Nie wszystkie treści z opublikowanych artykułów, odzwierciedlają poglądy admina..

STRONA TA ZOSTAŁA ZAŁOŻONA W CELU PROPAGOWANIA ZDROWEGO STYLU ŻYCIA I ODŻYWIANIA. NIECH MOJE BEZINTERESOWNE DZIAŁANIE PRZYSPORZY KORZYŚCI JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBIE LUDZI I ZWIERZĄT. BO ZDROWIE SIĘ TYLKO TAKIE MA JAK SIĘ O NIE ZADBA.

piątek, 30 września 2016

Recepta na epidemię zdrowia.

Recepta na epidemię zdrowia.
asaul
Nie ma dróg na skróty w osiąganiu zdrowia. Wypowiedź dra Andrew Saul’a na ten temat, z którą w pełni się zgadzam. Jeśli chcemy miećepidemię zdrowia, to musimy stworzyć ją sobie sami – posiłek po posiłku!
P.S. Żałuję jedynie, iż żyjemy w czasach, w których żywność pryskana środkami ochrony roślin jest „normalna” (konwencjonalna), zaś jedzenie wolne od tego typu trucizn jest „organiczne”. Czyli jakby bardziej… luksusowe, również niestety cenowo (jeśli je kupujesz, a nie uprawiasz w swoim ogródku). Nie dalej jak kilkadziesiąt lat temu każde jedzenie było „organiczne” i nie trzeba było płacić za nie fortuny (certyfikaty „organiczności” są kosztowne dla rolnika ekologicznego). Na szczęście jest domowy sposób na usunięcie pozostałości pestycydów z powierzchni „normalnych” warzyw i owoców, o którym pisałam tutaj. Czy działa? Pewnie tak – odzyskałam zdrowie i witalność nie mając przecież na początku dostępu do produktów organicznych i będąc niejako skazana na produkty konwencjonalne. Jak się okazało nie tylko się nimi nie zatrułam, ale wręcz… odtrułam.
Wniosek? Lepiej jeść warzywa i owoce nawet i konwencjonalnie uprawiane (byle dużo, świeże i możliwie najmniej przetworzone) niż żadne! :)

Gdzie znajdziemy wit. E. Witamina młodości.


