Nie wszystkie treści z opublikowanych artykułów, odzwierciedlają poglądy admina..

STRONA TA ZOSTAŁA ZAŁOŻONA W CELU PROPAGOWANIA ZDROWEGO STYLU ŻYCIA I ODŻYWIANIA. NIECH MOJE BEZINTERESOWNE DZIAŁANIE PRZYSPORZY KORZYŚCI JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBIE LUDZI I ZWIERZĄT. BO ZDROWIE SIĘ TYLKO TAKIE MA JAK SIĘ O NIE ZADBA.

wtorek, 31 października 2017

Zanieczyszczenie światłem coraz większym problemem - mieszkańcy dużych miast nie wysypiają się z powodu oświetlenia ulicznego



U mieszkańców dużych miast występują problemy ze snem z powodu oświetlenia ulicznego, dowodzą australijscy naukowcy. Wiadomym jest, że organizm reaguje na codzienne zmiany w oświetleniu. Jeśli w nocy jest za jasno, ma to wpływ na wewnętrzny zegar biologiczny człowieka, donosi Rosblat.

Naukowcy przez osiem lat przeprowadzili wywiady z 15 863 ludzi. Respondenci mówili o trybie uśpienia, o jakości snu, a także o zaburzeniach fizycznych i psychicznych. Przy okazji zwrócono uwagę na poziom oświetlenia ulicznego w nocy.

Jak się okazało, ludzie, którzy żyli w mieście o liczbie przekraczającej co najmniej 500 tys. mieszkańców, zasypiali w obliczu oświetlenia nocnego, co zdarzało się 3-6 razy częściej niż w małych miastach i na obszarach wiejskich.

Nocny efekt oświetleniowy miał wpływ na jakość i długość snu. Jeśli światło było mocne, ludzie spali mniej niż 6 godzin dziennie. Mieszkańcy dużych miast byli częściej niezadowoleni z ilości i jakości snu niż reprezentanci mniejszych miejscowości z mniej aktywnym oświetleniem w proporcji 29% do 16%.
Dowiedziono, że intensywne oświetlenie powoduje zmęczenie. Uskarżyło się na nie 9% badanych. Naukowcy jednoznacznie zalecają mieszkańcom dużych aglomeracji wieszać grube zasłony w oknach lub montować rolety, aby odciąć się od jasnego oświetlenia ulicznego.

Świat jest inny odc. 52 - Wyleczcie się sami


Smak nowy – węglowodanowy

Naukowcy z Deakin University odkryli potencjalny 7. smak – węglowodanowy. Teraz chcą sprawdzić, w jaki sposób skłania on ludzi do spożywania pokarmów skrobiowych.
Australijczycy zademonstrowali, że wrażliwość na ten smak nasila spożycie energii i węglowodanów oraz prowadzi do większego obwodu w talii.
„Najbardziej poszukiwanymi węglowodanami są cukry, które cenimy za bardzo przyjemny słodki smak. Nasze badanie pokazało jednak, że niezależnie od słodyczy, istnieje zupełnie inna jakość smakowa wywoływana przez pozostałe węglowodany” – opowiada prof. Russell Keast.
Zespół Keasta przyglądał się 2 węglowodanom: maltodekstrynie i oligofruktozie. Oba występują w popularnych pokarmach, np. chlebie, makaronie czy ryżu.
Podczas wstępnych testów dr Julia Low wykazała, że i polisacharyd, i fruktan mogą być wyczuwane w ustach. Akademicy z Centre of Advanced Sensory Science (CASS) postanowili więc sprawdzić, czy wrażliwość na węglowodany wiąże się z nasileniem spożycia pokarmów skrobiowych.
Autorzy publikacji z Journal of Nutrition zebrali grupę 34 dorosłych i odkryli znaczące korelacje między wrażliwością danej osoby na węglowodany a spożyciem węglowodanów i energii oraz obwodem w talii. „Im wrażliwszy ktoś był, tym więcej jadł pokarmów skrobiowych i więcej mierzył w pasie. Przyglądaliśmy się obwodowi w talii, bo stanowi on dobrą miarę ryzyka chorób związanych z dietą” – wyjaśnia dr Low.
Warto przypomnieć, że 2 lata temu zespół Keasta nazwał tłuszcz 6. smakiem. Co ciekawe, podczas badań nad tłustym smakiem odkryliśmy, że ludzie, którzy są na niego wrażliwsi, zjadają mniej tłustych pokarmów. W przypadku węglowodanów jest dokładnie na odwrót. W przyszłości Australijczycy chcieliby poznać mechanizm leżący u podłoża tego zjawiska.
Autorstwo: Anna Błońska
Na podstawie: Deakin.edu.au
Zdjęcie: Angela Sevin
Źródło: KopalniaWiedzy.pl

Co tydzień lekarze sugerują 50 dzieciom zmianę płci

W Wielkiej Brytanii rośnie liczba dzieci kierowanych na kuracje hormonalne i operacje zmiany płci. Zdruzgotani rodzice alarmują, że lekarze zbyt szybko dają się przekonać dzieciom, które w zmianie płci upatrują leku na rozliczne bolączki okresu dojrzewania.

