czwartek, 20 października 2016

Jak fluor obniża IQ dentystom. Dr Jerzy Jaśkowski.


By Nevinho - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12779869


Ostatnio ukazały się doniesienia, że absolwent studiów medycznych nie jest przygotowany do pracy zawodowej. W tej sytuacji Ministerstwo zupełnie nie wiadomo dlaczego zwane Zdrowia, wpadło na genialny pomysł przywrócenia staży zawodowych.

Jedna z "kart illuminati"
Jedna z „kart illuminati”
Przypomnę; jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku, studia medyczne trwały 6 lat i obowiązywał 2 letni staż podyplomowy. Dzięki intensywnej pracy MZ stopniowo, od lat 70-tych
[czyli słynnych rzekomych pożyczek genseka Edwarda Gierka, agenta Kominternu, czyli Międzynarodówki Komunistycznej finansowanej przez Konsorcjum Rotchilda. Piszę świadomie rzekomych pożyczek, ponieważ poszły one na budowę rurociągu jamalskiego, celulozowni zabajkalskiej i paru innych budowli w Kraju Rad. Ale spłacać musiał Ludek zamieszkały pomiędzy Odrą i obecnie Bugiem]
nastąpiła likwidacja godzin nauczania poszczególnych przedmiotów.
Przykładowo, nauki teoretyczne typu anatomia prawidłowa i biofizyka straciły po ok. 60% godzin. W latach 60-tych mieliśmy ćwiczenia z anatomii prawidłowej codziennie przez cały rok, a w soboty dodatkowe zajęcia. Obecnie chyba już tylko ćwiczenia odbywają się dwa razy w tygodniu i to w dodatku bez preparowania zwłok. Trudno się potem dziwić, że młody Eskulap nie ma pojęcia o wytrzymałości tkanek, itd.
Biofizyka trwała 220 godzin, a obecnie ok. 45. Podobnie redukowano czas edukacji z innych przedmiotów
Cel był jednoznaczny, obniżenie poziomu edukacji medycznej.
a
W 1996 roku na międzynarodowej konferencji w Berlinie, przy kawie, przygodny znajomy z Holandii uświadomił mnie, że po przyłączeniu do UE, w Polsce ma pozostać tylko pierwszy stopień nauczania medycznego, czyli felczerstwo. Stąd np. tworzenie specjalizacji medycyna rodzinna, itp.
Stąd egzaminy testowe, czyli tresowanie Młodych Adeptów sztuki medycznej tylko w jednej metodzie, tej której wprowadzenie opłaciły koncerny farmakologiczne.
Stad np. onkolodzy potrafią stosować tylko procedury opłacane przez NFZ, a już badania 25 OHD, jednego z ważniejszych parametrów w leczeniu chorego z chorobą nowotworową nie znają.
Faktycznie po przystąpieniu do UE, a właściwie już w latach 90-tych, przyjeżdżały z MZ delegacje i sprawdzały zakres materiału jaki realizuje się w danej katedrze. Wizytacje te składały się z człowieka z Ministerstwa jako przewodnika i przedstawicieli UE.
Pamiętam zdziwienie takiego osobnika, jak się dowiedział, że na biofizyce jest realizowany temat termodynamika. Zupełnie nie rozumiał związku termodynamiki z leczeniem np. nowotworów.
Pierwszym posunięciem integracyjnym z rzekomą Unią Europejską, świadomie piszę rzekomą, ponieważ Izrael nie leży w Europie, a uznawany jest, jak mu wygodnie, np. w Festiwalach Eurowizji za członka Unii, była zmiana tytułów w medycynie. Zamiast lekarza stomatologa wprowadzono tytuł lekarza dentysty.
Czyli sprowadzono lekarza stomatologa w Polsce do poziomu technika dentysty.
W Niemczech, Francji, państwach Unijnych, jak najbardziej nadal obowiązuje pierwszy stopień dentysta i drugi, po chyba 2-letnim dokształcaniu – stomatolog.
