poniedziałek, 29 czerwca 2020

Nawodnienie organizmu to podstawa

Wodą przesiąknięta jest cała atmosfera. Woda to pierwiastek życia, wypełnia każdą komórkę ludzkiego ciała, stanowi 83 proc. zawartości krwi, 75 proc. tkanki mięśniowej, 75 proc. mózgu, 22 proc. tkanki kostnej, ok. 60 proc. masy naszego ciała. Molekuły wody są mikroskopijnie małe, gdybyśmy policzyli wszystkie cząstki naszego ciała, stwierdzimy, że ilościowo molekuły wody stanowią 99 proc. wszystkich molekuł.
Woda ma kluczowe znaczenie dla naszego życia, a jej ilość i jakość ma podstawowy wpływ na funkcjonowanie naszego ciała, może ona wzmacniać lub osłabiać układ odpornościowy. W naszym organizmie nie ma komórki, dla której woda nie byłaby naturalnym źródłem energii. Od ilości i jakości wody zależy praca całych układów, takich jak krwionośny czy oddechowy, które bez wody przestałyby funkcjonować. Warto wiedzieć, jakie są najbardziej korzystne dla zdrowia właściwości chemiczne wody.
Funkcje wody:
– nawadnianie,
– remineralizuje
– podnoszenie poziom tlenu, dwutlenku węgla, współczynnika pH oraz elektrycznego potencjału komórki,
– usuwanie toksyn, pomoc w oczyszczaniu wątroby i nerek,
– podnoszenie poziomu energii, co poprawia aktywność umysłową i fizyczną,
– dostarczanie wielu niezbędnych soli mineralnych,
– każdy proces zachodzący w organizmie wymaga katalizującego albo bezpośredniego działania wody,
– woda ma kluczowy wpływ na procesy trawienne, a co za tym idzie, na utrzymanie właściwej wagi,
– woda skutecznie rozrzedza krew, może: pomaga przy nadciśnieniu i w chorobach serca
Wysoki poziom wodorowęglanów, magnezu i siarki poprawia właściwości terapeutyczne wody pitnej. Ekspozycja wody na promienie słoneczne wpływa na jej właściwości odżywcze. Światło oddziałuje także korzystnie na całą zgromadzoną w ludzkim organizmie wodę; podobną wrażliwość obserwujemy również w mitochondriach naszych komórek, w skórze oraz w węzłach chłonnych.
PROBLEMY Z ODWODNIENIEM
Odwodnienie nie dotyczy jedynie wędrowców na pustyni, pozbawionych zapasów wody. Często istnieją przewlekłe formy odwodnienia, które u większości cierpiących na tę dolegliwość nie dają klinicznych objawów. Jeśli ktoś myśli, że problem odwodnienia można rozwiązać przez picie coca-coli, pepsi lub słodkich, gazowanych napojów, jest w wielkim błędzie. Prawda jest zupełnie inna: pijąc duże ilości napojów zakwaszających nasz organizm, zwiększamy zapotrzebowanie na ilość wody, co pogłębia przewlekłe odwodnienie, gdyż dodatkowo zachodzi potrzeba zneutralizowania znacznej dawki zawartego w tych napojach kwasu, oraz przyczynia się do stanów zapalnych. Pijemy za mało czystej, zdrowej wody. Według prac badawczych przeprowadzonych w USA, których rezultaty opublikowano na łamach „The Archives of Diseases in Childhood”, ponad 70 proc. dzieci w wieku przedszkolnym nie ma w swojej diecie wody bez dodatków. Czystą wodę możemy pić w dużych ilościach, nawet do 4 proc. wagi swego ciała dziennie. Niemowlęta mają w swoim ciele procentowo najwięcej wody, a osoby starsze najmniej. Proces starzenia polega m.in. na tym, że organizm ma mniej wody, przez co komórki i skóra są bardziej suche, a aktywność całego organizmu, łącznie z układem nerwowym, jest coraz bardziej ograniczona. Picie dużych ilości zdrowej, czystej wody jest szczególne ważne w starszym wieku.
Odwodnienie organizmu przyczynia się do:
– nadciśnienia,
– udarów mózgu,
– zawałów serca i chorób serca,
– zaparć,
– chorób zwyrodnieniowych i bólów stawów.
Woda alkaliczna z dodatkiem wodorowęglanu magnezu:
– polepsza wchłanianie substancji odżywczych,
– optymalizuje neutralizację toksyn i wydalanie produktów przemiany materii,
– przechwytuje i niszczy wolne rodniki,
– obniża intensywność stanów zapalnych,
– podnosi wskaźnik zasadowości organizmu,
– wpływa na polepszenie się stanu zdrowotnego skóry,
– podnosi poziom stężenia dwutlenku węgla i wodorowęglanów we krwi,
– zwiększa skuteczność pracy hemoglobiny w zakresie wchłaniania dystrybucji tlenu w organizmie.
Dzięki temu, że spożywanie wysokoalkalicznej wody wzbogaconej w magnez i wodorowęglany polepsza skuteczność procesów trawiennych i wchłanianie substancji odżywczych, możemy liczyć na generowanie większej ilości energii i lepszą skuteczność wydalenia toksycznych produktów przemiany materii w komórce. Jednym z głównych fizjologicznych zadań wody jest wydalanie szkodliwych, zakwaszonych, ubocznych produktów metabolizmu komórkowego. Jednak w obliczu kumulacji toksyn będących nieodłącznym elementem procesów życiowych i wzmożonego gromadzenia się zakwaszonych, niepożądanych substancji pochodzących ze skażonego powietrza, wody i produktów spożywczych, organizm ludzki traci skuteczność w zakresie autoregulacji pH na korzystnym dla zdrowia poziomie.
WODA A SPRAWNOŚĆ INTELEKTUALNA
Woda wspomaga sprawność intelektualną, a stan niedostatecznego nawodnienia organizmu u młodych ludzi w wieku szkolnym może wpływać spowalniająco na przebieg wszelkich procesów myślowych. Niedobór wody upośledza funkcjonowanie mózgu. Nie jest prawdą, że mózg potrzebuje jedynie glukozy i tlenu – konieczna jest również woda, i to w dużych ilościach.
BIBLIOGRAFIA
1. Dr Mark Sircus, „Woda życia”, przekł. M. Szerocki, Kraków 2017.
Najwyższa Izba Kontroli udostępniła raport na temat sytuacji z barszczem Sosnowskiego w Polsce. Okazuje się, że niebezpieczna roślina ma tu „jak pączek w maśle”, zataczając coraz szersze kręgi.