Organizacja Transgender Trend informuje, że otrzymuje coraz więcej próśb o interwencję od zrozpaczonych rodziców, których dzieci wysyłane są bez pogłębionej, specjalistycznej diagnozy na kurację hormonalną i na operację zmiany płci. Rodzicie twierdzą, że ich dzieci (przede wszystkim nastolatki) borykają się zazwyczaj z innymi dolegliwościami, które starają się zrzucić na karb urodzenia w niewłaściwym ciele.
Organizacja zaznacza, że lekarze chętnie obecnie sugerują dzieciom zmianę płci, ponieważ boją się uruchomienia względem nich postępowania dyscyplinarnego. W ostatnim czasie NHS podpisał bowiem „memorandum zrozumienia”, które zabrania lekarzom poddawania w wątpliwość odczuć pacjentów nieidentyfikujących się z własną płcią. Poza tym organizacja alarmuje, że do zmiany płci zachęcają młodych ludzi ludzi liczne gwiazdy portali społecznościowych (takich jak np. YouTube), które transgenderyzm traktują jak nową modę.
Stephanie Arai-Davies z Transgender Trend powiedziała dziennikowi „Daily Mail”, że rodzice są źli na NHS za zbyt pochopne sugerowanie ich dzieciom operacji zmiany płci. – Szacuję, że w ciągu ostatnich 2 lat skontaktowało się z nami ponad 100 rodziców. Są oni głęboko zasmuceni faktem, że lekarze i terapeuci NHS niemal natychmiast sugerują [dzieciom] spotkanie w klinice zajmującej się zmianą płci – powiedziała dyrektorka Transgender Trend.
Najnowsze dane pokazują, że klinika Tavistock Clinic – jedyna w Wielkiej Brytanii, publiczna klinika zajmująca się zmianą płci u ludzi poniżej 18 roku życia, przeżywa prawdziwe oblężenie. Jeszcze w 2009 r. zgłosiło się do niej zaledwie 97 nastolatków, a w ostatnim roku już ponad 2000, z czego 1400 stanowiły dziewczynki.

Świnka morska na talerzu. Tabu? Jedne kochasz drugie jesz, dlaczego?Inni robią odwrotnie

Rasa gładkowłosa

Świnka morska na obiad, czyli tabu na talerzu

Na mięso ze świnki morskiej – jadane w Ameryce Południowej – popatrzymy raczej z niechęcią. Popularne w Azji potrawy z psa są dla nas wręcz barbarzyństwem. Kulinarne tabu w dużej mierze kształtują nasz jadłospis. Możliwe, że wkrótce będziemy musieli przełamać niektóre z nich i sięgnąć po larwy, termity czy chrabąszcze. Już teraz robakami żywi się 1/3 ludzkości, bo są tanie w hodowli i bogate w białko.
KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę na Fb., a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony. Link:


Choć dziś może nam się to wydawać nieco zaskakujące, to wielu mitologiach idealny świat, był światem bez jedzenia. Aby żyć, nie trzeba było jeść. Niejedzenie pozwalało uniknąć konieczności – objętej bardzo silnym tabu – konieczności wydalania. Z tego powodu jedzenie również stało się jednym z pierwszych i podstawowych obszarów tabu.
W zależności od obszaru kulturowego kulinarne tabu dotyczą dzisiaj najróżniejszych żywieniowych zwyczajów i potraw. Z jednym wyjątkiem. „Jednym ze stosunkowo niewielu uniwersalnych tabu kulinarnych jest kanibalizm. Większości z nas kojarzy się on jednoznacznie ze zwierzęceniem, dzikością, barbarzyństwem” – mówiła kulturoznawca dr Aleksandra Drzał-Sierocka podczas wykładu wygłoszonego w ramach Festiwalu Nauki w Warszawie, poświęconego kulinarnym tabu.
W różnych rejonach świata można jednak natknąć się na praktykowanie kanibalizmu rytualnego. W niektórych kulturach jest to endokanibalizm, czyli zjadanie ciał bliskich, po to aby się z nimi ostatecznie zjednoczyć. Drugi rodzaj to egzokanibalizm, czyli zjadanie ciała wrogów. „To ostateczny dowód, że się kogoś pokonało. Pokonało się go, zabiło i jeszcze na końcu – na dowód ostatecznego upokorzenia – zjadło” – wyjaśniła dr Drzał-Sierocka.
W naszej kulturze – pewnym elementem kanibalizmu, choć najczęściej nie traktujemy tego w takiej kategorii – jest spożywanie mleka matki. „Niemal wszyscy na mleku matki wzrastamy i się wychowujemy. Tymczasem jest to pochłanianie wydzieliny ciała ludzkiego, więc jednak wkraczamy tutaj w obszar kanibalizmu” – zwróciła uwagę prelegentka.
Jednym z najbardziej powszechnych tabu jest zakaz jedzenia domowych pupili. Jednak i tutaj wszystko zależy od rejonu świata. Świnki morskie jedzone są w Ekwadorze, Boliwii, Peru, Paragwaju. Ich mięso jest bowiem bogate w białko i ma niską zawartość tłuszczu. W dodatku hodowla świnki morskiej jest stosunkowo tania. „Jeśli skoncentrowalibyśmy się tylko na tym co racjonalne, to nikt z nas nie powinien mieć wątpliwości, że świnka morska jest do jedzenia. Tymczasem dla nas świnka morska jest raczej po to, aby ją trzymać w domowym akwarium. Takim granicznym przykładem jest też królik. Chociaż coraz częściej jego mięso można spotkać na naszych talerzach, ale cały czas istnieje grupa osób, która ma opory przed zjedzeniem go. Zwłaszcza, jeśli hodował królika jako zwierzę domowe, to go raczej nie tknie” – podkreśliła kulturoznawca.
Jednak już w przypadku psów natychmiast pojawiają się inne reakcje, niż w przypadku świnki morskiej. „O jedzeniu świnki powiemy, że to niedorzeczne. O jedzeniu psa, że to wręcz nieetyczne, niemoralne. To przecież nasz wierny towarzysz” – mówiła prelegentka. Jak zaznaczyła, to jak daleko sięga ten rodzaj tabu w naszej kulturze podkreśla fakt „językowego braku”. „W ogóle nie wiedzielibyśmy jak nazwać mięso z psa. Chyba psinina byłaby tutaj odpowiednia, bo przecież nie psina” – zauważyła.
Niejadalne są też te zwierzęta, których się brzydzimy, które kojarzą się nam z czymś brudnym, nieczystym. Klasycznym przykładem mogą być owady, szczury czy nietoperze. „Tymczasem owady zjada mniej więcej 1/3 ludności na świecie, około 2 mld ludzi. Głównie chrząszcze, gąsienice, mrówki, termity, świerszcze, chrabąszcze, koniki polne i oczywiście larwy” – wyliczała dr Drzał-Sierocka. Owady, które określamy mianem robaków, mają bardzo wysoką zawartość białka, właściwie nie zawierają tłuszczu i są bardzo tanie w hodowli. Dlatego coraz częściej pojawiają się głosy, że to owady są kulinarną przyszłością ludzkości. „To właściwie już by się stało, gdyby nie tabu. Robaki nie są przecież do jedzenia, są brzydkie, brudne i obrzydliwe” – opisuje badaczka.
Nie akceptujemy też jedzenia pewnych fragmentów zwierzęcia. Przede wszystkim dotyczy to organów związanych z rozrodczością i płodnością. W dużej mierze są to też oczy, chociaż np. w niektórych regionach Syberii są one rarytasem. „Gotuje się całą baranią głowę, a oczy dostaje zwykle jakiś honorowy gość, albo gospodarz domu. U nas jest to temat wciąż objęty tabu. Trzeba jednak przyznać, że w ostatniej dekadzie widać triumfalny powrót podrobów na nasze stoły. To już nie jest wstydliwa wątróbka, albo cynaderki. To znowu stają się dania, które można jeść bez wstydu” – podkreśliła dr Drzał-Sierocka.
W naszym kręgu kulturowym raczej nie jada się też zepsutego jedzenia. Co jednak z ogórkami kiszonymi, kapustą kiszoną, francuskimi i śmierdzącymi, spleśniałymi serami? „Po lądowaniu Aliantów w Normandii podobno bardzo poważnie ucierpiały serownie. Żołnierze alianccy czując ich smród nie zaglądali nawet często do środka, tylko od razu je wysadzali, zakładając że są to trupiarnie” – opisała prelegentka.
To jak płynna jest granica między tym, co jest objęte tabu, a co już nie pokazuje przykład małych prosiąt, które zawinięte w folie w całości sprzedawała jedna z sieci handlowych. Po silnej fali protestów wycofała je ze sprzedaży. „Ofoliowana, mała świnka na sklepowych półkach trafiła na silny opór. Jeśli jednak ta sama martwa świnka wjedzie na weselny stół z jabłkiem w pysku, to nie ma już problemu, bo nakładają się nam na to inne skojarzenia i inny odbiór” – zauważyła dr Drzał-Sierocka.