Nieczęsto w nauce mamy do czynienia z rodzeństwem, które ręka w rękę pracuje nad jakimiś odkryciami w  dziedzinie witamin. Mówiliśmy już o braciach Williams, którzy byli zafascynowani witaminami z grupy B, dzisiaj natomiast przedstawię sylwetki dwóch innych braci, a są to dwaj praktykujący swego czasu w Kanadzie lekarze: kardiolog dr Wilfred E. Shute (1907-1982) oraz jego starszy brat, położnik i ginekolog dr Evan V. Shute (1905-1978), zajmujący się badaniami nad witaminą E. To dzięki pracom tych dwóch lekarzy cały świat dowiedział się jakim cudem jest witamina E dla ludzkiego organizmu, aczkolwiek ich śmiałe pionierskie prace  dotyczące możliwości terapeutycznych witaminy E były wyśmiewane i odrzucane. Mimo tego, że efekty kuracji w obleganej przez pacjentów klinice braci Shute w Ontario mówiły same za siebie. Były tak spektakularne, że sami bracia Shute w 1948 roku opowiedzieli się za tym, aby witamina E był wydawana niczym lek, czyli na receptę: bo… działała dosłownie jak lek! A na co działała?
Otóż jak już wspomniałam dr Evan Shute był ginekologiem i położnikiem. Interesowało go w jaki sposób witamina ta może pomóc kobietom zarówno w samym zajściu w ciążę jak również w utrzymaniu ciąży. Już od lat 20-tych ubiegłego wieku wiedziano o tym, że w tych sytuacjach pomaga olej z kiełków pszenicy, bogaty w witaminę E (odkrytą w 1922 roku). Jednocześnie odkryto, iż szczury karmione tłuszczem zwierzęcym (słoniną) traciły zdolność do rozmnażania się, stawały się bezpłodne. Dopiero po dodaniu do diety warzyw zielonolistnych oraz kiełków pszenicy powracała im płodność (dotyczy to zarówno samic jak i samców – witamina E ma wpływ również na zdolność spermy do zapłodnienia). Warto wiedzieć, że jedynie rośliny mają zdolność syntezy witaminy E. Ani zwierzęta ani ludzie tej zdolności nie posiadają i muszą dostarczać ją wraz z pożywieniem.
Okazało się, że dzięki suplementacji naturalną witaminą E można było nie tylko pomóc pacjentkom zajść w upragnioną ciążę i/lub utrzymać ją (u kobiet cierpiących na nawykowe poronienia). Oto wkrótce bracia Shute odkryli, że naturalna witamina E rewelacyjnie działa również w wielu innych sytuacjach. Działała nałożona zewnętrznie na rany oparzeniowe. Działała przyjmowana wewnętrznie przy chorobie wieńcowej i chromaniu przestankowym. W zasadzie przy zagrożeniu jakąkolwiek blokadą naczyń krwionośnych bracia Shute używali z sukcesem witaminy E w odpowiednich dawkach. Dawali ją ludziom po zawałach. Dawali ją ludziom z różnymi formami chorób serca.  I to działało! Drzwi do ich kliniki (Shute Institute for Clinical and Laboratory Medicine) w London (kanadyjskie miasto w prowincji Ontario) się nie zamykały. Wieść o sukcesach braci Shute rozchodziła się z ust do ust. I to wszystko w czasach, kiedy o witaminie E nie wiedzieliśmy tylu rzeczy co teraz, a formą stosowaną przez braci Shute była jedna tylko z ośmiu istniejących w naturze, czyli D- alfa-tokoferol. Witamina E działa raczej wolno, potrzeba czasem tygodni aby odczuć jej działanie, ale zaskoczeniem dla doktorów Shute było to, że dawała takie spektakularne efekty!
Oto co zdołali ustalić przez 20 pierwszych lat swojej praktyki:
1936 r: bogaty w witaminę E olej z kiełków pszenicy leczy chorobę niedokrwienną serca
1940 r.: witamina E może być czynnikiem prewencyjnym przyendometriozie u kobiet oraz czynnikiem leczniczym w miażdżycy
1945 r.: witamina E wykazuje działanie w przypadku krwawień skóry i błon śluzowych oraz w zmniejszaniu zapotrzebowania na insulinę u diabetyków
1946 r.: witamina E w znaczący sposób pomaga w gojeniu się ran, w tym wrzodów (wykwitów) skórnych. Wykazuje też skuteczność przychromaniu przestankowym, ostrych stanach zapalnych nerek, zakrzepicy, marskości wątroby, zapaleniu żył. Witamina E wzmacnia i reguluje pracę serca.
1947 r.: witamina E sprawdziła się użyta przy gangrenie, chorobie Burgera, retinopatii i zapaleniu naczyniówki oka.
1948 r.: witamina E jak się okazało pomaga chorym na toczeń rumieniowaty i tym cierpiącym na „krótki oddech” (astma)
1950 r.: witamina E okazała się być efektywnym środkiem na żylakijak również na rozległe oparzenia.
Doświadczenia kliniczne dotyczące około 30 tysięcy pacjentów potraktowanych przez doktorów Shute witaminą E zostały opisane w napisanych przez nich książkach:
1954 r.: bracia Shute publikują podręcznik dla lekarzy („Alpha Tocopherol in Cardiovascular Disease”)
1956 r.:  wychodzi książka popularno-naukowa dla pacjentów („Vitamin E for ailing & healthy hearts”)
Pionierski protokół braci Shute jaki opracowali oni na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń  jest następujący [2]:
– zakrzepica naczyń wieńcowych: 450 do 1,600 IU dziennie
– ostra gorączka reumatyczna: 450 do 600 IU dziennie
– przewlekła reumatyczna choroba serca: 90 IU w pierwszym miesiącu, 120 IU w drugim i 150 IU w trzecim. Dawka 150 IU najczęściej jest optymalna, niekiedy wskazane jest podniesienie dawki. Odpowiedź jest powolna.
– dławica piersiowa: 450 do 1,600 IU na dobę jeżeli ciśnienie skurczowe jest poniżej 160. W przeciwnym razie zacząć od 150 IU przez 4 tygodnie, następnie 300 IU przez kolejne 4 tygodnie, szczególnie jest używane są leki obniżające ciśnienie
