piątek, 14 października 2016

Szczepienia.Kogo szkolić: rodziców czy lekarzy?

Ostatnio ukazują się coraz bardziej rewelacyjne twierdzenia zwolenników przymusowych szczepień. Nie da się ukryć, że płatni zwolennicy szczepień przystąpili do otwartej wojny, pragnąc siłą wymusić podporządkowanie się społeczeństwa mafii szczepionkowej. W związku z faktem bezspornym, że cała prasa i wszelkiego rodzaju mass media są w rękach koncernów niemieckich, a te z kolei aż do 2099 roku, jak stwierdził generał BUN, będą podporządkowane USA, ukazanie się jakiejkolwiek informacji naruszającej interesy koncernów jest niemożliwe.
Chociaż z drugiej strony nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ już od 1849 roku wiadomo, że tzw. agencje prasowe znajdują się w jednym, niemieckim ręku. I tak, Agencja Wolf od 1849 roku, francuska agencja Reuters założona w 1851 roku oraz angielska agencja Havas, założona w 1835 roku, są pod jednym, wspólnym zarządem. Do 2000 roku były tylko dwie liczące się agencje informacyjne. Obecnie pozostała jedna. Trudno więc się dziwić, że informacje i wytyczne, co wolno pisać, a o czym nie wolno, są takie same. Przecież wystarczy obecnie jeden e-mail, aby zablokować wszelkie niewygodne dla „starszych i mądrzejszych” tematy [St.Michalkiewicz]. To już ponad 150 lat, jak istnieje jednolity system prania mózgów. Efekty muszą być i są!
Dlatego zwolennicy przymusu szczepień znajdują zawsze głos w polskojęzycznych mass mediach, a przeciwników nie uświadczysz. Pisałem już o bezpośrednim mordowaniu w USA lekarzy głośno mówiących o bezsensie i szkodliwości przymusowych szczepień. W Polsce odbywa się, przynajmniej na razie, blokowanie lekarzy ostrzegających o szkodliwości przymusu szczepień, poprzez instytucje, takie jak Izby Lekarskie, czy sądy publiczne. Natomiast prasa straszy konsekwencjami nieszczepienia dzieci. Oczywiście, najbardziej straszą gazety poświęcone biznesowi i reklamówki medyczne.
Rynek Zdrowia zamieszcza takie tytuły: „Rodzice odmawiający szczepień powinni być kierowani na obowiązkowe szkolenia”. Bardzo mnie ubawił ten tytuł, a była to propozycja dr. Pawła Grzesiowskiego, pracownika jak najbardziej państwowej instytucji, jaką jest Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH. oraz na drugim etacie, dyrektora Fundacji „Instytut Profilaktyki Zakażeń”. Kto jest fundatorem tej Fundacji, nie wiadomo. No i zaczyna się: „Tymczasem wystarczy kilka lat przerwy w kalendarzu szczepień, aby groźna choroba wróciła w postaci epidemii. (…) Jak czytamy, zagrożenie chorobami zakaźnymi w Polsce jest większe, aniżeli w Europie Zachodniej, jeżeli chodzi o WZW B i gruźlicę”.
Takich bzdur, bezkarnie wygłaszanych publicznie, już dawno nie słyszałem. Tego stopnia dezinformacji nawet w kampanii wyborczej nie słyszymy.
Po pierwsze, szczepienie przeciwko WZW B nie jest obowiązkowe na Zachodzie, a żadnej epidemii nie ma. W Polsce wszczepialność (czyli przymusowe zaszczepienia) obejmuje 98-99% populacji, kiedy na Zachodzie jest to poniżej 70%. Mało tego, wszystkie państwa bogate zrezygnowały ze szczepień w pierwszej dobie po urodzeniu. I nic się nie dzieje! Jest to wymysł narzucony tylko i wyłącznie Polsce i byłym koloniom postsowieckim.