Kolejnym posunięciem integracyjnym z UE była likwidacja systematyczna godzin nauczania z wszystkich przedmiotów medycznych. W sumie zmniejszono liczbę godzin nauczania o ok. 1000. Nie tylko zresztą w Akademiach Medycznych, podobne likwidowanie godzin nauczania miało miejsce na Politechnikach. Ale generalnie pracownicy politechnik nie nagłaśniają sprawy.
Podsumowaniem likwidacji nauczania medycyny była decyzja p. E. Kopacz, po przyjeździe z wycieczki do Izraela w 2011 roku, formalnego zmniejszenia studiów medycznych do lat 5-u. Czyli z 8 lat w latach jeszcze 60, po 50 latach skrócono studia medyczne do 5 lat. Przyznacie Sz. Czytelnicy, że to niezły wynik ogłupiania.
A przecież cały czas trąbią wszem i wobec o rozwoju medycyny zwanej współczesną i nowych odkryciach. Jest to wyraźna schizofrenia bezobjawowa urzędników MZ, albo po prostu realizacja wymienionego planu, czylilikwidacji polskiej medycyny.
Dla osłody zmieniono nazwę Akademii Medycznych na Uniwersytet i podwojono liczbę specjalizacji. Niech się ludek cieszy.
Oczywiście od razu po tzw. przemianach 1989 roku zaczęto likwidować polskie piśmiennictwo naukowe. Z około 2000 tytułów i 10 milionów nakładu nie pozostało nic.
a
Mamy same reklamówki przemysłu farmaceutycznego, które realizują swoje cele, czyli wzrost sprzedaży tego co chcą.
Czyli innymi słowy dokładnie jest realizowany program, jaki mi przy stoliku kawiarnianym wyjawił przygodny Holender.
A jak to się konkretnie przekłada na stan medycyny i wzrost ogłupiania podam na poniższym przykładzie.
W infodent24 ukazał się kolejny art. gloryfikujący fluoryzację zębów autorstwa Przemysława Stankiewicza pt.: „Fluor – mityczne zagrożenie”.
Wyraźnie widać, że jest to powtórzenie reklamówki Colgate dla polskiego społeczeństwa.
  1. lek Stankiewicz wydał ponadto broszurę pt. „Bądź bystry u Dentysty”.
Czego to on nie proponuje?
Zwalcza np. w cytowanym artykule pt. „fluor – Mityczne zagrożenie” obawy związane ze stosowaniem fluoru i twierdzi, że fluor jest zbawienny dla zębów. Podaje zgodnie z prawda, że dodawanie fluoru do wody miało miejsce począwszy od 94 roku w USA.
Stwierdza, że fluorek jest standardem w profilaktyce próchnicowej. Zapomniał tylko podać, że dla epigonów nauki.
Oczywiście reklamuje fluoryzację w gabinetach dentystycznych. Wiadomo, na ogłupianiu najlepiej się zarabia. Stwierdza jednoznacznie, że fluorek nie jest groźny dla zdrowia.
Tak naprawdę w owym wywiadzie tylko jedno zdanie jest prawdziwe. Faktycznie w 1945 roku w miejscowości Grand Rapids w Michigan po raz pierwszy zastosowano podawanie fluoru do wody pitnej. Było to związane z wzrostem tej trucizny w produkcji aluminium. Przypomnę w II Wojnie Światowej USA wyprodukowało ponad 120 000 samolotów, głównym surowcem było aluminium.
Góra odpadów kwasu flurokrzemowego rosła i nie było co z nią robić. W związku z faktem, ze składowanie odpadów niebezpiecznych, a do takich zaliczono ten kwas, jest bardzo kosztowne, sprytnym manewrem zaczęto na nim zarabiać dodając do past do zębów.
O tym, że już pierwsze badania nad wpływem fluoru na zęby były fałszowane pisałem wielokrotnie.
Na podstawie tych badań ustalono, że dopuszczalna koncentracja fluoru w wodzie pitnej może wynosić 1.5 mg/l. Ale te normy wprowadzono tylko w USA i podległych kondominiach np. w Polsce.