Jak pozbyć się oponki z brzucha

Otyłość brzuszna u mężczyzny
Wolny, leniwy metabolizm to częsta przyczyna gromadzenia się tłuszczu wokół brzucha czyli tworzenie się tak zwanej oponki.  Panuje ogólne  błędne przekonanie, że aby pozbyć „oponki” należy ograniczać tłuszcze i wykonywać forsowne ćwiczenia np. popularne „brzuszki”.
Nic bardziej mylnego. Po pierwsze „brzuszki”, są ćwiczeniami anaerobowymi inaczej mówiąc beztlenowymi, które w bezpośredni sposób nie przyczyniają siędo zmniejszenia ilości tkanki tłuszczowej w organizmie. Po drugie to nie nadmiar tłuszczu, jest powodem gromadzenia się tkanki tłuszczowej w organizmie szczególnie w okolicach brzucha, a węglowodany i cukier.

Choć nie ma produktu cud, istnieją dowody, że suszone śliwki przyczyniają się do redukcji masy ciała, przyspieszenia metabolizmu i usuwania toksyn z organizmu, co bezpośrednio przekłada się na zmniejszenie  obwodu  brzucha.Źródło

Przepis na koktajl, który poprawi metabolizm, wymiecie złogi z jelit, usunie toksyny i tym samym zmniejszy oponkę.
KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę na Fb., a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony. Link:


Składniki:
6 suszonych śliwek
2 łyżki płatków owsianych
1 łyżka siemienia lnianego
1 łyżeczka kakao
300ml kefiru
Zalać śliwki i niewielką ilością ciepłej przegotowanej wody i pozostawić na 30 minut. Do miski wsypać płatki owsiane, zmielone siemię lniane i kakao zalać kefirem i dobrze wymieszać. Dodać pokrojone śliwki wraz z wodą w której się moczyły. Wstawić do lodówki na noc. Rano zjeść na śniadanie. Można zblendować i wypić jako koktajl.
Takie śniadanie zapewni sytość energię na wiele godzin, zapobiegnie atakom głodu, dodatkowo ma korzystny wpływ na kondycję skóry, włosów i paznokci.
suszone śliwki odchudzanie
Wersja dla leniwych:
1 szklanka wody
1 łyżeczka octu jabłkowego domowego, lub ekologicznego, koniecznie surowego – mętnego. Klarowny ocet jabłkowy jest filtrowany i pasteryzowany przez copozbawiony enzymów i pożytecznych mikroorganizmów.
1 kieliszek ok. 25ml soku z suszonych śliwek  bez cukru
opcjonalnie łyżeczka miodu
Wymieszać i pić raz dziennie rano na czczo 30 min przed śniadaniem  lub wieczorem 1 godzinę po ostatnim posiłku.
Czytaj także jak pozbyć się oponki z brzucha

poniedziałek, 30 października 2017

Koto bicie, odpowiednik świnio bicia, czyli rzeż zwierząt.

