wtorek, 14 lutego 2017

Farmaceutyczna epidemia

Pills - Tablets 2


Żyjemy w czasach, kiedy kult zdrowego stylu życia nakreślił wzorzec człowieka XXI wieku. By sprostać temu wyzwaniu jakie niesie za sobą ów wzorzec zdrowego, szczęśliwego człowieka, promuje się suplementy diety i lekarstwa na choroby, o których jeszcze do niedawna nie mieliśmy pojęcia.
Zamiast kosztownych badań nad nowymi skutecznymi lekami na choroby nękające ludzkość, koncerny farmaceutyczne znalazły łatwiejszy sposób utrzymania dochodów ze sprzedaży, wymyślanie nieistniejących chorób lub kampanie zachęcające do kupna wątpliwej jakości suplementów diety.
Kontrola NIK (Najwyższa Izba Kontroli) ujawniła w sprawozdaniu wyniki przeprowadzonego audytu. Na losowo przeprowadzonych badaniach na próbkach suplementów diety, okazało się, że w 4 na 11 próbek z grupy probiotyków znaleziono niewykazane w składzie drobnoustroje, a nawet bakterie kałowe. Ponadto w suplementach probiotycznych zauważono spadek żywych bakterii, a w innym przypadku zakażenie grzybami. Spalacze tłuszczu tak szeroko reklamowane w mediach wykazały w niektórych przypadkach substancje psychoaktywne niebezpieczne dla ludzi.
Cofnijmy się do kampanii prezydenckiej z 1996, kiedy to republikański kandydat na prezydenta USA Bob Dole stanął w szranki z kandydatem demokratów Billem Clintonem. Kampania Dole'a kosztowała miliony, a on miał problemy z impotencją z powodu wcześniejszego raka prostaty, stąd  też kandydat republikanów postanowił wziąć udział w kampanii koncernu farmaceutycznego reklamującego cudowną niebieską tabletkę Viagrę. Przekaz trafił do milionów, po tym jak, szanowany senator i weteran wojny zaczął przed obiektywem mówić o problemach z erekcją. Wkrótce po tym świat ogarnęło niebieskie szaleństwo. Firmie udało się przekonać społeczeństwo, że każde odstępstwo od pełni sprawności seksualnej jest dysfunkcją i kwalifikuje się do leczenia. Sprawiło to ogromny popyt na Viagrę, którą zaczęły kupować osoby w różnym wieku, niekoniecznie chorzy.
Pogoń za zyskiem doprowadziła do kolejnej patologii związanej z depresją.
Kilka dekad temu choroba ta najczęściej nazywana była przewlekłym lękiem, a sposób leczenia tego schorzenia opierał się najczęściej na podawaniu Valium. Valium w latach 80' zaczęto kojarzyć z uzależnieniem. Jednakże sytuacja na rynku uległa zmianie. Wywołało to przerażenie wśród lekarzy i pacjentów. Koncern farmaceutyczny Hoffman-La Roche - producent Valium, postanowił ratować swój cenny produkt zmieniając nazewnictwo choroby. Od tego czasu Valium zaczęto kojarzyć z szeroko pojętą depresją, a nie jak wcześniej przewlekłym lękiem. Po raz kolejny udało się przekonać opinię publiczną, że to co kiedyś nazywane było lękiem, jest czymś innym, że za tym lękiem kryje się poważna choroba, depresja, ale dzięki zastosowaniu lekarstwa da się przywrócić do normy obniżony poziom neuroprzekaźnika serotoniny uznany jako jeden z głównych powodów tej choroby.
Depresję stwierdza się na podstawie testu PHQ-9 u lekarza pierwszego kontaktu. Wśród objawów są: smutek, zobojętnienie, zmęczenie, bezsenność, utrata apetytu, trudności ze skupieniem uwagi, myśli o śmierci, spowolnienie ruchowe, poczucie niezadowolenia z siebie.
Jednak jak odróżnić zwykłą reakcję na utratę pracy, śmierć bliskiej osoby, lub zdradę od prawdziwych zaburzeń na podłożu psychicznym? Na podstawie tej listy można każdy gorszy dzień naszego życia uznać jako objaw depresji i automatycznie poddać się terapii farmakologicznej. Ten pogląd, mówiący o depresji jako o epidemii XXI wieku zakorzenił się głęboko w społeczeństwie, otwierając szeroko bramy rynku dla koncernów farmaceutycznych.
Jednym z elementów tej układanki są poddawani ogromnej presji lekarze, którzy podczas wizyt przedstawicieli firm farmaceutycznych są nagabywani do przypisywania określonych leków. Czasopisma medyczne, w których o wynikach leczenia wyrażają opinie uznani profesorowie medycyny mają przekonać opornych lekarzy do przypisywania określonych medykamentów. Należy przez to zauważyć, że przemysł farmaceutyczny finansuje 85 proc. badań klinicznych, co więcej, prawdopodobieństwo wykazania skuteczności danego leku jest pięciokrotnie wyższe niż w przypadku, gdy badania są finansowane z innych źródeł.
Obecny system nastawiony jest tylko na zysk, ponieważ jest tak skonstruowany, by próby klinicznie korzystnie wpływały na sprzedaż leków produkowanych przez sponsora. Firmom farmaceutycznym zależy przede wszystkim na zysku, jak długo reklamując cudowne medykamenty będą nam robić wodę z mózgu, tak długo będziemy elementem potężnej machiny żerującej na naszych pieniądzach i zdrowiu.