W ciągu sześciu lat nie wypracowano ani spójnego i kompleksowego planu zwalczania barszczu Sosnowskiego, a podejmowane działania spotykały się z niezrozumieniem. W rezultacie niebezpieczna roślina tylko się rozrosła, a pieniądze przeznaczone na walkę z nią bezpowrotnie „wyrzucono w błoto”. UE dała Polsce pięć lat na przyjęcie przepisów odnośnie walki z tą rośliną, termin upłynął w lipcu ubiegłego roku.

Kontrola NIK obejmowała następujące instytucje i jednostki: Ministerstwo Środowiska, Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pięć wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz 21 urzędów miast i gmin. Do 652 miast i gmin w całej Polsce skierowano kwestionariusz, zgodnie z uzyskanymi danymi skupiska barszczu Sosnowskiego zauważono w 236 gminach, co stanowi 36,2% ogółu.

Jak ustaliłaa NIK, w Polsce nie wdrożono planu działania mającego na celu zwalczanie lub kontrolę barszczu Sosnowskiego, np. poprzez analizę głównych dróg przenoszenia się nasion. Nie dokonano też analizy zagrożeń związanych z rozrastaniem się rośliny ani tego, jakie podjąć środki i ile będą kosztować. Stworzono wprawdzie serwis, w którym można sprawdzić, gdzie rośnie barszcz Sosnowskiego, ale głębszą analizę swoich terytoriów zleciły tylko trzy województwa – zachodniopomorskie, łódzkie i podlaskie.

Według NIK środki na zwalczanie rośliny w Polsce są, ale nikt z nich nie korzysta, głównie z powodu braku wiedzy na ten temat. Zwalczanie barszczu Sosnowskiego było finansowane przez fundusze ochrony środowiska i ze środków unijnych, natomiast już w 2015 roku nabór wniosków o dofinansowanie walki z rośliną został unieważniony przez NFOŚiGW z powodu braku konkretnego planu działań. Tak więc jedni podjęli próbę walki z nim, inni w ogóle nic nie zrobiły, mimo tego, że wykryto ogniska szkodliwej rośliny. NIK zauważa też, że nie określono przepisów w sprawie utylizacji szczątków barszczy – nieprawidłowe pozbywanie się zlikwidowanych roślin grozi ich rozrośnięciem się.

Ojczyzną barszczu Sosnowskiego jest Kaukaz Północny. Botanicy po raz pierwszy opisali go w 1944 roku. Wkrótce roślinę zdecydowano się uprawiać jako paszę. Do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku był on masowo sadzony w europejskiej części Rosji, a kiedy przekonano się, że nie nadaje się do rolnictwa, pola zostały porzucone.

Sok barszczu Sosnowskiego zawiera potencjalnie toksyczne substancje (furanokumaryny), które gwałtownie zwiększają wrażliwość skóry na promieniowanie UV. Dlatego gdy sok dostanie się na skórę, pojawia się fotochemiczne zapalenie skóry, które jest analogiczne do poparzenia termicznego stopnia I-II-IIIA. Nie pojawiają się natychmiast, ale po kilku godzinach lub dniach. Sam dotyk rośliny jest bezbolesny.
Problem z tą rośliną dotyczy nie tylko Rosji, ale także Europy. W Polsce chwast nazywany jest też „zemstą Stalina”, a w Niemczech w 2008 roku został uznany za „trującą roślinę roku”.