Kot domowy

KOTOBICIE. Dla prawdziwego mięsożercy nie powinno robić różnicy z czyjego ciała jest zrobiony kebab leżący na jego talerzu, prawda? 
W tym przypadku ten będzie zrobiony z kociego ciała. 
Przestań usprawiedliwiać swoje nawyki mówiąc , że jesz mało mięsa lub że jesz je rzadko i z umiarem. 
Jeśli nie przeszkadza ci w ustach lub w żołądku obecność martwego zwierzęcia, to znaczy cechujesz się morderczymi zachciankami.
Przyszłość naszej planety jest wegańska. Dostosuj się do niej.

Robert Kennedy walczy w CDC. Prof. Maria Dorota Majewska

Robert Kennedy walczy w CDC. Prof. Maria Dorota Majewska
Warto posłuchać emocjonalnego przemówienia Roberta F. Kennedy’ego Jr na wiecu przeciw korupcji w CDC w Atlancie.  CDC to odpowiednik polskiego Sanepidu. Kennedy oskarża kierownictwo działu szczepień CDC o zbrodnie przeciw ludzkości i świadome/celowe okaleczenie lub zabicie milionów amerykańskich dzieci toksycznymi szczepieniami, dla wielomiliardowych zysków karteli farmacji.  
W 1986 r. kartele te napisały i kupiły sobie ustawę (przekupiwszy amerykański Kongres), która daje im pełen immunitet prawny wobec oskarżeń o zabicie i okaleczenie toksycznymi szczepieniami niezliczonej liczby ludzi.  Ta ustawa zapoczątkowała ogromne epidemie okaleczeń, chorób  i zgonów poszczepiennych dzieci w USA, skutkiem których USA mają dziś  najbardziej zdegenerowane biologicznie i neurologicznie młode pokolenia na świecie.
Dlatego w USA z roku na rok spada IQ dzieci, większość uczniów jest niezdolna do uczenia się, młodzi ludzie nie są w stanie wyuczyć się nawet prostych zawodów, i mniej niż 10% młodych jest dostatecznie normalnych, żeby nadawać się do wojska.  Ludobójcza polityka i program szczepień narzucone społeczeństwu przez CDC i sankcjonowane przez Kongres i rząd, są bezpośrednio odpowiedzialne za spektakularny upadek USA jako siły ekonomicznej, politycznej, moralnej i militarnej.  Kraj bez zdrowych młodych pokoleń jest bez przyszłości.   
Polska idzie tym samym samobójczym torem co USA, zamiast śladem mądrzejszych (w tym zakresie) krajów Europy zachodniej, gdzie stosuje się mniej szczepień i są one dobrowolne.  Można mieć nadzieję, że rząd PiS oraz nowy Sejm będą mniej skorumpowane niż rządy PO i ocalą polskie dzieci przed szczepiennym kalectwem, a Polskę przed samozniszczeniem.  Nie można jednak polegać tylko na dobrej woli, wiedzy i uczciwości polityków. Zjednoczeni rodzice muszą walczyć o zdrowie swych dzieci oraz o przestrzeganie przez urzędy konstytucyjnego prawa każdego obywatela do wolności od przymusowych medycznych zabiegów i okaleczeń.   
Prof. Maria Dorota Majewska

Musztarda ma właściwości lecznicze, których nie znałeś

By Rainer Zenz - Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3391306


Ta smaczna przyprawa wspomagającą trawienie, ułatwia trawienie tłuszczów, ma działanie antybakteryjne, stymuluje układ krążenia i aktywność mózgu. Ale musztarda ma właściwości lecznicze, których nie znałeś:
Dzięki zawartości głównych składników gorczycy i kurkuminy ma właściwości przeciwbólowe, przeciwzapalne, uśmierza bóle. Nie każdy jednak wie, że musztardę można używać  zewnętrznie przy bólach stawów i mięśnispowodowanych stanami zapalnymi, reumatyzmem, urazami lub przeciążeniem. W  tradycyjnej ludowej medycynie w Rosji używa się musztardę do okładów bolących miejsc, co daje niemal natychmiastowe rezultaty.

Musztarda  właściwości lecznicze
Składniki
1 łyżka musztardy
1 łyżka miodu
½ łyżeczki drobnej soli
Wymieszać dokładnie wszystkie składniki, jeśli konsystencja jest zbyt gęsta można rozrzedzić dolewając trochę przegotowanej wody. Przed snem, nasmarować dobrze bolące miejsca  mieszanką, obłożyć plastikową folią i obwinąć wełnianym szalikiem by utrzymać ciepło. Już po pierwszej aplikacji ból znacznie się zmniejszy.
Drobne oparzenia


KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę na Fb., a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony. Link:


Potrzymać kilka minut oparzone miejsce pod zimną bieżącą wodą, a następnie posmarować grubą warstwą musztardy schłodzonej w lodówce. Działa natychmiast uśmierza ból i pieczenie.
Infekcje, ból gardła
Nalać do miski gorącej wody i rozpuścić w niej łyżkę musztardy i łyżkę soli, wymoczyć stopy a następnie założyć ciepłe skarpety. Zabieg poprawi  cyrkulację krwi i zmobilizuje układ odpornościowy do walki z infekcją. Taka kąpiel z dodatkiem musztardy pomaga również w walce z grzybicą.

Musztarda na bóle mięśni, stawów, urazy, reumatyzm

Czy byłeś kiedyś w rzeźni i widziałeś jak giną zwierzęta? Widziałeś może tą wspaniałą humaniatraną śmierć? Długo byś musiał szukać -nic takiego nie ma, i nigdy nie będzie. Myślisz ,że zwierzęta z radością witają splamionego krwią rzeźnika? Niestety prawda jest inna, zwierzęta drżą z przerażenia, wyją , wołają o pomoc, która nigdy nie nadejdzie.

niedziela, 29 października 2017

Ciekawe co one jedzą ?