– choroba nadciśnieniowa serca: 75 IU dziennie przez 4 tygodnie, potem 150 IU dziennie przez 4 tygodnie, następnie ostrożnie podnosić dawkę. Powinno używać się wraz z lekiem obniżającym ciśnienie. Wysokie dawki witaminy E jak wykazano obniżają nadciśnienie u szczurów z przewlekłą niewydolnością nerek (Vaziri N.  Hypertension, Jan 2002.) .
– zakrzepowe zapalenie żył oraz żylna choroba zakrzepowo-zatorowa: 600 do 1,600 IU na dobę
– małopłytkowość samoistna (thrombocytopenic purpura): 800 do 1,200 IU dziennie
– cukrzyca: taka sama rozpiska jak dla pacjentów kardiologicznych
– ostre i przewlekłe zapalenie nerek: taka sama rozpiska jak dla pacjentów kardiologicznych
– oparzenia, operacje chirurgiczne: 600 do 1,600 IU na dobę aplikowane zewnętrznie
Dodatkowe uwagi od doktorów Shute:
– dawka podtrzymująca równa się dawce terapeutycznej
– nie poleca się brać żelaza i witaminy E w tym samym czasie. Jeśli żelazo jest zalecane należy oddzielić go od dawki witaminy E przerwą trwającą ok. 9 godzin.
– podczas terapii witaminą E zapotrzebowanie na preparaty z naparstnicą zmniejsza się w sposób naturalny. Należy mieć to na uwadze aby nie nakładały się na siebie działania obydwu.
– dawki insuliny u sercowców-diabetyków muszą być pod ścisłą obserwacją, jako że podczas terapii witaminą E zapotrzebowanie na insulinę może zostać znacznie zmniejszone dosyć gwałtownie.
– nadczynność tarczycy może być czasami przeciwwskazaniem do terapii.
– należy unikać podawania estrogenów razem z witaminą E.
– należy zachować ostrożność w budowaniu dawek u pacjentów z nieleczonym nadciśnieniem, chorobą reumatyczną serca lub zastoinową niewydolnością serca.
W każdym przypadku wskazana jest współpraca z lekarzem w celu ustalenia optymalnej dawki.
 Gdzie szukać witaminy E?
1. Po pierwsze w jedzonku! Zawsze podkreślam, że pożywienie powinno być pierwszym i najważniejszym źródłem naszych witamin i minerałów. Ponieważ jest to witamina rozpuszczalna w tłuszczach i to w dodatku syntetyzowana jedynie przez rośliny – największe jej ilości znajdziemy w roślinach właśnie, a głównie w ziarnach i orzechach. Ze wszystkich ziaren najwięcej witaminy E znajdziemy w skiełkowanym ziarnie pszenicy i wyciskanym z jej kiełków oleju (20,3 mg witaminy E w 1 łyżce oleju). Niektórzy (tak jak ja) mają jednak nietolerancję pokarmową na pszenicę – wtedy kiełki „zwykłej” pszenicy odpadają (aczkolwiek ja na przykład znakomicie toleruję w każdej postaci orkisz, starodawną odmianę pszenicy i jedynie nowoczesna pszenica powoduje u mnie problemy). Pszeniczny  olej może być w wielu wypadkach tolerowany ponieważ nie zawiera białek z ziaren pszenicy, jedynie ich frakcję tłuszczową. Można też sięgnąć po kolejne bogate źródełko witaminy E. Drugim w kolejności źródłem są pestki słonecznika i wyciskany z nich olej (5,6 mg wit. E w 1 łyżce oleju).
Jedna mała uwaga przy okazji. Jeśli chcemy czerpać witaminę z tego typu olejów, to muszą one być rzecz jasna nierafinowane. Olej słonecznikowy taki z marketu, rafinowany, niestety nie nada się za bardzo. Witamina E nie jest co prawda aż tak mocno wrażliwa na działanie temperatury jak np. witamina C, jednak podczas procesu rafinacji większość zawartej pierwotnie w surowcu witaminy E ulega bezpowrotnemu zniszczeniu. Podobnie nie ma co sobie zawracać głowy podpowiedziami dietetyków, że „bogatym źródłem witaminy E są margaryny”. Syntetycznym tłuszczom (wszelakim margarynom i masłom roślinnym) należy zdecydowanie podziękować, również tym niewinnie wyglądającym, z narysowanym dla niepoznaki na opakowaniu słoneczniczkiem oraz z „uszlachetniającym” dodatkiem syntetycznych witamin: natura takich produktów nie stworzyła, są one wymysłem człowieka  i nie wkładamy „takich rzeczy” do naszego drogocennego wnętrza. Pod żadnym pozorem.
Procesy produkcyjne zniszczyły cokolwiek dobrego tam natura umieściła, a zamiast tego człowiek dodał nieudolnie wykonane kopie. O zwyrodniałych kwasach tłuszczowych trans nie wspominając, bo to oczywiste.
Gdzie jeszcze występuje witamina E? W wielu pokarmach roślinnych, ale już w dużo mniejszej ilości.
– migdały i orzechy
– rośliny zielonolistne (szpinak, sałata, brokuły, kapusta itp.)
– awokado
-owoce (morele, brzoskwinie, śliwki, truskawki, porzeczki, maliny itd.)
– warzywa (marchew, pietruszka, groszek i inne strączkowe itd.)
– produkty pełnoziarniste
Produkty odzwierzęce (masło, jaja, ryby, mięso, smalec, słonina, nabiał) zawierają śladowe ilości witaminy E lub nie zawierają jej wcale.
Należy ponadto pamiętać, że smażenie i zamrażanie niszczy ją niemal doszczętnie. Jest wrażliwa również na światło, dlatego oleje należy kupować w butelkach z ciemnego szkła.
2. Po drugie w suplementach. To wtedy gdy potrzebne są już większe dawki i samo pożywienie nie będzie wystarczające. Przy czym należy zwrócić uwagę jaka forma witaminy E w tym suplemencie występuje. Najgorszą jakościowo będzie DL-alfatokoferol (często dodawany do tańszych preparatów multiwitaminowych). DL-alfatokoferol jest jedyną formą witaminy E z ośmiu istniejących w naturze, jaką człowiekowi udało się zsyntetyzować, a i to nie do końca poprawnie. W tym sensie rośliny są od nas – nie ma co ukrywać – mądrzejsze 