Aby go powstrzymać, potrzeba kilku lat ciągłej walki. Wiele regionów Rosji przyjęło odpowiednie programy i przydzieliło budżety.
Żródło: https://wolnemedia.net/coraz-wiecej-groznego-barszczu-sosnowskiego/

niedziela, 28 czerwca 2020

sobota, 27 czerwca 2020

Obowiązkowe maseczki mogą się stać większym zagrożeniem dla ludzi i środowiska niż koronawirus


Wszechobecne chirurgiczne maseczki brutalnie wdarły się w nasze życie, a polskie władze zażądały, aby każdy dusił się w nich co miało rzekomo chronić nas przed zarażeniem się straszliwym koronawirusem.  Trudno się zatem dziwić że większość ludzi uznaję że samo ubranie maseczki powoduje że stają się bezpieczni. Pracownicy służby zdrowia noszą maski chirurgiczne i istnieją mocne dowody, że ogranicza to rozprzestrzenianie się infekcji wirusowych układu oddechowego w szpitalach. Nie ma jednak dowodów na to, że maski chirurgiczne chronią zwykłych ludzi przed zarażeniem lub przeniesieniem tego rodzaju infekcji.
Na początku rządowej pandemii, mądrość etapu zakładała, że maseczki przed niczym nie chronią, a wręcz same stanowią możliwe źródło infekcji. W założeniu maski mają powodować ewentualne ograniczenie rozprzestrzenianie się wirusa u osób wykazujących objawy zakażenia na przykład kaszlących albo kichających. Mimo że nie ma na to mocnych dowodów, nam jednak wmówiono, że zarażają ci, którzy nawet nie wiedzą że są chorzy żadnych objawów zakażenia. Nazwano ich bezobjawowcami i stwierdzając, że może nim być każdy, nakazano wszystkim zasłaniania ust i nosa, nawet nie podając w jaki sposób ktoś bez objawów może powodować infekcje.

Teraz gdy maseczki stały się obowiązkowe, zmieniono treść o nich na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia. Internauci zauważyli, że usunięto zdanie, w którym przestrzega się ich używających przed bakteryjnym zapaleniem płuc. Kto z nas wymienia szmacianą maseczkę co 15 minut? To wymaganie jest po prostu nierealistyczne do spełnienia zatem uznano, że lepiej aby Polacy nie czytali o wadach stosowania maseczek i o tym co im ewentualnie grozi, dlatego wyedytowano treść stosownie do potrzeb tej aktualnej mądrości etapu. 
Jasne jest zatem, że istnieją poważne niezamierzone konsekwencje zaleceń dotyczących powszechnego stosowania maseczek i z pewnością wpłynie to negatywnie na zdrowie populacji. Obecnie klasyfikuje się kilka negatywnych aspektów używania maseczek. 

Najczęściej przywołuje się przy tej okazji tzw. efekt Peltsmana. Chodzi o to, że wprowadzenie jednego środka bezpieczeństwa, takiego jak pas samochodowy, może prowadzić do innych ryzykownych zachowań, takich jak na przykład przekroczenie prędkości. Efektem Peltsmana nazywa się w psychologii zniekształcenie poznawcze, w którym zbyt wiele zasad bezpieczeństwa ochronnego zwiększa ryzyko wypadków z powodu fałszywego poczucia nietykalności.
W kontekście COVID-19 udowodniono, że używanie maski pozwala czuć się bardziej bezpiecznie, a tym samym minimalizować inne skuteczne zachowania ochronne - dystans społeczny i regularne mycie rąk. Chociaż nie ma wyraźnych dowodów na to, że dzieje się to podczas pandemii, kilka badań przeprowadzonych przed wybuchem śmiertelnej infekcji wykazało, że ludzie faktycznie gorzej myli ręce, kiedy nosili maski.

Poza tym maseczki mogą działać jako alternatywne drogi przenoszenia wirusa SARS-CoV-2. Aby tego uniknąć, muszą być prawidłowo noszone i usuwane. Ważne jest również, aby pamiętać, że ludzie dotykają twarzy średnio 15-23 razy na godzinę. ale na przykład maska, która nie przylega dobrze do twarzy, sprawia, że ​​ludzie dotykają jeszcze częściej oczu, nosa i ust. Po dotknięciu maski istnieje ryzyko, że wirus dostanie się na ręce, a następnie na inne powierzchnie, takie jak klamki, poręcze lub stoły.

Nie do przecenienia jest również kwestia ochrony środowiska. Brytyjscy naukowcy wyliczyli, że jeśli cała populacja Wielkiej Brytanii zacznie codziennie używać jednorazowych masek, spowoduje to rocznie powstanie 42 000 ton potencjalnie zanieczyszczonych i niezdatnych do recyklingu odpadów z tworzyw sztucznych. Gdy podobne obostrzenia zostaną wprowadzone w innych krajach, bilans śmieci będzie tylko rósł. Już teraz zauważa się ogromną liczbę zużytych masek w miejscach publicznych, co stanowi zanieczyszczenie środowiska i dodatkowe zagrożenie zakażeniem. 

Terapia pijawkami czyli HIRUDOTERAPIA ma szerokie zastosowanie.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.




Terapia pijawkami czyli HIRUDOTERAPIA ma szerokie zastosowanie.
Pijawka wkłuwając się w ciało wpuszcza hirudozwiązki, które znajdują się w ich gruczołach ślinowych i przenikają do ludzkiego organizmu, wywołują w nim istotne biochemiczne zmiany. Są one szczególnie pomocne w leczeniu:
✔️ chorób zakrzepowych
✔️ miażdżycy
✔️ nadciśnienia
✔️ trudno gojących się ran
✔️ bólów związane ze stanami zapalnymi
✔️ chorób płuc i oskrzeli
✔️ nerwic, depresji, tików nerwowych
Pijawki, które stosuję pochodzą ze sterylnych hodowli i posiadają certyfikat pochodzenia.
Zapraszam do kontaktu 📞 694 607 521