Zdjęcie użytkownika Jarosław Morawski.

BEZ PRZEBACZENIA ( sobie i innym) NIE MA UZDROWIENIA!

 BEZ PRZEBACZENIA ( sobie i innym) NIE MA UZDROWIENIA!

Znajdź na obrazku prawdziwego zwierzoluba. ~Miej odwagę być inny niż wszyscy!~ Stój po stronie DOBRA i pomnażaj je.

Zdjęcie użytkownika Anna Cooke.

Owoce upiększają!Spożycie owoców i warzyw dostarcza nam karotenoidów

Jak szybko i zdrowo poprawić swój wygląd? Półki drogerii uginają się pod ciężarem środków, które obiecują nam szybkie efekty. Każdy krem kusi zapewnieniami o pięknej, zdrowej skórze czy „promiennym” i „świeżym” wyglądzie. Jednak badania dowodzą, że wystarczy… niewielka zmiana diety.Karoteidy są żółto-czerwonymi pigmentami organicznymi. Te związki fitochemiczne pozwalają chronić tkanki skóry, a także przyczyniają się do zwalczania procesów związanych ze starzeniem zwyrodnieniowym, chorobami układu sercowo-naczyniowego, cukrzycą, a nawet niektórymi nowotworami. Czy te substancje wpływają również na zdrowy i atrakcyjny wygląd naszej skóry? Pigmenty te odpowiadają za nadanie skórze koloru, w szczególności naturalnego żółtawego kolorytu cery. Naukowcy sądzą, że żółty kolor sygnalizuje zdrowie u posiadacza takiego zabarwienia. Potwierdzeniem są preferencje ewolucyjne – dla osobników płci przeciwnej właśnie taki koloryt jest najbardziej przyciągający.

Naukowcy ze szkockiego uniwersytetu St Andrews postanowili więc sprawdzić, jak ilość zjadanych codziennie warzyw i owoców wpłynie na wygląd. Przeprowadzili sześciotygodniowe badanie, w którym wzięło udział 64 ochotników rasy białej. Badani na wstępie uzupełniali szczegółowy kwestionariusz dotyczący ilości spożywanych owoców i warzyw. Następnie wykonywano im zdjęcie twarzy. Pomiary – zarówno kwestionariusz, jak i fotografie – powtórzono po trzech oraz sześciu tygodniach – w dniu zakończenia eksperymentu. W trakcie tych 6 tygodni badani nie mogli korzystać z solarium czy z samoopalaczy, a do zdjęć musieli pozować pozbawieni nawet odrobiny makijażu. Dzięki temu badacze mieli pewność, że nic oprócz diety nie wpłynęło na odcień ich skóry.
Dlaczego zwracamy uwagę na żółty pigment skóry?
KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę na Fb., a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony. Link:



Chociaż fraza „cera żółtawa” kojarzy się negatywnie, w rzeczywistości taki odcień ludzkiej skóry jest przez większość z nas odbierany jako atrakcyjny. Kolor żółty rozświetla twarz i pozbawia ją szarości. W jednym z badań, gdy uczestnicy mieli uatrakcyjnić przedstawiane im na komputerze ludzkie twarze za pomocą manipulacji kolorystyką, zdecydowana większość zwiększała nasycenie fotografii żółcią (niezależnie od rasy osób, których twarze poddawano manipulacji). Twarze żółte oceniane były jako bardziej atrakcyjne i zdrowsze. Co ciekawe, obecność żółtych barwników podnosi atrakcyjność nie tylko u ludzi. Również ptaki (np. dzwońce) wysoko cenią obecność żółtych elementów w ubarwieniu partnera.
Po zakończeniu eksperymentu fotografie uczestników były mechanicznie analizowane pod względem odcienia skóry oraz przedstawiane niezależnym sędziom oszacowującym poziom zdrowia i atrakcyjności sfotografowanej osoby. Okazało się, że wzrost spożycia owoców i warzyw zwiększa żółte i czerwone zabarwienie skóry. Ta zależność wystąpiła jednak dopiero po 6 tygodniach badania. Ci z badanych, którzy w trakcie trwania eksperymentu jedli więcej warzyw i owoców, zostali ocenieni nie tylko jako bardziej atrakcyjni od innych (i od siebie samych z początku eksperymentu), ale również bardziej zdrowi. Co więcej, okazało się, że już niewielkie zwiększenie ilości warzyw i owoców w diecie (4 porcje dziennie) przekładało się na poprawę wyglądu – już 2,9 porcji więcej sprawiało, że badani wyglądali na zdrowszych, zaś 3,3 porcji – poprawiało ich atrakcyjność.
W Internecie roi się od blogów zachwalających drogie i podobno skuteczne kosmetyki, bogate w rozmaite związki chemiczne o skomplikowanych nazwach. Jednak wyniki badania Whiteheada i jego współpracowników wskazują, że są tańsze i „smaczniejsze” sposoby na poprawę stanu naszej skóry. Jeśli więc zależy nam na zdrowszym wyglądzie, warto zainwestować nie w kosztowny krem, a zakupy w osiedlowym warzywniaku!

sobota, 28 października 2017

Zdjęcie użytkownika Białe kłamstwa.

Witamina D3 – niedobory, nadmiary i dawkowanie

Plik:2012-07-26 16-13-01-sun.jpg

Minęło lato, którego tak naprawdę nie było. I to już drugi rok z rzędu. Po letnich deszczach i mżawkach, mamy czas jesiennych mżawek. Coraz wcześniej robi się ciemno, a słonecznych chwil, tak jak w nieobecnym lecie, jak na lekarstwo. Wraz z przyjściem jesieni spada też odporność. Częściej łapiemy infekcje, takie jak przeziębienia czy grypy. Czasami napatoczy się też coś groźniejszego, np angina czy zapalenie oskrzeli lub płuc. W telewizji koncerny farmaceutyczne bardzo agresywnie reklamują swoje cudowne preparaty. Najczęściej są to połączenia leku przeciwzapalnego (NLZP), pseudoefedryny i dextrometorfanu.

