poniedziałek, 24 kwietnia 2017

„Otwarte fermy” – hodowcy ocieplają swój wizerunek


Przedwczoraj hodowcy z kilku województw udostępnili fermy „dla zwiedzających”. Chcą pokazać, że obrońcy zwierząt nie mają racji i że życie zwierząt na fermie to bajka.
80 procent ferm znajduje się na terenie województw: małopolskiego, lubuskiego, zachodniopomorskiego, lubelskiego i wielkopolskiego. To tam hodowcy postanowili wyjść z inicjatywą „otwartych ferm”. Pomysł jest przerażający, nie tylko dlatego, że promuje przemysł zabijania na futra, ale już przez sam dodatkowy stres, który hodowcy zafundują umęczonym zwierzętom.
Polski Związek Hodowców Zwierząt Futerkowych uważa natomiast, że pomysł jest przedni. I że ludzie przekonają się, że właściciele ferm nie mają nic do ukrycia. A także, że warunki, w jakich przetrzymywane są zwierzęta, są dobre. Innego zdania są przedstawiciele organizacji prozwierzęcych. Wiedzą, że hodowcy robią teraz wszystko, żeby w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt nie znalazł się zakaz prowadzenia ferm i gorączkowo szukają poparcia.
„To, co dzieje się, kiedy na fermie jest pełna obsada zwierząt, a pracownicy nie wiedzą, że są nagrywani, można zobaczyć na filmach publikowanych m.in. przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki” – powiedział dla PAP Krzysztof Witalewski z OK. „Lokalni urzędnicy i dziennikarze zobaczą specjalnie przygotowane i wysprzątane obiekty, ze świeżo wywiezionymi odpadami. Jeśli nie mają wiedzy na temat potrzeb gatunkowych norek, mogą łatwo uwierzyć zapewnieniom właściciela, że zwierzęta które widać na fermie są w dobrym stanie. W kwietniu, w okresie przed wykotem, na fermie znajduje się tylko stado podstawowe, gdyż jak co roku, 90 proc. zwierząt zostało zabitych na początku zimy.”