W działaniu pijawki najważniejsze jest to co wpuszcza do naszego organizmu - są to tzw. hirudozwiązki. Zapraszam do obejrzenia fragmentu mojego wykładu na ten temat.
Całość dostępna na YouTube https://youtu.be/9nz2m0gF4ac

Niezwykłe korzyści zdrowotne wynikające ze spożywania porów

Ilustracja

Już starożytni Egipcjanie, Grecy i Rzymianie, znali pory, uprawiali te warzywa i uważali je za bardzo pożywne i zdrowe. Dzisiejsza nauka ustaliła szereg korzyści dla organizmu człowieka, płynących ze spożycia porów
Pory należą do dwuletnich roślin zielnych z podrodziny cebuli. Za ojczyznę pora uważa się Azję Zachodnią, skąd roślina dotarła w region Morza Śródziemnego. Obecnie uprawia się ją w Ameryce Północnej i Europie. Największym światowym dostawcą porów jest Francja.
 Poprzeczny przekrój pędu
W Polsce por jest uprawiany na całym terytorium kraju, a pod względem popularności ustępuje mu jedynie cebula i czosnek. Smak pora jest delikatniejszy niż cebuli, przyrządza się je w specjalny sposób. Potrawą nadaje delikatny, lekko słodki aromat.

Najciekawszą i unikalną właściwością porów jest zdolność do magazynowania kwasu askorbinowego w bialej części rośliny. Żadna inna znan roślina nie ma takich właściwości. Poza tym pory posiadają wysoką zawartość wapnia, fosforu, żelaza, magnezu i siarki. Ponadto, ze względu na dużą ilość soli potasowych, pory mają działanie moczopędne i są również przydatne w przypadku szkorbutu, otyłości, reumatyzmu i dny moczanowej.

Zaleca się też ich spożywanie w przypadku poważnego przepracowania i zmęczenia psychicznego lub fizycznego. Por jest w stanie zwiększyć apetyt, poprawić czynność wątroby i pozytywnie wpłynąć na przewód pokarmowy. Jednak surowe pory nie są zalecane dla ludzi w przypadku chorób zapalnych żołądka, a także dwunastnicy.

Maszty telekomunikacyjne zabijają drzewa

Po 9 latach badań, nowe badanie odkryło, że emisje elektromagnetyczne z wież komórkowych wywołują „wysokiego stopnia szkody” u drzew w zasięgu masztów. Badanie lasów w Bamberg i Hallstadt, Niemcy, powiązało dane fotograficzne i obserwacyjne, i zmierzyło promieniowanie elektromagnetyczne.

„To stanowi zagrożenie dla drzew na całym świecie” – powiedziała Cornelia Waldmann-Selsam, współautor badania. „Te wyniki zgadzają się z faktem, że szkody wyrządzone drzewom przez wieże komórkowe zwykle zaczynają się na jednej stronie, przechodząc z czasem na całe drzewo”.
Inne badania pokazują niszczenie roślin przez promieniowanie bezprzewodowe. Holenderskie badanie z 2010 opublikowane w „Popular Science” wykryło, że WiFi wywołuje chorobę popromienną u drzew liściastych w tym „krwawienie i pęknięcia w korze” i „podobny do ołowianego połysk” na liściach. „W Holandii aż 70% miejskich drzew cierpi na zatrucie popromienne, w stosunku do 10% cierpiących 5 lat temu”.
Tysiące badań wiążą promieniowanie bezprzewodowe z niepożądanym wpływem na zwierzęta. Tylko 10 minut narażenia wywoływało zaburzenia nawigacyjne, komunikacyjne, trawienne i natlenienia u pszczół, prowadząc do wymierania ich kolonii. Promieniowanie bezprzewodowe osłabiało zdolności nawigacyjne i reprodukcyjne ptaków, i wywoływało niszczenie piór. U żab w okolicy wież występuje niska koordynacja ruchowa, asynchroniczny wzrost i 90-procentowy wskaźnik śmierci.
Bezprzewodowe technologie 5G wywołują udokumentowane szkody u ludzi, w tym raka, uszkodzenie DNA, przerwanie bariery krew-mózg, osłabiony przepływ krwi do mózgu, urazy w układzie rozrodczym; uszkodzenie prenatalne mózgu; zmniejszony poziom melatoniny i uszkodzenie mitochondriów, spermy i jąder; problemy poznawcze i z pamięcią, zaburzenia neurologiczne, zmiany hormonalne, Alzheimera; palpitacje serca, zmiany EEG, skutki słuchowe; zaburzenia układu odpornościowego, stres oksydacyjny i nadmiar wapnia, zdaniem pracy opublikowanej w Environmental Research Journal w 2018.
Kiedy świat czeka w izolacji, Facebook i inne korporacje w rekordowym tempie stawiają maszty 5G. „Scientific American”, najstarsze czasopismo naukowe w Ameryce, wydało następujące ostrzeżenie: „Nie mamy żadnego powodu by uważać, że 5G jest bezpieczna” („We Have No Reason to Believe 5G is Safe”).
Autorstwo: Robert F. Kennedy jr
Tłumaczenie: Ola Gordon
Źródło oryginalne: Fort-Russ.com
Źródła polskie: Wolna-Polska.pl, Chomikuj.pl/OlaGordon

niedziela, 21 czerwca 2020

sobota, 20 czerwca 2020

Zwykle fizjoterapeuta czy terapeuta manualny kojarzy się z

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, tekst „Terapia”