Złośliwi mawiają, że przeziębienie nie leczone trwa nawet tydzień, zaś leczone trwa tylko siedem dni. I takie są fakty – na przeziębienie i grypę nikt lekarstwa nie wynalazł. To, co sprzedają w telewizji, ledwo maskuje objawy. Ledwo. Bo dalej kaszlesz i charczysz, dalej z nosa leje się woda jak z kranu. No i nic nie powstrzyma i nie wyleczy tego dyskomfortu, otępienia i poczucia rozbicia, jakie występuje przy tych chorobach.
Poza tym, zbijanie gorączki, jeśli nie przekracza ona 39,0 stopnia Celsjusza, jest bardzo złym pomysłem. A to robią wszelkie gripexy i inne cudownie niedziałające leki na przeziębienie i grypę. Gorączka to naturalny mechanizm obronny organizmu. W podwyższonej temperaturze układ odpornościowy człowieka dużo lepiej i wydajniej pracuje. No i podwyższona temperatura bardzo osłabia bakterie i wirusy, co czyni działania układu odpornościowego jeszcze bardziej skutecznymi. Gorączkę, którą należy bezwzględnie obniżyć wszelkimi możliwymi metodami (dwie tabletki Pyralgin, kąpiel w zimnej wodzie) to 40,0 stopnia Celsjusza i powyżej. No i oczywiście zaraz potem telefon na pogotowie. Więc panie i panowie, ostrożnie z tym obniżaniem gorączki, od 37 czy 38 stopni Celsjusza na pewno nie umrzecie.
WSZYSCY MAMY NIEDOBORY WITAMINY D3?!
No i w telewizji, w przychodniach i w internecie mamy nachalne promowanie tak zwanych szczepionek na grypę. Które nie działają. Ich skuteczność jest nawet niższa niż placebo, co potwierdziły analizy wpływowej organizacji naukowej Cohrane Collaboration sprzed kilku lat. No a szczepienia jak szczepienia, to jest materiał biologiczny, potencjalnie zaraźliwy, bo tam są też różne inne wirusy. Bo wirusy grypy hodowane są na ptasich zarodkach, a ptasich wirusów nie da się ot tak oczyścić, nie mamy tak precyzyjnych technologii. Więc trzeba to konserwować – i to czymś naprawdę silnym. I oczywiście tanim, bo liczy się zysk, bo „forsa musi się zgadzać”. Np związkami glinu i rtęci. A to już ma swoją szkodliwość. Jednemu i drugiemu oczywiście nie zaszkodzi. Ale trzeciemu osłabi zdrowie na lata, a jednego na tysiąc zabije.
Wracając do sprawy witaminy D3… Ludzkość nie przystosowała się jeszcze ewolucyjnie do mieszkania na europejskich szerokościach geograficznych, gdzie jest po prostu zbyt mała ilość słońca. Owszem, mamy bledszą skórę niż np mieszkańcy Afryki, co skutkuje większą produkcją witaminy D3. Jednak to nie wystarczy. Szczególnie w krajach takich jak Polska, Niemcy, Skandynawia, Wyspy Brytyjskie, kraje Bałtyckie, Białoruś itp.
Większość z nas, Polaków i Europejczyków, nie wytworzy odpowiedniej dawki tej substancji, i to często nawet w lecie. Powszechne niedobory odnotowuje się i w lecie, i w zimie (nawet 90% populacji w zimie, w lecie około 40-50%). Niedobory krytyczne natomiast notuje się w wielu chorobach. W tym tych przewlekłych i wyniszczających, nazywanych też „cywilizacyjnymi”. Przykłady tych chorób: nowotwory, stwardnienie rozsiane, zakażenia (m.in. HIV), depresja, cukrzyca i wiele innych. Suplementacja tej witaminy może znacznie poprawić stan wielu chorych.
OBJAWY NIEDOBORU WITAMINY
Sygnały i objawy niedoboru witaminy D3:
– bóle kostne i stawowe, bóle mięśni;
– fibromialgia;
– złe samopoczucie, chandra, depresja;
– złamania kości, próchnica zębów;
– osłabiona odporność, częste infekcje, np przeziębienie, grypa;
– biegunka, utrata apetytu, pieczenie w jamie ustnej;
– zwiększone ryzyko otyłości, insulinoodporności i cukrzycy, nadciśnienia tętniczego;
– niedobór witaminy D3 u kobiet ciężarnych zwiększa ryzyko schizofrenii, autyzmu i innych tego typu chorób u dziecka;
– mniejsza ilość witaminy D3 przyspiesza ogólny proces starzenia się organizmu.
KORZYŚCI Z WITAMINY
Korzyści z przyjmowania witaminy D lub z intensywnych kąpieli słonecznych:
– lepsze samopoczucie i większa żywotność;
– lepsza forma intelektualna, mniejsze ryzyko zapadnięcia na chorobę alzheimera i parkinsona;
– witamina D3 reguluje poziom cholesterolu;
– poprawia gospodarkę wapniową i fosforową. Blaszki wapniowe nie odkładają się w naczyniach, co zmniejsza ryzyko zawału i udaru. O tym napiszę za chwilę, bo to bardzo ważny temat – czyli kłamstwo cholesterolowe;
– pomaga leczyć astmę, w tym łagodzi objawy astmy opornej na leczenie silnymi lekami;
– zapobiega osteoporozie i złamaniom kości. Witamina D3, witamina K2-MK7, i przyswajalne formy wapnia i magnezu są obowiązkowymi preparatami stosowanymi w tej chorobie. Nawet część ortopedów je zaleca chorym;