DL-alfatokoferol to syntetyczna postać mająca około połowę niższą aktywność biologiczną niż występujący naturalnie D-alfatokoferol(czasem oznaczany na opakowaniu jako RRR-alfatokoferol). Jeśli natkniecie się na badania, w których witamina E nie wykazała żadnego (lub mierne) pozytywnego działania na ludzki organizm, to niemal z całą pewnością w owym badaniu użyto stworzonej ręką ludzką racemicznej DL- formy witaminy E. Z reguły jest tak, że jak ktoś chce wykazać, że witaminy „nie działają” albo nawet „są szkodliwe”, to albo używa w swoich badaniach niewłaściwej formy substancji albo za małe jej ilości aby mogły wywołać jakikolwiek efekt terapeutyczny. Czasem też i jedno i drugie.
Ogólnie rzecz biorąc witamina E występuje jak wiadomo w formie aż ośmiu  związków: czterech tokoferoli (alfa, beta, gamma, delta) oraz czterech tokotrienoli (alfa, beta, gamma, delta). Pomimo tego, iż bracia Shute jako pionierzy wykorzystywali u pacjentów tylko jedną formę (najbardziej aktywną jako antyutleniacz) czyli D-alfa-tokoferol, to dzisiaj już wiemy, że każda forma ma swoje nieco odmienne działanie w ludzkim ustroju [4]. Dlatego najlepsze będą suplementy, które będą zawierać nie sam alfa-tokoferol, ale ich mieszankę lub nawet jeszcze lepiej – mieszankę zarówno tokoferoli jak i tokotrienoli. Niestety te ostatnie preparaty są nie tylko drogie ale i z ich dostępnością w Polsce jest kiepsko.
Kilka ciekawostek o witaminie E:
– witamina E polepsza swoje właściwości ochronne w obecności selenu (ok. 25 mcg selenu na każde 200 IU witaminy E).
– witamina C potrafi regenerować w naszym ustroju „zużytą” witaminę E, dzięki czemu jest ona zdolna odzyskać swoje własności antyoksydacyjne i dalej nas chronić
– jeśli masz anemię, to może to być oznaka niedoboru witaminy E w Twojej diecie
– witamina E zapobiega rozkładowi witaminy A (np. w oku, niezbędnej do prawidłowego widzenia), dlatego możesz nie wiem ile dostarczać witaminy A „dla zdrowych oczu” faszerując się wątróbką czy tranem, ale jeśli jednocześnie nie dostarczysz odpowiedniej ilości witaminy E zapobiegającej rozkładowi witaminy A, to Twoje wysiłki mogą spełznąć na niczym. Z drugiej strony duże (terapeutyczne) dawki witaminy E mogą obniżać poziom witaminy A w ustroju. Zawsze powtarzam, że nie sposób jest być zdrowym na wyrywki, w naturze wszystko jest ze wszystkim powiązane
– im więcej spożywasz żelaza (mięso!) tym Twoje zapotrzebowanie na witaminę E rośnie
– wrogiem witaminy E jest również chlor: jeśli spożywasz dużo soli albo pijesz chlorowaną wodę, to zapotrzebowanie organizmu na witaminę E wzrośnie
– zwiększone spożycie wielonienasyconych kwasów tłuszczowych powoduje zwiększone zapotrzebowanie na witaminę E (przypomnijmy: w rafinowanych olejach sprzedawanych w każdym spożywczaku tej witaminy już tam nie ma, podobnie jak w produktach wytworzonych z użyciem bliżej nieokreślonego i zapewne rafinowanego „oleju roślinnego”: majonezach, dressingach, sosach, rybach czy innych przetworach „w oleju”, batonikach, ciasteczkach itd. czy też w tłustych produktach mięsnych i nabiałowych, które mają w sobie wielonienasycone kwasy tłuszczowe, ale za to niewiele lub wręcz wcale nie mają witaminy E). Im więcej w diecie tłuszczu tego typu, tym więcej witaminy E potrzebujemy.
– ekspozycja na promieniowanie rentgenowskie (np. poddanie się jego działaniu w diagnostyce medycznej) również powoduje wzrost zapotrzebowania na witaminę E
– palacze potrzebują więcej witaminy E niż osoby niepalące
– osoby chore na padaczkę biorące leki antyepileptyczne mają zawsze zmniejszone poziomy witaminy E we krwi – one również potrzebują więcej witaminy E
– kobiety przyjmujące tabletki antykoncepcyjne mają zwiększone zapotrzebowanie na witaminę E
– zapotrzebowanie na witaminę E u kobiet zwiększa się także podczas ciąży, karmienia i menopauzy
– badacze są zdania, że tokotrienole mogą  być dużo bardziej aktywne biologicznie od tokoferoli. W pożywieniu znajdziemy większe ich ilości w nierafinowanym oleju palmowym i oleju z otrębów ryżowych oraz owocach arnoty właściwej, z której otrzymuje się barwnik spożywczy, annatto. Mniejsze ilości tokotrienoli znajdziemy w żywo zabarwionych pokarmach  jak np. marchew, dynia czy żurawina oraz pełnych ziarnach jęczmienia, owsa, ryżu czy pszenicy – tutaj jest bardziej szczegółowe zestawienie w tabelce, z rozbiciem na alfa, beta, gamma i delta: http://www.tocotrienol.org/sources-of-toco.html
– dostarczanie jednej wyizolowanej formy witaminy E alfa-tokoferolu) może w pewnym stopniu zaburzać wchłanianie innej jej formy – gamma-tokoferolu, zdecydowanie lepiej jest dostarczać cały komplet związków witaminy E (np. z pożywienia), niż jeden z nich (np. z kapsułki)
– alfa-tokoferol jest potężnym antyutleniaczem, podczas gdy gamma-tokoferol ma niesłychane właściwości antyzapalne (ważne w profilaktyce antyrakowej) [6]
– posmarowanie skóry wyciśniętą z kapsułki witaminą E zapobiega oparzeniom słonecznym jak również gdy już do oparzenia takowego doszło, to jak najszybsza  aplikacja witaminy E (można zmieszać ją z jakimś olejem nośnikowym)  przyniesie ulgę i zapobiegnie schodzeniu skóry
– przy innego typu oparzeniach pierwsza pomoc to schłodzenie oparzonego obszaru skóry (np. strumieniem zimnej wody), witaminę E należy zaaplikować dopiero po tym
– o przydatności witaminy E przy alergiach, astmie, zaćmie i innych dolegliwościach pisałam już w poprzednim artykule:http://www.akademiawitalnosci.pl/witamina-e-straznik-zdrowia-witalnosci-i-mlodosci/