Zwykle fizjoterapeuta czy terapeuta manualny kojarzy się z terapią bólów kręgosłupa czy narządów ruchu. Bardzo często jednak w centrum mojego zainteresowania są narządy wewnętrzne, których zaburzenia są źródłem nierównowagi w całym organizmie.
Jestem dyplomowanym terapeutą manualnym, naturopatą, fizjoterapeutą i hirudoenergoterapeutą. Od trzynastu lat pracuje z ludźmi, łącząc w swojej pracy doraźną pomoc w konkretnych dolegliwościach i uwzględniając jednocześnie podejście holistyczne – człowieka jako pole energii.
Zapraszam do kontaktu 📞 694 607 521

WHO potwierdza, że jest skuteczny lek na Covid-19. Szczepionka nie będzie potrzebna?



W pędzie za szczepionką przeciwko koronawirusowi zapomniano, że zamiast niej można po prostu stworzyć lub odnaleźć skuteczne lekarstwo. To się wreszcie udało. WHO uznała za przełomową informację podaną przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie, którzy potwierdzili, że lek z grupy sterydów - deksametazon - zdecydowanie obniża śmiertelność osób najciężej chorych na COVID-19. Tym samym deksametazon ogłoszono pierwszym lekiem, którego skuteczność przeciw tej chorobie została potwierdzona klinicznie.

Deksametazon to znany od dawna, tani i powszechnie dostępny lek. Teraz okazało się, że może pomóc uratować życie poważnie chorym z powikłaniami po zakażeniu koronawirusem. Przedstawiciele WHO, a wraz z nimi rządy wielu państw świata, wciąż czekały aby wyprodukowano szczepionkę przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2, aby zaaplikować ją całej populacji.

Uparte parcie w kierunku szczepionki dziwiło wiele osób, wszak na chorobę Covid-19 powinno się szukać raczej lekarstwa, zwłaszcza, że ten wirus stale mutuje, więc szczepionek trzeba by było przyjmować bardzo wiele. Tym bardziej cieszy, że WHO przyznała, że znaleziono właściwy lek. Okazuje się, że polska służba zdrowia stosuje deksametazon w leczeniu objawów Covid-19 od początku epidemii, co potwierdził rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Dyrektor generalny WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus uznał, że deksametazon to przełom w medycynie i bardzo dobra wiadomość. Pogratulował rządowi brytyjskiemu, uniwersytetowi w Oxfordzie oraz wielu szpitalom i pacjentom w Wielkiej Brytanii, którzy przyczynili się do tych badań klinicznych.

Brytyjscy naukowcy twierdzą, że lek zmniejsza śmiertelność osób najciężej chorych o 30 procent, a u osób na tlenie o 25 procent. Dzięki deksametazonowi pacjenci z COVID-19, których leczenie obejmowało intubację i podłączenie do respiratora, mają większą szansę przeżycia. Wiadomo od dawna, że płuca osób za które oddychała maszyna są często uszkodzone i konieczne jest leczenie sterydowe. Nie odkryto zatem niczego nowego. Niektórzy lekarze twierdzą wręcz, że tych pacjentów nie tyle zabija Covid, co właśnie sama intubacja dodatkowo osłabiająca organizm. 

piątek, 19 czerwca 2020

W Chorwacji ogłoszono stan klęski żywiołowej po tajemniczej śmierci ponad 50 milionów pszczół

Ilustracja

Władze chorwackie ogłosiły klęskę żywiołową w najbardziej wysuniętej na północ prowincji Chorwacji po tym, jak dziesiątki milionów pszczół zginęły w wyniku podejrzenia zatrucia pestycydami.

Pszczelarze odkryli martwe roje pszczół w zeszłym tygodniu w regionie Medzimurje, w pobliżu granicy z Węgrami. Zniszczono jest około 1150 uli, a około jedna trzecia pszczelarzy w okolicy poniosła straty.

Ponad 50 milionów pszczół zostało zatrutych w północnym okręgu Medjimurje, który graniczy z Węgrami. W rezultacie prefekt okręgu Matija Posavets ogłosił w poniedziałek 15 czerwca br. klęskę żywiołową dla części okręgu Medjimurje. Inspektorzy weterynaryjni i lekarze badają przyczyny wszystkich przypadków śmierci owadów.

„Podejrzewamy, że pestycydy są przyczyną śmierci, ale śledztwo wciąż trwa, więc nic nie można powiedzieć na pewno”.
Minister rolnictwa Maria Vukovic powiedziała RTL, że analiza wykazała, że owady nie umarły z powodu choroby, ale odmówiła podania przyczyny, dopóki władze nie zakończą dochodzenia.

Pszczelarze byli zszokowani i zdruzgotani, gdy w poniedziałek 9 czerwca br. natknęli się na „dywany” milionów martwych pszczół na terenie między Podturnem a Gardinovacem w pobliżu granicy z Węgrami. Według lokalnej gazety, dwudziestu pszczelarzy straciło około sześćset uli, czyli około 50 milionów pszczół.
Deklaracja klęski żywiołowej pozwala państwu wypłacić odszkodowanie za straty w rolnictwie. Nad Adriatykiem mieszka około 10 tys. pszczelarzy, których 500 tys. uli produkuje około 8 tys. ton miodu rocznie.