– im niższy poziom witaminy D3 we krwi, tym silniejsze bóle menstruacyjne. Witamina D3 zmniejsza syntezę prozapalnych związków – prostaglandyn. A to zmniejsza dolegliwości menstruacyjne;
– u wszystkich chorych na nowotwory odnotowywano krytyczne niedobory witaminy D3. Ta witamina wydaje się zapobiegać niektórym formom raka i pomagać w leczeniu istniejących już nowotworów;
– jest zalecana w wielu chorobach autoimmunologicznych jako jeden z podstawowych suplementów. I to nieraz w bardzo wysokich dawkach. Naprawia ona układ immunologiczny (odpornościowy) i łagodzi jego autoagresję, czyli niszczenie własnych tkanek.
JAK STOSOWAĆ WITAMINĘ D3? JAKIE DAWKI WITAMINY D3 PRZYJMOWAĆ?
Nie ma tu jednoznacznego konsensusu, nawet w oficjalnej, akademickiej medycynie. Trzeba też pamiętać, że są dwie różne jednostki oznaczające ilość witaminy D3 w tabletce. Czyli mcg i I.U. Przelicznik tych jednostek wygląda tak: 10 mcg to 400 I.U. Norma WHO to właśnie 10 mcg, ale jest ona drastycznie zaniżona. Co widzą już i niektórzy lekarze, i producenci preparatów witaminowych. Górna granica spożywania witaminy D3 ustanowiona przez organ Unii Europejskiej to 100 mcg. Jednak stosowane dawki są często wyższe i wynoszą maximum 250 mcg. Jednak najczęściej nie ma potrzeby brania tak dużych dawek.
Istnieje też radykalna „frakcja” medycyny naturalnej, która zaleca okresowe branie nawet 12 500 mcg witaminy D3. Zdecydowanie odradzam tego typu praktyki, bo takie „eksperymenty” mogą mieć katastrofalne następstwa dla zdrowia. Nie znasz do końca swojego organizmu i nigdy nie możesz być w 100% pewien, jak organizm zareaguje na tak potężną dawkę. A przede wszystkim, polecam Ci zdrowy rozsądek. Warto wiedzieć, że w medycynie naturalnej też jest mnóstwo oszołomów, ludzi chorych psychicznie czy zwykłych oszustów, chcących mocno uszczuplić zawartość Twojego portfela.
– W okresie jesienno-zimowym (wrzesień-kwiecień) bierzemy minimum 50 mcg witaminy D3. Warto brać 100 mcg do 150 mcg. W przypadku głębokiego niedoboru bierzemy te wyższe dawki, czyli 200 mcg do 250 mcg. Zaczynamy od małych dawek, zwiększamy stopniowo, o 50 mcg co kilka dni.
– W okresie letnim, którego od dwóch lat w Polsce nie ma (maj-sierpień) bierzemy dawkę podtrzymującą w wielkości 25, 50 lub 75 mcg. Oczywiście, jeśli mamy stwierdzone badaniami niedobory, to nawet w okresie letnim zażywamy jej więcej.
CZY TRZEBA ROBIĆ BADANIA POZIOMU WITAMINY D3? CZY WITAMINĘ D3 MOŻNA PRZEDAWKOWAĆ?
Przed rozpoczęciem brania witaminy D3 warto wykonać badanie jej poziomu we krwi. Bada się podstawową frakcję, 25-OH-D3, i koszt takiego badania to 20 do 40 zł, w zależności od laboratorium. Badanie innej frakcji witaminy D3 w organizmie, czyli 1,25-(OH)2-D3 kosztuje ponad 120 zł i wykonuje się je przy podejrzeniu różnych chorób. Ja namawiam każdego Polaka bez wyjątku, by zrobił sobie badanie witaminy D3 (25-OH-D3). Większość z nich może być zszokowana, jak wielki ma niedobór.
Prawidłowy poziom witaminy D3 we krwi, wg oficjalnej normy medycznej, to 30 do 100 ng/ml. Niedobór krytyczny, zagrażający wieloma ciężkimi chorobami, to wartości poniżej 15 ng/ml. Jednak od lat mówi się, że tej witaminy D3 we krwi powinno być więcej, by organizm optymalnie pracował. Proponuje się przyjąć minimalną zawartość witaminy D3 we krwi na poziomie 50 ng/ml. W chorobach autoimmunologicznych, nowotworach, depresjach, parkinsonie itp itd, powinno to być nawet 80 ng/ml. Poziom potencjalnie toksyczny jest dużo wyższy niż górna zalecana norma, i wynosi 200 ng/ml. Nie oznacza to jednak, że mamy obżerać się tą witaminą i i przekraczać tę górną normę 100 ng/ml. Nie bądźmy oszołomami, no.
Polecam zrobić badanie poziomu witaminy D3 miesiąc po wprowadzeniu suplementacji. Potem badania powinno się robić regularnie co dwa miesiące. Uzupełnianie niedoborów tej witaminy może potrwać wiele miesięcy. Po osiągnięciu poziomu np 70 czy 80 ng/ml we krwi, bierze się dawkę podtrzymującą, 25 mcg lub 50 mcg, i również regularnie bada jej poziom we krwi.
JAKIE SĄ OBJAWY PRZEDAWKOWANIA I NADMIARU WITAMINY D3?