 Pomocne linki:

czwartek, 29 września 2016

Kto ponosi odpowiedzialność za wymieranie zwierząt?

Przedstawiciel rodzaju – samica lwa afrykańskiego (P. leo)By JRAWLS - Flickr, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=447854


W ciągu 40 lat populacje ponad 10 tysięcy kręgowców – ssaków, ptaków, ryb, płazów i gadów – zmniejszyło się o 52%, zauważa fundacja WWF Argentyna, niekomercyjna organizacja ochrony środowiska założona w 1977 roku.


„Na początek trzeba przyznać naturalną dynamikę ginięcia gatunków. Pewne gatunki pojawiają się, inne giną, są nawet takie, które zamieniają się w inny gatunek. W historii było około 20 masowych procesów wymierania. Najważniejszych było pięć, spośród których najsłynniejsze jest wyginięcie dinozaurów” – opowiedział Sputnikowi Mundo Enrique Gonzales, członek WWF Urugwaj (analogicznej fundacji, założonej w 1995 roku), ekspert ds. ssaków w urugwajskim Narodowym Muzeum Historii Naturalnej.
„Jednak teraz mamy do czynienia z tym, co można nazwać gobalnym kryzysem bioróżnorodności albo szóstym wymieraniem. Doszło do przyspieszenia naturalnego tempa wymierania gatunków i związane jest to z bezpośrednim lub pośrednim działaniem człowieka” – wyjaśnia Gonzales.
Wyspy są najbardziej zagrożone wpływem człowieka. „W te miejsca człowiek przywiózł obcą faunę, na przykład szczury, które podróżowały na statkach z marynarzami. Te gryzonie wchodzą na drzewa i zjadają jaja ptaków lub pisklęta, a także roznoszą choroby. Wywołały one lokalne wymieranie gatunków. Na dodatek na wiele wysp przywieziono koty, psy, świnie, małpy i konie – tyle fauny mogłoby się utrzymać na kontynencie, ale na poziomie lokalnym to wpłynęło na wyparcie wielu gatunków” – powiedział specjalista.
Jeszcze inne gatunki wymierają z powodu zmian klimatycznych. Globalne ocieplenie i podniesienie poziomu kwasowości oceanów wpływają na produkcję planktonu, a to podstawa pojawienia się dużej liczby samic, co znacznie wpływa na skład populacji.
Faunie mogą również bezpośrednio zagrażać działania człowieka. „W niektórych rejonach Ameryki Południowej, na przykład w Urugwaju i w dużej części Argentyny, jaguar został praktycznie wytrzebiony przez kłusowników. W innych strefach, jak na przykład w Pantanal (bagnisty region leżący na terytorium Brazylii, Boliwii i Paragwaju) lub w dżunglach Amazonii to wciąż jeszcze świetnie rozwijający się gatunek. Czyli stan gatunku może zależeć od miejsca występowania” – wyjaśnia Gonzales.
Kolejny ważny czynnik wymierania to zmiany, zniszczenie lub rozdrobnienie areałów występowania. „Przykładem może być rozszerzenie pól uprawnych: wielkie terytoria zajęła uprawa monokultury – soi. W Urugwaju natomiast sadzono egzotyczne drzewa, głównie eukaliptus” – powiedział Gonzales.
„Wszystkie te czynniki razem wzięte, jak kłusownictwo, wdrożenie obcych gatunków, zmiany areału występowania czy pojawienie się egzotycznych zwierząt i pasożytów doprowadzają do zmniejszenia populacji niektórych gatunków. Z tych powodów w niektórych miejscach zagrożony wymarciem jest jaguar, pekari obrożny, mrówkojad czy sarniak pampasowy” – podsumowuje Enrique Gonzales, członek WWF Urugwaj.
Źródło: pl.SputnikNews.com

Oprogramowanie pomoże w diagnostyce nowotworów

Algorytmy komputerowe opracowane przez dr. inż. Henryka Olszewskiego można z powodzeniem wykorzystać w diagnostyce nowotworów. System informatyczny jest przełomowy, bo pozwala zidentyfikować na obrazie ze skanera granice obszarów mało różniących się od otaczającej tkanki miękkiej, na przykład guzy nowotworowe.
Dr inż. Henryk Olszewski z Instytutu Informatyki Stosowanej im. Krzysztofa Brzeskiego w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Elblągu wraz z byłym studentem, obecnie programistą i informatykiem Wojciechem Wojtkowskim opracowali modele trójwymiarowe serca, płuc, układu kostnego oraz układu krwionośnego 11-miesięcznego Maćka – syna Wojciecha Wojtkowskiego.
Maciuś urodził się ze złożoną wadą serca. Jak podkreślił w rozmowie z PAP jego ojciec, maluch ma niewykształcone tętnice między płucami a sercem, a także hipoplazję łożyska płucnego oraz złą konfigurację naczyń krwionośnych i ubytek w przegrodzie komorowej serca.
Dziecko w czwartej dobie życie przeszło operację ratującą. Kardiochirurdzy wykonali zespolenie w postaci rurki, które zapewniło ukrwienie i dotlenienie serca. Jednak jest to stan przejściowy, dziecko rośnie i zespolenie jest mało wydolne.