Pszczoły mają również kluczowe znaczenie dla nowoczesnego rolnictwa, ponieważ znacznie zwiększają plony poprzez zapylanie od rzepaku po drzewa owocowe.

Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-chorwacji-ogloszono-stan-kleski-zywiolowej-po-tajemniczej-smierci-ponad-50-milionow

czwartek, 18 czerwca 2020

Coraz więcej groźnego barszczu Sosnowskiego

Najwyższa Izba Kontroli udostępniła raport na temat sytuacji z barszczem Sosnowskiego w Polsce. Okazuje się, że niebezpieczna roślina ma tu „jak pączek w maśle”, zataczając coraz szersze kręgi.

W ciągu sześciu lat nie wypracowano ani spójnego i kompleksowego planu zwalczania barszczu Sosnowskiego, a podejmowane działania spotykały się z niezrozumieniem. W rezultacie niebezpieczna roślina tylko się rozrosła, a pieniądze przeznaczone na walkę z nią bezpowrotnie „wyrzucono w błoto”. UE dała Polsce pięć lat na przyjęcie przepisów odnośnie walki z tą rośliną, termin upłynął w lipcu ubiegłego roku.

Kontrola NIK obejmowała następujące instytucje i jednostki: Ministerstwo Środowiska, Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pięć wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz 21 urzędów miast i gmin. Do 652 miast i gmin w całej Polsce skierowano kwestionariusz, zgodnie z uzyskanymi danymi skupiska barszczu Sosnowskiego zauważono w 236 gminach, co stanowi 36,2% ogółu.

Jak ustaliłaa NIK, w Polsce nie wdrożono planu działania mającego na celu zwalczanie lub kontrolę barszczu Sosnowskiego, np. poprzez analizę głównych dróg przenoszenia się nasion. Nie dokonano też analizy zagrożeń związanych z rozrastaniem się rośliny ani tego, jakie podjąć środki i ile będą kosztować. Stworzono wprawdzie serwis, w którym można sprawdzić, gdzie rośnie barszcz Sosnowskiego, ale głębszą analizę swoich terytoriów zleciły tylko trzy województwa – zachodniopomorskie, łódzkie i podlaskie.

Według NIK środki na zwalczanie rośliny w Polsce są, ale nikt z nich nie korzysta, głównie z powodu braku wiedzy na ten temat. Zwalczanie barszczu Sosnowskiego było finansowane przez fundusze ochrony środowiska i ze środków unijnych, natomiast już w 2015 roku nabór wniosków o dofinansowanie walki z rośliną został unieważniony przez NFOŚiGW z powodu braku konkretnego planu działań. Tak więc jedni podjęli próbę walki z nim, inni w ogóle nic nie zrobiły, mimo tego, że wykryto ogniska szkodliwej rośliny. NIK zauważa też, że nie określono przepisów w sprawie utylizacji szczątków barszczy – nieprawidłowe pozbywanie się zlikwidowanych roślin grozi ich rozrośnięciem się.

Ojczyzną barszczu Sosnowskiego jest Kaukaz Północny. Botanicy po raz pierwszy opisali go w 1944 roku. Wkrótce roślinę zdecydowano się uprawiać jako paszę. Do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku był on masowo sadzony w europejskiej części Rosji, a kiedy przekonano się, że nie nadaje się do rolnictwa, pola zostały porzucone.

Sok barszczu Sosnowskiego zawiera potencjalnie toksyczne substancje (furanokumaryny), które gwałtownie zwiększają wrażliwość skóry na promieniowanie UV. Dlatego gdy sok dostanie się na skórę, pojawia się fotochemiczne zapalenie skóry, które jest analogiczne do poparzenia termicznego stopnia I-II-IIIA. Nie pojawiają się natychmiast, ale po kilku godzinach lub dniach. Sam dotyk rośliny jest bezbolesny.
Problem z tą rośliną dotyczy nie tylko Rosji, ale także Europy. W Polsce chwast nazywany jest też „zemstą Stalina”, a w Niemczech w 2008 roku został uznany za „trującą roślinę roku”.

Aby go powstrzymać, potrzeba kilku lat ciągłej walki. Wiele regionów Rosji przyjęło odpowiednie programy i przydzieliło budżety.
Żródło: https://wolnemedia.net/coraz-wiecej-groznego-barszczu-sosnowskiego/

środa, 17 czerwca 2020

wtorek, 16 czerwca 2020

Czy w mięsie występują niebezpieczne substancje?



W przemyśle mięsnym często się powtarza, że mięso odgrywa bardzo ważną rolę w żywieniu każdego człowieka, ponieważ zawiera ogromną ilość niezbędnych substancji. Ale jednocześnie nikt nie mówi o tym, jakie niebezpieczne substancje można znaleźć w takich produktach i co może wynikać z używania niskiej jakości mięsa przez długi czas.
Dziś zwierzęta hodowane na mięso nie mogą swobodnie wypasać się i jeść świeżej trawy. Zwierzęta umieszcza się w ciasnych zagrodach, gdzie otrzymują pokarm GMO, różnorodne antybiotyki, a nawet hormony jako pokarm. Nie należy zapominać, że mięso jest przetwarzane również w fabrykach. Dodawane są do niego syntetyczne środki konserwujące, które można znaleźć w około 70% produktów mięsnych.

