sobota, 23 listopada 2019

Ludzie zabijają rocznie 70 miliardów zwierząt i marnują żywność wartą 750 miliardów dolarów





Jednym z najistotniejszych powodów absurdalności świata, w którym obecnie żyjemy jest to, że czerpiemy z zasobów, których nie dyskontujemy w zgodzie z ich pełnym przeznaczeniem, obwarowani arbitralnymi przekonaniami, które godzą w istotę zrównoważonego rozwoju. Rozwiązanie tej kwestii leży w naszej chęci do redukcji potrzeb, których de facto nie potrzebujemy.
Rocznie zabijamy około 70 miliardów zwierząt. Całkowita ilość pokarmu roślinnego (w 90% zjadanego przez zwierzęta) wystarczyłaby na wyżywienie od 17 do 27 miliardów ludzi.
Dane Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) wykazują, że w skali świata marnuje się rocznie ok. 1,6 miliarda ton żywności wartej ok. 750 miliardów dolarów (na Unię Europejską przypada ponad 140 miliardów euro strat). Codziennie marnotrawione jest 35-40 proc. wytwarzanego pożywienia, a jednocześnie na uprawy rolne wykorzystywanych jest 71 proc. całkowitego zużycia wody.
Grozę tej nonszalancji potęguję to, że wciąż ponad 2 miliardy ludzi cierpi z powodu niedożywienia, a prawie 800 milionów z powodu głodu.
W Polsce żyje ok. 2,5 miliona osób o dochodach poniżej minimum egzystencji. Jednocześnie Polacy wyrzucają na śmietnik ok. 30 proc. zakupów żywnościowych. Co najwyżej 0,5 proc. niewykorzystanego pokarmu jest dystrybuowane przez wspomagające ubogich banki żywności. Prawda jest taka, że im więcej jedzenia wytwarzamy, tym większe powodujemy straty.
Żywność marnowana jest na każdym etapie łańcucha dostaw – od produkcji i przetwórstwa, przez dystrybucję, po konsumpcję w  domach. Wielkie ilości produktów spożywczych marnuje się także podczas transportu i przechowywania, choć ten aspekt dotyczy raczej krajów słabiej rozwiniętych, gdzie zanim produkty dotrą od rolnika do konsumenta, zepsuciu ulega nawet 50-70 proc. jedzenia. Wynika to z braku przechowalni i chłodni; w takich krajach przetwórstwo istnieje w szczątkowej formie.
Marnowanie żywności przynosi straty nie tylko producentom i dystrybutorom, ale implikuje również bardzo negatywne skutki dla środowiska. Należy zwrócić przede wszystkim uwagę na straty energii zużytej w  procesie produkcji żywności i emisję gazów w trakcie jej utylizacji.
Każdego roku hodowanych jest na potrzeby żywnościowe około 70 miliardów zwierząt (wyliczenia nie uwzględniają ryb). Zintensyfikowana hodowla jest jednym z z decydujących czynników powodujących obecnie najpoważniejsze problemy środowiskowe. Odpowiada ona za 37% światowej produkcji metanu i 65% produkcji podtlenku azotu. Gazy te powstają z  procesu trawienia zwierząt, z odchodów i pestycydów, jak również z powodu wycinania lasów pod uprawę roślin przeznaczonych na pasze. Gazy zmagazynowane wcześniej w glebie i roślinności są uwalniane, a to przyczynia się do erozji. W tradycyjnym chowie olbrzymie ilości odchodów, mogłyby zostać wykorzystane jako naturalny nawóz, jednak na fermach przemysłowych takich odchodów jest po prostu za dużo. Stwarza to zagrożenie dla środowiska i  wód gruntowych. Zwierzęta niegdyś żywiące się tym, co dla człowieka niejadalne, a więc np. trawą czy odpadkami kuchennymi oraz przetwarzające to, co zjedzą na żywność: mleko, jajka czy mięso, dziś stają się dla człowieka „konkurencją”. Konsumują one np. wysokobiałkową soję czy ryby, z których wytwarzana jest dodawana do pasz mączka. Faszerowanie zwierząt antybiotykami sprawia, że dostają się one wraz z mięsem do organizmu człowieka, tylko po to, by dać produkt spożywczy o większej objętości, ale kilka razy niższej wartości odżywczej niż w wypadku zwierząt z hodowli tradycyjnej.
Rozwiązaniem tej sytuacji może być syntetyczna produkcja żywności. Wtedy po pierwsze nie zabijalibyśmy aż tylu zwierząt, a po drugie bardzo redukowalibyśmy cywilizacyjne problemy związane z marnotrawstwem.
Polska w 2013 r. wprowadziła zwolnienie z VAT darowizn żywności dokonywanych przez jej dystrybutorów i producentów oraz możliwość wliczenia jej wartości w koszty. Jednak takie same możliwości daje utylizacja żywności, łatwiejsza niż przekazywanie jej potrzebującym.
Polski parlament przegłosował ustawę, głoszącą, że sprzedawcy żywności w placówkach o powierzchni sprzedaży powyżej 250 metrów kwadratowych, będą musieli zawierać z organizacjami pozarządowymi umowy o nieodpłatnym przekazywaniu pokarmów na cele społeczne. Gdyby taka umowa nie została zawarta, sprzedawca mógłby zostać ukarany.  Problem w tym, iż duże sklepy i  hurtownie odpowiadają jedynie za 5 proc. marnowanej żywności. Prawo ma także kłopot z regulacją sposobów wykorzystania produktów, dla których minęła już data minimalnej trwałości.
Od przepisów oraz innowacji technologicznych ważniejsze są jednak umiar i  zdrowy rozsądek konsumentów. Przestańmy więc kupować dla zasady i wyrzucać wciąż zdatną do spożycia żywność.