Aby pomóc kardiochirurgom ze szpitala św. Wojciecha w Gdańsku Zaspie przygotować się do kolejnej operacji, ojciec Maciusia wraz ze swym dawnym wykładowcą dr. inż. Henrykiem Olszewskim podjęli się opracowania modelu chorego serca chłopca. Modele serca, jak i płuc wykonane w skali 1 do 1 pomogą zaplanować etapy operacji, zmniejszyć ryzyko zabiegu i przewidzieć jego efekty.
Dr inż. Henryk Olszewski powiedział PAP, że punktem wyjścia do opracowania modelu serca, płuc jak i naczyń krwionośnych były zdjęcia DICOM z tomografu komputerowego.
Łącznie było ich 650 tak zwanych slice-ów, czyli płaskich zdjęć z przekroju przez klatkę piersiową dziecka, uzyskanych w równych odstępach co 0,4 mm. Głębokość klatki piersiowej dziecka wyniosła 26 cm – tłumaczył dr inż. Olszewski.
Jak powiedział, nauka dysponuje publikacjami na temat modelowania kości. Na zdjęciach DICOM widać dobrze układ kostny, ponieważ stopnie szarości obrazujące struktury kostne na obrazach z tomografu są mocno zaznaczone – wyjaśnił.
„Nikt nie podejmuje się wyodrębnienia tkanek miękkich do modelowania, ponieważ stopnie szarości przedstawiające struktury i kontury tych tkanek na obrazie tomograficznym są mało zróżnicowane. To był największy problem, chodziło o to, by napisać program, który potrafiłby różnicować stopnie szarości w obrazie tomograficznym o niewielkim gradiencie” – podkreślił dr inż. Olszewski.
Opracowany program określił stopnie szarości przylegających do siebie tkanek, znajdował krawędzie różnych struktur w jednym zdjęciu DICOM. W ten sposób uzyskano obrys jednej konkretnej tkanki miękkiej np. serca w jednym zdjęciu DICOM.
Istnieje oprogramowanie (system Materialise MIMICS), które łączy liniowo (pole line – PAP) krawędzie struktur, ale jego dzierżawa jest bardzo kosztowna – wyjaśnił naukowiec.
„Wymyśliłem inną metodę – punktową, na wyodrębnione krawędzie nakładana jest przestrzenna siatka punktów, między warstwami punktów interpoluje się jeszcze punkty pośrednie, by w rezultacie otrzymać przestrzenną chmurę punktów, następnie na chmurze buduje się siatkę trójkątów (simpleks-ów) i rozpina się na niej powłokę za pomocą wielomianów sklejanych” – wyjaśnił dr inż. Olszewski.
„Staram się, by na jednym zdjęciu było kilka tysięcy punktów, jeśli chodzi o serce Macka to liczba punktów wyniosła 1 mln 300 tys. punktów, zaś trójkątów było 760 tys. Nie jest to ręczna praca, siatkę punktów budują algorytmy” – podkreślił naukowiec.
„Dzięki algorytmom powstał model serca, płuc i naczyń krwionośnych chłopca. Wojtek prowadził modelowania innym systemem i innym sposobem” – podkreślił naukowiec.
„Opierając się na tym zestawie danych stworzyliśmy na bazie zdjęć DICOM własne modele tkanek, po to, by lekarze wybrali, który z proponowanych modeli jest najlepszy i najdokładniejszy” – podkreślił naukowiec.
Dodał, że oprócz modelu serca, także model płuc jest kluczowy do planowanej operacji.
„Okazuje się serce Maćka jest praktycznie wbite w jeden płat płucny. W czasie operacji trzeba zatem znaleźć drogę dojścia do serca. Ponieważ chłopiec nie ma wyodrębnionej tętnicy między płucami a sercem, trzeba w to miejsce włożyć zawiniętą rurkę z tworzywa zastępującą tętnicę. Rurka będzie się rozciągać i wydłużać wraz ze wzrostem dziecka. Ale żeby to zrobić, trzeba znaleźć wolne miejsce w płucach” – tłumaczył dr inż. Olszewski.
Model płuc posłużył do tego, by to wolne miejsce znaleźć. Wygenerowany model płuc jest tak dokładny, że widać po ich przekrojeniu miąższ płucny oraz rozkład naczyń krwionośnych, (a po przekroju tętnice – to do usunięcia). Kardiochirurdzy będą znać zatem miejsce, gdzie można wyciąć miąższ płucny nie uszkadzając naczyń krwionośnych – wyjaśnił naukowiec.
Dr inż. Olszewski powiedział, że opracowana metoda pozwala na uzyskanie modeli 3D ze zdjęć zarówno z tomografu komputerowego, jak z rezonansu magnetycznego.
„Może być ona pomocna do wykrywania guzów nowotworowych. Obecnie guzy wykrywa się podczas badania PET (pozytronowa tomografia emisyjna), gdzie do układu naczyniowego wprowadzane są izotopy, które następnie gromadzą się w tkankach nowotworowych i widać je na zdjęciach z tomografów. Dzięki opracowanej metodzie guzy nowotworowe, które na zdjęciach z tomografii mają inną, często zwartą strukturę, będzie można odróżnić od pozostałych zdrowych tkanek miękkich” – zaznaczył naukowiec.
Źródło: NaukawPolsce.PAP.pl

środa, 28 września 2016

Oleje a koszmar raka

By Lemone - Praca własna, GFDL, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3817080