Specjaliści przeprowadzili badanie mięsa produkowanego w fabryce i odkryli, że zawiera ono ogromną ilość substancji, które mogą być niebezpieczne nie tylko dla zdrowia, ale także dla życia ludzkiego. Często producenci dodają do produktów benzoesan sodu lub jego analogi. Wraz z kwasem askorbinowym substancja ta tworzy nowy związek o właściwościach rakotwórczych. Może to powodować komórki rakowe w ludzkim ciele.

Zwierzęta otrzymują różnorodne stymulatory wzrostu, a w porównaniu do niektórych z nich hormony i antybiotyki są całkowicie nieszkodliwym suplementem. Niektórzy pozbawieni skrupułów producenci używają raktopaminy, która jest obecnie zakazana w 160 krajach. Ponadto w 27 krajach suplement jest uważany za bezpieczny, chociaż ma niezwykle negatywny wpływ nie tylko na stan zwierząt, ale także na zdrowie ludzi.
Powszechnie stosuje się azotany, aby bakterie nie rozmnażały się w mięsie i długo utrzymywał się wystarczająco jasny kolor. One także wraz z niektórymi aminokwasami są w stanie tworzyć niebezpieczne substancje o właściwościach rakotwórczych. I to nie wszystkie dodatki, które można znaleźć w produktach mięsnych. Z tego powodu producenci starają się zarobić więcej, ale wcale nie myślą o tym, jak regularne spożywanie takiego mięsa może wpływać na zdrowie konsumentów.

niedziela, 14 czerwca 2020

Aluminium niszczy Twój ośrodkowy układ nerwowy


Drogi Czytelniku,
to oburzające: toksyczne metale ciężkie, na przykład ołów czy rtęć, można znaleźć wszędzie w naszym otoczeniu – w tak dużych ilościach, że trafiają do naszego krwiobiegu.
Jest jeszcze jeden niebezpieczny metal ciężki, który znajduje się w wielu przedmiotach w Twoim domu, masz go zapewne w swojej kuchni albo łazience.
To aluminium, metal, który ma wiele wspólnego z chorobą Alzheimera.
Badania wykazują, że metal występujący w zwykłym kawałku kuchennej folii może wpływać na Twój ośrodkowy układ nerwowy w podobny sposób jak choroba Alzheimera.
A ostatnio nowe badanie opublikowane we francuskim czasopiśmie medycznym Morphologie wykazało, że aluminium może nawet zajmować jedno z głównych miejsc, jeżeli chodzi o działanie neurotoksyczne w  niektórych grupach ludzi predysponowanych genetycznie.
Nie wiemy jeszcze, jakie predyspozycje genetyczne mogą sprawiać, że jest się bardziej podatnym od innych osób. Ale wiemy, że działanie tego metalu może być potencjalnie wyniszczające.
Na przykład, w przypadku spożycia, aluminium może zaburzyć równowagę bakterii jelitowych – co będzie miało wpływ na Twoją odporność i nastrój oraz zwiększy ryzyko cukrzycy, a nawet raka.
A jeżeli używasz antyperspirantu na bazie aluminium, zwiększasz ryzyko wystąpienia torbieli i guzów nowotworowych w tkance piersi.
Ponieważ aluminium występuje obficie w powłoce ziemskiej, trudno go całkowicie uniknąć. Co więcej, CDC szacuje, że zjadamy codziennie niemal 10 mg aluminium, nie zdając sobie z tego sprawy!
Oto, jak możesz zminimalizować ryzyko:
1. Czytaj etykiety
Aluminium dodaje się do przetworzonych serów, proszku do pieczenia i innych produktów spożywczych, co na etykiecie jest przedstawiane jako „pirofosforan sodu” lub „ siarczan sodowo-glinowy”.
2. Zrezygnuj z antyprespirantów
FDA uprawnia do stosowania aluminium w antyprespirantach, więc zamiast nich najlepiej wybrać dezodorant. Nie zapewni Ci suchości, ale będzie chronić przed nieprzyjemnym zapachem.
3. Lecz zgagę naturalnie
Dostępne bez recepty leki na nadkwasotę nie tylko są pełne aluminium, ale mogą również wywołać krwawienie żołądka. Wypróbuj gumę do żucia lub nawet naturalny suplement z lukrecją, który będzie zapobiegać nagromadzeniu kwasów.
4. Zrezygnuj z fluoru
Fluor może łączyć się z aluminium i ekspresowo dostarczać go do mózgu. Stosuj pasty do zębów i płynów do płukania ust niezawierające fluoru; a jeżeli fluor jest dodawany do wody pitnej, zainwestuj w system do odwróconej osmozy.
5. Gotuj bezpiecznie
Unikaj używania sztućców wykonanych z aluminium lub owijania lub podgrzewania jedzenia w folii aluminiowej.
Lekarz medycyny holistycznej może zbadać zawartość metali ciężkich w Twoim organizmie, a jeżeli ich poziom okaże się wysoki, wypłukać je, stosując chelatację.
Życzę zdrowia,
dr n. med. Glenn S. Rothfeld
——
PILNE: Ciężko pracowałem nad sposobami pokonania jednej z dolegliwości, której moi pacjenci najbardziej się obawiają: UTRATY PAMIĘCI. W ten sposób powstał mój nowatorski protokół, dzięki któremu „OBUDZISZ” uśpione komórki mózgowe. POPRAWISZ pamięć… i COFNIESZ objawy choroby Alzheimera. Co ważne, proces naprawy pamięci rozpocznie się już po 48 godzinach od wdrożenia mojego 3-etapowego protokołu. Nie przeocz tej okazji. Kliknij tutaj, aby bezpłatnie poznać przełomowe wystąpienie.
——
Źródła:
Aluminum, the genetic apparatus of the human CNS and Alzheimer’s disease (AD).
sciencedirect.com
How Dangerous is Aluminum for People? What’s in Your Armpit?
peoplespharmacy.com
What Foods Contain Harmful Aluminum.
livestrong.com