Przede wszystkim, w pierwszej dobie po urodzeniu żaden lekarz nie ma możliwości sprawdzenia, jaki jest stan zdrowia dziecka. A bezmyślni położnicy pakują szczepionkę zaraz po wytarciu wód płodowych, zasłaniając się rozporządzeniem. Przecież nawet w szkole uczą, że rozporządzenie nie jest prawem. Prawem jest USTAWA. A ustawa nie przewiduje podawania szczepień w pierwszej dobie po urodzeniu. To rozporządzenie wydał zwykły urzędnik. Już Procesy Norymberskie wyjaśniły sprawę tzw. odgórnych nakazów. Żaden urzędnik nie ma prawa zasłaniać się prawem, jeżeli jest ono sprzeczne z wiedzą. Łatwo sobie wyobrazić nawet tak prostą sytuację, jak pomyłkę w postawieniu przecinka przez sekretarkę, w przepisywaniu dawek leków. Według obecnego schematu myślenia urzędników, posiadając taki dokument lekarz jest kryty i może wstrzyknąć na przykład 10 razy większą dawkę leku, aniżeli przypadająca na masę ciała. Że to się zdarza, świadczy najlepiej afera sejmowa „i czasopism”. Podobnie, przez ponad 40 lat ludzie wierzyli, że szpinak zawiera żelazo, a była to tylko pomyłka sekretarki, która zawyżyła 10-krotnie koncentrację żelaza, poprzez niewłaściwe przestawienie przecinka.
Poza tym, nie wiadomo, czy matka nie przekazała przeciwciał dziecku. I wreszcie, dawka aluminium jest kilkadziesiąt razy większa, aniżeli dopuszczalna:
Masa ciała pacjentaDopuszczalna dawkaNazwa szczepionki zawartość AL
ok. 4 kg18,16 mcg AlHiB, PedVaxHib, 225 mcg
ok. 7.5 kg34.05mcgWZW B 250 mcg
ok. 15 kg68,1 mcgDtAP w zależności od producenta od 170 do 625 mcg
ok. 25 kg113 mcgPneumokoki 125 mcg
ok. 75 kg340,5 mcgHPV 225 mcg
ok. 150 kg794,5 mcgPentacel, DTaP, HiB, Polio combi
ok. 150 kg330 mcgPediatrix, DTaP, HepB, Polio combo 850 mcg
I okazuje się, że o tym pracownik PZH nie wie. Kogo więc chciałby wysłać na szkolenia i do kogo? Do siebie? Na profilaktykę zakażeń??? Chyba, że jako specjalista widział noworodki o masie ponad 150 kilogramów. Wtedy może zajmować się szkoleniami. Z drugiej strony, jak przeciętna rodząca, mająca wagę 70–80 kg, może urodzić dziecko 150 kg? No! Ale w obecnym Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego nie takie rzeczy się widziało.
A wracając do tematu, sam możesz sobie Czytelniku obliczyć, ile to razy dawka dopuszczalna jest przekroczona. W każdej innej sytuacji za takie nadużycia poszedłbyś do więzienia na długie lata. Anglia w ogóle zrezygnowała ze szczepień przeciwko gruźlicy, opierając się na doświadczeniach USA. Okazało się bowiem, że w USA, gdzie nie było przymusu szczepień, gruźlica wygasała szybciej, aniżeli w Anglii, gdzie stosowano przez prawie 30 lat po wojnie przymus tego sczepienia. Poza tym, przeprowadzone w INDIACH BADANIA EKSPERYMENTALNE WHO wykazały, że ludność nie szczepiona na gruźlicę ma mniejszy procent zachorowań, aniżeli ludność szczepiona.
Czyli jest dokładnie odwrotnie, aniżeli to podaje dr P. Grzesiowski. I robi to pod bokiem Izb Lekarskich i Ministerstwa, nie wiadomo dlaczego nazwanego Zdrowia? 
Zapytanie jest zasadne, ponieważ Ministerstwo wprowadzając przepisy zmuszające nowo narodzone dzieci do szczepień, po prostu je truje, podając wielokrotnie większą dawkę aluminium, aniżeli jest dopuszczalna w toksykologii. Innymi słowo albo osoby zajmujące miejsca w tej instytucji posiadają tak mały zasób wiedzy merytorycznej, albo po prostu zleceniodawca jest wyżej i w zupełnie innym miejscu posadowiony, a oni po prostu wykonują polecenia. Typowe Roboty Biologiczne. 
Tymczasem, pomimo minięcia roku od czasu apeli, aby przedstawiciele Izb Lekarskich ujawnili swoje kontakty z przemysłem farmaceutycznym, do dnia dzisiejszego ani jedna Izba nie podała na ten temat żadnych wiadomości. Czyli wszystko po staremu. Mów mi nie do ucha a do…