W 1956, czołowy producent oleju spożywczego opublikował w czasopismach szereg reklam twierdząc, że „smażona żywność staje się lekką żywnością”, kiedy olej warzywny użyje się zamiast masła lub smalcu. Wyraźny przekaz dla dbających o zdrowie gospodyń domowych był taki, że olej warzywny był niskokalorycznym rozwiązaniem dla używanych przez nas bardziej tradycyjnych tłuszczów. Miliony kucharzy – o dobrych intencjach – złapały się na tę przynętę i zmieniły zwyczaje, uważając, że w rezultacie ich rodziny będą zdrowsze.

a
60 lat tego marketingowego blitzu było najwyraźniej sukcesem dla przemysłu. Oleje warzywne dalej są używane w smażonej i przetworzonej żywności. Sprzedawcy dalej twierdzą, że są lepsze dla zdrowia niż tłuszcze zwierzęce, bo nie zawierają cholesterolu i nie są nasycone. Ale co nauka teraz ma do powiedzenia o tym szaleństwie olejów warzywnych?
W pigułce: cała ta „złota dobroć” wlewana do frytkownic i na patelnie, jak i polewana na surówki, nie jest dokładnie szczytem zdrowia, jak uważali przetwarzacze żywności. Tak zwane „zdrowe dla serca” oleje (np. sojowy, rzepakowy, bawełniany, słonecznikowy i kukurydziany) w jakiś sposób należą do czołowych przyczyn choroby serca i raka we współczesnej Ameryce. Większość konsumentów nie ma pojęcia że ich się oszukuje.

Historia olejów do gotowania: są to toksyczne odpady

Przemysł chemiczny i popularne media od dawna podbijali oleje warzywne jako „zdrowy” wybór spożywczy. Jest to głównie z powodu taniej produkcji i znacznych zysków. Rzekomo korzyści zdrowotne, w najlepszym przypadku są minimalne. I po ponad 100 latach wykorzystywania w żywności teraz widzimy straszne konsekwencje tego oszustwa – szalejące choroby przewlekłe.
Pochodzenie oleju warzywnego i jak doszło do tego, że stał się standardowym tłuszczem używanym w przygotowywaniu żywności w Ameryce, jest – delikatnie mówiąc – niepokojące. Zdaniem krytycznie przyjętej książki Dieta szczęścia [The Happiness Diet], wszystko rozpoczęło się od globalnego giganta produkującego dla konsumentów  Procter & Gamble (P&G). P&G przekonał amerykańskie społeczeństwo by porzuciło tłuszcze zwierzęce na rzecz produkowanego przez niego przemysłowo oleju warzywnego.
Kiedy William Procter i James Gamble utworzyli grupę i rozpoczęli produkcję mydła z nasion bawełny, na początku działalności ich firmy zrozumieli, że w procesie powstawała duża ilość odpadów w formie oleju bawełnianego. Ten olej w końcu sprzedawano jako „produkt odżywczy”, choć nie ma żadnych wartości odżywczych. W postaci stałej jest naprawdę trucizną, którą niektóre kraje wykorzystują w formie kontroli urodzeń dla mężczyzn.
Przebiegły wachlarz taktyk marketingowych połączony z agresywną dystrybucją próbek w końcu umieścił ten olej w milionach domów i restauracji w całej Ameryce. Choć ten wyczyn wymagał znacznego czasu i wysiłku, przekształcenie tego przemysłowego odpadu z brudu w żywność było sukcesem, reszta jest historią.
Artykuł opublikowany w Science Monthly zwięźle podsumowuje drogę jaką olej bawełniany i inne warzywne przeszły z cuchnącego odpadu do powszechnie używanego oleju:
To co było odpadem w 1860, nawozem w 1870, karmą zwierzęcą w 1880, i produktem spożywczym i wielu innymi rzeczami w 1890„.

Olej warzywny jest bardzo niezdrowy, oto dlaczego

Więc w czym jest problem? Jeśli olej warzywny rzekomo pomaga obniżyć cholesterol i za-pobiec twardnieniu tętnic, to czy liczy się to skąd pochodzi i w jaki sposób stał się standardowym tłuszczem w Ameryce? Nie tak szybko. Poniżej brudne fakty o oleju warzywnym, których możesz nie znać:

Dlaczego olej warzywny jest tak niezdrowy?

1.Oleje warzywne często są zjełczałe z powodu przetwarzania i utleniania
Kombinacja wysokiej temperatury, tłoczenia i rozpuszczalników chemicznych stosowanych do ekstrakcji tych olejów z roślin, narażają je na niewiarygodne ilości powietrza i światła. Kiedy to ma miejsce, oleje się utleniają i jełczeją, oraz tracą wiele albo wszystkie leczące przeciwutleniacze. To czyni je toksycznymi i zapalnymi.
2.Wiele olejów warzywnych przechodzi przez uwodornienie, co zmienia je w tłuszcze trans
Żeby otrzymać pożądaną konsystencję i strukturę do wykorzystywania w pieczeniu i innych formach gotowania, oleje warzywne często są uwodorniane by zrobić je „bardziej kremo-wymi” i solidnymi w temperaturze pokojowej. Uwodornione i częściowo uwodornione oleje warzywne są zasadniczo tłuszczami trans, które ingerują w normalny metabolizm substancji odżywczych, co prowadzi do m.in. następujących chorób:
  • Choroba żołądkowo-jelitowa
  • Uszkodzenie systemu odpornościowego
  • Zaburzenia wątroby
  • Miażdżyca
  • Cukrzyca
  • Otyłość
  • Nowotwory
Proces uwodornienia może przedłużyć życie olejów na półce, ale ich konsumpcja, jak wielokrotnie pokazywano w literaturze naukowej, wywoływała wiele form raka. Jedno badanie na Vanderbilt University odkryło, że konsumpcja tłuszczu trans wiąże się ze zwiększonym ryzykiem zgonów. Nie tylko z powodu chorób serca, ale ze wszystkich powodów, co oznacza iż ogólnie te oleje są toksyczne dla ludzkiego zdrowia.
3) Oleje warzywne wiążą się z nowotworami jelita grubego, piersi i nie tylko
Europejscy badacze odkryli kilka lat temu, że konsumpcja tłuszczów trans może niemal dwukrotnie zwiększać ryzyko raka piersi u kobiet. Podobne badania wykazały, że tłuszcze trans stanowią główny czynnik ryzyka raka jelita grubego oraz innych form raka.