Newsletter e-Porady Zdrowotne jest publikowany przez Summit Media Polska sp. z o.o. ul. Fleminga 33B, 03-176 Warszawa. Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy w Warszawie XIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS: 0000779295. Kapitał zakładowy 5 000,00 zł. NIP: 5242883827, REGON: 383032612. Aby się z nami skontaktować, proszę pisać na adres: kontakt@e-poradyzdrowotne.pl

sobota, 13 czerwca 2020

Według WHO "bezobjawowi" nosiciele koronawirusa nie zarażają albo zarażają


Flaga WHO Światowa Organizacja Zdrowia, WHO, to agenda ONZ, która w dużej mierze odpowiada za chaos jaki powstał na świecie na skutek ich rekomendacji z powodu ekspansji koronawirusa SARS-CoV-2. WHO miota się w czasie tej epidemii od ściany do ściany, jak pijany. Początkowo lekarze z ONZ przekonywali nawet, że wirus nie rozprzestrzenia się z człowieka na człowieka, a potem stwierdzili, że zarażać mogą nawet ci, którzy nie mają żadnych objawów. Na podstawie tych wierzeń zamaskowano wiele społeczeństw. Teraz, dr Maria Van Kerkhove, szefowa oddziału WHO ds. nowych chorób i chorób odzwierzęcych przyznała, że osoby o bezobjawowym przebiegu koronawirusa "bardzo rzadko" zakażają COVID-19
Agencje informacyjne na całym świecie poinformowały, że WHO podważa teorię o "bezobjawowych nosicielach" jako głównych odpowiedzialnych za rozprzestrzenianie się epidemii. Oznacza to, że decyzje kolejnych rządów o obowiązkowych maseczkach dla obywateli, uzasadniane właśnie potrzebą zahamowania transmisji wirusa, były błędne oraz szkodliwe dla ludzi.

"To wciąż bardzo rzadka sytuacja, by osoba z bezobjawowym przebiegiem choroby rzeczywiście zakażała innych ludzi" - powiedziała epidemiolożka dr Maria van Kerkhove z WHO o możliwości zarażania przez bezobjawowego zakażonego
Pracująca dla WHO lekarska dodała, że jej twierdzenie podparte są badaniami z wielu państw dotkniętych epidemią. Wzbudziło to liczne kontrowersje, bo wcześniej to samo WHO zalecało dystans społęczny i stosowanie maseczek. Teraz okazuje się, że to wszystko nie miało sensu o ile pacjent nie wykazywał żadnych objawów Covid-19, a lista ta jest naprawdę długa. Można zażartować, że wszystkie objawy to może być Covid-19 i żadne objawy to też może być Covid-19. Taka jest oficjalna wykładnia akceptowana przez medycynę dlatego oświadczenie pani dr Maria van Kerkhove, zszokowało wielu ludzi. 
Zapewne były jakieś naciski na WHO, aby "odszczekać" to co powiedziała szefowa oddziału WHO ds. nowych chorób i chorób odzwierzęcych. We wtorek podczas sesji Q&A w sieci pani dr Maria Van Kerkhove wycofała się ze swoich słów. Dodała, że pytanie dotyczące "bezobjawowego rozprzestrzeniania się wirusa jest bardzo złożone" i "właściwie nie mamy na to jeszcze odpowiedzi". Innymi słowy nie potwierdziła, że taka transmisja od "bezobjawowca" rzeczywiście następuje, ale uznała tą kwestię za nierozstrzygniętą.

Fakt, że nie ma dowodów na to, że ktoś bez objawów choruje i zaraża, jest powszechnie pomijany. Istnieje spór naukowy w tej dziedzinie. Międzynarodowa grupa naukowców, kierowana przez prof. Holgera Schunemanna, epidemiologa klinicznego na McMaster University w Ontario w Kanadzie, przeanalizowała 172 badania przeprowadzone w 16 krajach na całym świecie. Analizowano w nich związek między dystansowaniem społecznym, noszeniem masek i ochroną oczu a ryzykiem zakażenia się koronawirusem. Wnioski wskazują, że stosowanie tych środków ochrony zmniejsza ryzyko zarażenia. Badania zostały opublikowane w najnowszym wydaniu prestiżowego czasopisma medycznego The Lancet. 
WHO zamierzało wydać zalecenia odnośnie noszenia maseczek dowodząc na podstawie tego baddłó: ania, że najskuteczniej chroni nas noszenie maseczek oraz utrzymywanie dystansu społecznego. Tym samym słowa wypowiedziane przez pracowniczkę WHO, która kwestionuje możliwość transferu wirusa przez tzw. "bezobjawowo chorych", musiały wzbudzić zamieszanie, bo oznaczają one tyle, że te środki ochrony są zupełnie zbędne.