca posiłki nakarmiła osobę unieruchomioną. Obecnie firma rozwożąca nie karmi, tylko po godzinie zabiera pudełko. I nikomu to nie przeszkadza, że chory nic nie jadł. Ale powstały nowe fuchy dla swoich.
7. Z powodu błędów opieki ambulatoryjnej umiera 1 990 000 ludzi.
8. Z powodu błędnych i błędnie stosowanych procedur umiera 371 000 ludzi.
9. Z powodu procedur związanych z zabiegami chirurgicznymi umiera 320 000 ludzi.
10. Ponad 89 milionów osób niepotrzebnie przebywało w szpitalach.
11. Z powodu urazów jatrogennych cierpiało 17 milionów ludzi.
12. Aż 75 milionom Amerykanów zaaplikowano zbędne procedury.
13. Aż 164 miliony Amerykanów było niepotrzebnie leczonych.
 
Niestety, są to dane amerykańskie. W Polsce takich prac się nie publikuje. Ale spokojnie możemy oszacować, biorąc pod uwagę liczebność populacji, że takich spraw mamy 8 – 10 razy mniej. Ile to więc tysięcy ludzi choruje dzięki firmom farmaceutycznym i niesumiennym urzędnikom? Tak więc KOCHANY WNUCZKU, MUSIMY SIĘ OPIERAĆ JAKO 52 STAN USA NA DANYCH MACIERZY.
 
Przypominam: „Cochrane Database” stwierdza jednoznacznie, że szczepienie przeciwko grypie u osób starszych ma taką samą wartość, jak mycie rąk.
 
Najwięksi popychacze szczepień w Polsce:
 
Dr hab. n. med. Teresa Jackowska – honoraria od firmy GSK i MSD za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych oraz finansowanie udziału w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych.
 
Dr n. med. Jacek Mrukowicz – honoraria od firmy GSK i MSD, producentów szczepionek przeciwko HPV, za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych, finansowanie udziału w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych od firmy GSK. Jestem redaktorem naczelnym czasopisma „Medycyna Praktyczna. Pediatria” i suplementów „Szczepienia” wydawanych przez wydawnictwo Medycyna Praktyczna, w których pojawiają się m.in. reklamy szczepionek i produktów wytwarzanych przez firmy GSK i MSD. Jestem etatowym pracownikiem „Medycyny Praktycznej. Szkolenia”, która organizuje konferencje i warsztaty szkoleniowe dla lekarzy i pielęgniarek, w tym m.in. sponsorowane przez firmę GSK.
 
Dr hab. n. med. Leszek Szenborn, prof. nadzw. AM – honoraria za wykłady i konsultacje, finansowanie w uczestnictwach w konferencjach/kongresach naukowych MSD i GSK, prowadzenie badań klinicznych dla GSK.
 
Prof. dr hab. n. med. Jacek Wysocki – uczestniczył w badaniach klinicznych, wykładach sponsorowanych oraz korzystał z pomocy finansowej przy wyjazdach na kongresy naukowe od kilku firm produkujących szczepionki.