Jakie oleje spożywcze są dobre?

Więc jakie jest rozwiązanie? Powrót do tłuszczów zwierzęcych, starej i pewnej metody unikania pułapek konsumpcji oleju warzywnego. Jeśli nie stosujesz w gotowaniu produktów zwierzęcych, to używaj zdrowych nasyconych tłuszczów np. oleju kokosowego i palmowego. Odwrotnie do powszechnego przekonania, tłuszcze nasycone nie odpowiadają za zatykanie tętnic i sprzyjanie chorobom serca – a oleje warzywne tak!
Tłuszcze nienasycone stanowią do 74% tłuszczu znajdującego się w zatkanych tętnicach, a więcej niż połowa to tłuszcze wielonienasycone” – tłumaczy dr Josh Axe, czołowy ekspert w dziedzinie zdrowia i odżywiania.
Do najlepszych olejów do gotowania, jak obszernie potwierdziła szanowana Weston A Price Foundation, należą:
  • Masło (od krów karmionych trawą, ma ciemniejszy żółty kolor)
  • Łój wołowy, barani i jagnięcy (zwierzęta karmione bez hormonów i antybiotyków)
  • Smalec wieprzowy (ze świń karmionych bez hormonów i antybiotyków)
  • Tłuszcz kurzy, gęsi i z kaczek (z drobiu karmionego bez hormonów i antybiotyków)
  • Oleje: kokosowy, palmowy i ziaren palmowych
A Von Butz
Źródło: https://thetruthaboutcancer.com/common-cooking-oil-cancer-nightmare/

W Niemczech rozpoczęto wszepianie ludności mikrochipów !!!

CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15189

Na całym świecie i we wszystkich krajach, niezależnie od rodzaju ustroju państwowego, poziomu życia ludności, i tak dalej, wprowadza się te same systemy Antychrysta elektronicznej rejestracji i kontroli ludności! Panie, zmiłuj się nad nami!
W Niemczech już ponad 50 tysięcy Niemców wszepiło sobie mikrochipy i z każdym dniem ich liczba rośnie! W Niemczech implantowanie zsatanizowanej ludności przebiega coraz szybciej bez żadnego oporu mieszkańców Niemiec.
UWAGA! Zaleca się włączenie tłumaczenia video za pomocą automatycznego translatora.

Za: http://3rm.info/main/64481-v-germanii-nachali-vzhivlyat-chipy-naseleniyu-video.html

Żródło:http://wolna-polska.pl/wiadomosci/niemczech-rozpoczeto-wszczepianie-ludziom-mikrochipow-2016-09

Zakwas na chleb, ogórki kiszone i kapusta kiszona "własnej roboty", im więcej własnych przetworów tym mniej "E" w jedzeniu i więcej pieniędzy w kieszeni.


wtorek, 27 września 2016

Eksperci ostrzegają: ryby z Morza Bałtyckiego mogą być bardzo niebezpieczne

By Mariuszjbie - Praca własna, GFDL, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3760773

Poziom skażenia toksynami łososia, śledzia i dorsza, złowionego w Morzu Bałtyckim, jest bardzo wysoki. Eksperci ostrzegają, że istnieje niebezpieczeństwo związane z wykorzystaniem bałtyckich ryb w przetwórstwie żywności, donosi skaties.lv.
Argumenty naukowców przedstawiono na konferencji, która odbyła się w Rydze. Wzięło w niej udział około 800 ekspertów z całego świata. Według nich, Bałtyk jest stale zanieczyszczany, główniechemią gospodarczą i kosmetykami. Substancje trafiają do kanalizacji i w konsekwencji, docierając do morza, przyczyniając się do niedotlenienia. Bardzo niebezpieczna jest mikroplastmasa zawarta w kosmetykach, szczególnie w piance do golenia.
Naukowcy podkreślają, że zanieczyszczenie śledzia w Bałtyku jest pięć razy większe niż zanieczyszczenia ryb w Oceanie Atlantyckim. Trucizny kumulują się głównie w wątrobach ryb i w ikrze śledzi. Ponadto, im cięższa tusza, tym większe prawdopodobieństwo występowania dioksyn.

Dlatego miłośnicy wątróbek z dorsza powinni zachować ostrożność przy wyborze ryb do konsumpcji, a w niektórych przypadkach całkowicie zrezygnować z ich stosowania w kuchni.