Badania przeprowadzone w innych krajach np. w Indiach, Chinach, wykazały, że już poziom 0.7 może powodować zmiany patologiczne u człowieka.
Po 70 latach nawet USA w 2014 roku obniżyło poziom koncentracji fluoru w wodzie pitnej do 0.7 mg.
Jednakże liczne badania wykonane także na ludziach wykazały, że zmiany patologiczne, np. uszkodzenia tarczycy, czy cukrzyca mogą pojawić się już przy poziomie 0.35.
Pamiętam, jak p.prof. M.Gumińska walczyła z władzami Krakowa o zamknięcie Huty w Skawinie zatruwającej cała kotlinę fluorem.
Pamiętam działania prof. Machoja ze Szczecina w celu zminimalizowania skażenia regionu przez Kombinat Nawozów Fosforowych z Polic.
Badania prof.prof. Ganowiaka i Nabrzyskiego z Gdańska z 1995 roku udowodniły, że dziecko połyka do 5 mg fluorku podczas mycia zębów pastą fluorkową, mając możliwości wydalenia co najwyżej 1 mg. Reszta się niestety kumuluje, powodując, że np. szkliwo staje się kruche i łatwiej pęka.
a
Udowodniono, bezspornie, że dzienne zapotrzebowanie na fluor pokrywa wypicie dwu szklanek herbaty lub jednej kawy.
Nasze badania 2000 dzieci z regionu pomorskiego udowodniły, że wzrost cukrzycy u młodocianych, oraz cukrzycy typu drugiego ma związek z koncentracją fluoru w organizmie.
Udowodniono bezpośredni związek z umieralnością na raka, a stężeniem fluoru w okolicy.
Udowodniono bezspornie obniżanie IQ u dzieci związane z czasem oddziaływania fluoru i jego koncentracją w organizmie.
To wszystko jest wiedzą sprzed ponad 20 lat. Oczywiście, jak widać z wyjątkiem obecnie wypuszczanych roczników adeptów Eskulapa, Infodent24 przedrukowuje i puszcza masę takich niedorzecznych artykułów. Przykładowo w dniu 10.02.2014 opublikował streszczenie pracy z wydziału Dentystycznego z Uniwersytetu w Iowa. Praca ta rzekomo udowadnia nieszkodliwość fluoru stosowanego w wodzie pitnej.
Pierwsze zastrzeżenie, nie podano kto sponsorował wymienioną pracę, a wiadomo, ze zdecydowana większość prac amerykańskich ma swoich prywatnych sponsorów i delikatnie mówiąc niedużo jest warta.
Jak wykazały badania, na 193 przebadane kraje stan zdrowia mieszkańców USA zanotowano na 39 miejscu, pomimo wydawania na zdrowie więcej aniżeli pierwsze 10 krajów razem wziętych.
Po drugie, PT Autorzy tej publikacji oparli się na badaniu zawartości w kościach fluoru. Dla każdego trochę zorientowanego wiadomo, że to jest najmniej wartościowe badanie, ponieważ fluor najpierw musi wejść do wątroby, rozejść się po organizmie i dopiero nadmiar osadza się w kościach i żebrach.
Innymi słowy najpierw musi uszkodzić wszystkie narządy po drodze. Może dla dentysty najważniejszym narządem jest ząb, ale przypuszczam, że dla pozostałych ludzi inne organa są ważniejsze.
Po trzecie, brak wyników badania koncentracji floru w moczu. Czyli brak korelacji pomiędzy zawartością fluoru w organizmie, a koncentracja w kościach. Innymi słowy nic nie możemy powiedzieć co tak naprawdę dzieci dostawały.
Jest to podobny poziom pracy jaki obecnie często oglądamy w Pediatrii, gdzie autorzy stwierdzają uczulenie na mleko, tylko żaden nie zadał sobie prostego pytania, a gdzie to mleko można kupić?
Ten sinawy płyn w kartonikach czy foliach nawet koło mleka nie leżał. Już w 1940 roku udowodniono, że karmienie cieląt mlekiem pasteryzowanym już po 5 miesiącach musiano przerwać z powodu zdychania tych cieląt.