Przedawkowanie witaminy D3 zdarza się bardzo rzadko. Naprawdę trudno przedawkować tę witaminę. Opisywano nieliczne przypadki przedawkowań po przyjęciu preparatu jakiegoś szemranego producenta. W wyniku błędu w takim „garażowym” zakładzie produkcyjnym, zamiast np 100 mcg witaminy D3, w kapsułce było 100.000 mcg witaminy D3 lub więcej. I doszło do przedawkowania. Nadmiar witaminy D3 występuje w chorobie autoimmunologicznej o nazwie sarkoidoza. Także w gruźlicy i Nie należy też przyjmować witaminy D3 bez konsultacji z kumatym lekarzem w przypadku jakichkolwiek chorób nerek.
Objawy nadmiaru/przedawkowania witaminy D3 to:
– zmniejszony apetyt, nudności, wymioty i duże pragnienie;
– osłabienie, zmęczenie;
– wielomocz (zwiększona ilość oddawanego moczu), biegunki;
– obfite pocenie się, ból głowy, bóle oczu, swędzenie skóry;
– nadmiar witaminy D3 może prowadzić do hiperkalcemii (nadmiaru wapnia we krwi) oraz do tworzenia się złogów wapniowych w tkankach, co skutkować może niewydolnością nerek i układu krążenia.
WITAMINA D3 A WITAMINA K2. JAK JE BRAĆ?
Witaminę D3 koniecznie należy brać razem z witaminą K2 w formie MK7 (K2-MK7). Witamina D3 nie będzie działać bez jednoczesnego dodatku witaminy K2. Mało tego – dłuższe branie witaminy D3 bez dodatku witaminy K2 może sprawić problemy zdrowotne – m.in. obciążyć nerki i inne organy. Witamina K2 jest bowiem aktywatorem witaminy D3 i protein, jakie witamina D3 tworzy. I witamina K2 pomaga witaminie D3 usuwać wapń z miejsc, gdzie go absolutnie nie powinno być. Suplementacja witaminy D3 bez dodatku witaminy K2-MK7 grozi złogami wapniowymi w nerkach i sercu.
Ile brać witaminy K2-MK7 przy suplementacji witaminą D3? Nie ma tutaj jednoznacznej zgody:
– Znany na całym świecie dr Mercola proponuje bardzo radykalną, „konserwatywną” normę. Czyli aż 100 mcg witaminy K2-MK7 na każde 25 mcg witaminy D3. Więc biorąc dawkę 100 mcg witaminy D3, trzeba by brać aż 400 mcg witaminy K2-MK7. Biorąc 200 mcg witaminy D3, dawka witaminy K2-MK7 musiałaby być wielkości 800 mcg.
– Większość lekarzy i naturapeutów poleca dawki 100 mcg do 200 mcg witaminy K2-MK7 na dobę. Jeśli bierzesz od 25 mcg do 100 mcg witaminy D3, to bierz 100 mcg witaminy K2-MK7. Jeśli bierzesz powyżej 100 mcg witaminy D3, to dawka 200 mcg witaminy K2-MK7 w zupełności wystarcza. I ja to podejście popieram i tak biorę.
NIEDOBÓR WITAMINY D3 A KŁAMSTWO CHOLESTEROLOWE
Ciekawym faktem, tak na uboczu tematyki witaminy D3 jest to, że nauka akademicka (medycyna oficjalna) do dziś nie przyznała się do kłamstwa cholesterolowego, związanego pośrednio właśnie z witaminami D3 i K2. Otóż to nie cholesterol jest przyczyną miażdżycy, problemów kardiologicznych i udarów, ale m.in. niedobór witamin K2 i D3, niedobór magnezu, nadmiar wapnia niezjonizowanego.
Powstają wtedy zwapnienia w naczyniach krwionośnych. Organizm by chronić te naczynia, wyciąga cholesterol i „zalepia” nim te wapniowe blaszki. Jest to więc mechanizm obronny przez zwapnieniami i miażdżycą, a nie przyczyna miażdżycy! Bo to nie cholesterol był tam pierwszy, tylko odkładający się wapń. Cholesterol jest więc „balsamem”, który… czasowo „zalecza” naczynia uszkodzona przez blaszkę wapniową.
Co ciekawe, jeśli masz za małą ilość cholesterolu, bo obniżasz go lekarstwami (statynami) to skóra nie jest w stanie produkować witaminy D3 podczas nasłonecznienia. Bowiem witamina D3 (a także DHEA – hormon młodości, testosteron, kortyzol) powstają z… cholesterolu. Jest to bardzo ważny „szlak cholesterolowy”, który jest zaburzany przez statyny. Szybko się sypie wtedy cały organizm. Zamiast chronić się przed miażdżycą, jak zapewniają lekarze – wręcz przeciwnie, narażasz się na nią!
Bo organizm nie ma skąd brać cholesterolu, by „łatać” nim zwapnienia naczyń krwionośnych. Jednak nagłe odstawienie statyn, zwłaszcza jeśli osoba chora bierze je długo, może być bardzo niebezpieczne. To trzeba zrobić z głową. Porobić badania, uzupełnić niedobory D3 i inne, znaleźć kumatego naturapeutę, który nie jest oszołomem i leczy rzetelnie.
Ja polecam taką naturapeutkę ze Szczecina, jest najlepsza w mieście, a jej wiedzę doceniają nawet osoby spoza województwa Zachodniopomorskiego. Link do jej strony TUTAJ [KLIKNIJ]. Polecam ją dlatego, bo ma ogromną wiedzę i wyciągnęła mnie z najgorszej fazy choroby Hashimoto. Tak, ja, Jarek Kefir, też choruję i też mam swoje problemy, jak każdy. W dobie mnóstwa oszołomów czy zwykłych czubków udających naturapeutów i wyciągających od naiwnych ludzi gruby hajs, warto promować tych, którzy wkładają w swoją pracę i ogromną wiedzę, i serce.