Wygląda na to, że obecny poziom Pediatrii jest taki, że nawet definicji mleka już nie znają. Przypomnę.
Mleko to produkt od krowy nie przekraczający 41 C.
Tak więc nie wciskajcie biednym Matkom tych kartoników, Szanowni Pediatrzy.
Oczywiście cielaki pozdychały, to zaczęli karmić niemowlaki. Interes musi się kręcić. Od czego mamy dziennikarzy.
Innym art. jest namawianie do: „Fluor już od pierwszego zęba dziecka”.
Oczywiście nie rozróżniają PT Redaktorzy tego serwisu nauki od administracji. Powołują się bowiem na CDC czy FDA, czy wręcz na WHO. Przecież o tym się uczyło dawniej jeszcze w szkole podstawowej, że WHO jest administracją, rodzajem super rządu.
Skandale z CDC czy FDA jako rzekomo wiarygodne, obaliły mity tych instytucji już parę dekad temu. Przykładowo sprawa świńskiej, czy ptasiej grypy, zmiany definicji pojęcia grypa, czy wciskanie szczepionki przeciwko grypie, pomimo udowodnienia, że ich wartość medyczna jest podobna do mycia rąk. Problem polega głównie na tym, że po myciu rąk nikt nie umiera i mycie jest zdecydowanie tańsze.
Nie wspomina już o słynnej epidemii cholery wywołanej przez WHO kilka lat temu.
a
A co na temat fluoru generalnie mówi nauka?
Otóż wiadomo już od kilku dekad, że fluor szkodzi i to całkiem nieźle. Wbrew wciskanym dentystom informacjom, fluor jako silna trucizna niszczy prawidłową florę jamy ustnej. Badania potwierdzają, aż o 700% częstsze występowanie cukrzycy typu 2 u pacjentów ze zniszczoną florą jamy ustnej.
Niszczenie flory jamy ustnej to nie tylko dodatek fluoru, ale także inne rzekomo bezpieczne i przebadane preparaty czy płukanki, jak np: triklosan uznany obecnie za rakotwórczy i zakazany w większości krajów.
W USA 170 MILIONÓW LUDZI PIJE WODĘ FLUORKOWANĄ. Obecnie już 4 na 10 nastolatków w Ameryce ma uszkodzone przez fluor szkliwo. Ale proszę sobie uzmysłowić jaki to interes dla dentystów. Ilu potencjalnie chorych do plombowania.
Ponad 500-stronicowy raport udowadnia, że fluor uszkadza mózg, tarczycę, szyszynkę i wpływa na poziom cukru. Są już ponad 34 badania przeprowadzone na ludziach i 100 na zwierzętach, udowadniających szkodliwość fluoru. Pub Med przedstawia ponad 850 prac naukowych udowadniających toksyczność fluoru.
Tak więc publikacja p.lek Stankowskiego ujawnia już skutki obniżania poziomu edukacji medycznej. A co będzie za kilka lat? Jak przyjdą następne roczniki tak wąsko nauczane.
I MZ nadal nie widzi, że to jego posunięcia i dyrektywy doprowadziły do takiego stanu rzeczy. A może takie właśnie obniżanie było celem działania MZ?
P.S. Otrzymuję dużo zapytań czy jakiś taki wybrany przez respondenta środek czy metoda jest skuteczna. Nie będę odpowiadał na takie pytania, ponieważ metodę trzeba dobierać do konkretnego chorego, a nie uważać, że to chorego trzeba dobierać do metody.
Dla jednego chorego dana metoda może być korzystna, a dla innego z tym samym rozpoznaniem może być szkodliwa. O doborze metody decyduje całokształt badania a nie napisane rozpoznanie, w dodatku nie wiadomo na jakiej podstawie postawione.
dr J. Jaśkowski
Za: http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/10/jak-fluor-obniza-iq-dentystom/  Żródło:http://wolna-polska.pl/wiadomosci/fluor-obniza-iq-dentystom-dr-jerzy-jaskowski-2016-10