Nie wszystkie treści z opublikowanych artykułów, odzwierciedlają poglądy admina..

STRONA TA ZOSTAŁA ZAŁOŻONA W CELU PROPAGOWANIA ZDROWEGO STYLU ŻYCIA I ODŻYWIANIA. NIECH MOJE BEZINTERESOWNE DZIAŁANIE PRZYSPORZY KORZYŚCI JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBIE LUDZI I ZWIERZĄT. BO ZDROWIE SIĘ TYLKO TAKIE MA JAK SIĘ O NIE ZADBA.

sobota, 27 lutego 2021

3 zakonnice klasztoru klauzurowego zmarły, 26 pozostałych “zakażonych C@vid#m” po zaszczepieniu eksperymentalnym preparatem firmy ......

 


Na początku lutego [2021 r.] 35 zakonnic żyjących w klasztorze w stanie Kentucky zaszczepiono eksperymentalnym preparatem chemiczno-genetycznym reklamowanym jako “szczepionka przeciwko Covid-19”. Już w dwa dni po otrzymaniu pierwszej dawki “szczepionki”, 2 zakonnice zmarły, a 28 zachorowało na – jak się określa – Covid-19, co wykazały tzw. testy na Covid-19.

Przełożona klasztoru ze Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek św. Walburgi, siostra Aileen Bankemper potwierdziła wiadomość, dodając, że klasztor klauzurowy jest zamknięty, odseparowany od świata zewnętrznego, a na kilka tygodni przed planowanymi szczepieniami całkowicie uniemożliwiono jakiekolwiek kontakty, wizyty i wyjścia poza klasztor.

Jesteśmy zaszokowani” – pisze matka przeorysza na Facebooku – “że mamy tak wiele przypadków [Covid-19], a przecież byliśmy niezwykle uważni, nie mieliśmy żadnych wyjść ani wizyt od początku pandemii“. Przełożona dodała nawet, że “dotychczasowe ścisłe reguły zostały dodatkowo wzmocnione od okresu Bożego Narodzenia.

Zaraz po zaszczepieniu, u 28 sióstr wyszły testy pozytywne na Covid-19, większość z nich otrzymuje przeciwciała monoklonalne, poprzez Ośrodek św. Elżbiety dla Seniorów. Ich symptomy są pod kontrolą.” Niestety, dwie siostry poczuły się bardzo źle zaraz po zaszczepieniu i 3 lutego br., w dwa dni po otrzymaniu “szczepionki” zmarły, chociaż żadna z nich nie miała symptomów, a testy przed otrzymaniem “szczepionki” były negatywne. Zastępczyni przeoryszy dodaje, że “siostry były w podeszłym wieku, miały problemy zdrowotne i nie były w stanie wygrać z Covidem.”

W tym samym czasie trzecia zakonnica została przetransportowana do szpitala na oddział intensywnej terapii z trudnościami oddychania i pozytywnym wynikiem “testu na Covid”, lecz wczoraj – jak podaje oficjalna strona Facebooka klasztoru, również zmarła.

Celem uspokojenia sytuacji, dr Steven Feagins, dyrektor wydziału zdrowia powiatu Hamilton powiedział, że “silne skutki uboczne są, prawdę mówiąc, bardziej powszechne niż się myśli.” Jednak zamiast odstąpić całkowicie od wstrzykiwania do organizmu niezbadanego, groźnego preparatu reklamowanego jako “szczepionka przeciwko Covid-19”, tenże lekarz radzi… “przedłużyć okres pomiędzy pierwszą a drugą dawką, do minimum 21 dni”.

Według najnowszych danych, system VAERS (co można przetłumaczyć jako System Monitorowania Przypadków Skutków Ubocznych u osób zaszczepionych) podaje w Stanach Zjednoczonych 929 zgonów osób zaszczepionych eksperymentalnym preparatem oraz 16 tysięcy ciężkich przypadków poszczepiennych. Niemal 2 tysiące wymagało hospitalizacji, a 616 walczyło o życie.

Całkowicie dobrowolny system VAERS, opracowany i prowadzony przez agencje rządowe CDC i FDA (Agencja Żywności i Leków), jest w stanie wykryć jedynie około 1 procent przypadków poszczepiennych skutków ubocznych, jak podają badania uniwersytetu Harvarda.

Dopuszczone do masowego stosowania eksperymentalne szczepionki wykorzystane są do największego w historii ludzkości eksperymentu medycznego. Należy z całą stanowczością podkreślić i jak najczęściej powtarzać, że chodzi o eksperymentalne preparaty określane mianem “szczepionki przeciwko Covid-19”. Oferowane i propagowane szczepionki firm: Pfizer/BioNTech, Moderna oraz AstraZeneca, zostały opisane w dokumentach jako “próbne” (ang. investigational), co w zastosowanym języku prawniczym oznacza dokładnie to samo: próbny, eksperymentalny preparat do medycznego zastosowania.

Największym zagrożeniem tych eksperymentalnych preparatów nie jest jednak możliwość wystąpienia bezpośrednich poszczepiennych skutków ubocznych – chociaż jak widać po opublikowanych przez CDC i system VAERS danych, są one groźne – lecz nieznane dotychczas nauce możliwe długofalowe skutki uboczne, mogące ujawnić się w kilka- kilkanaście miesięcy po zaszczepieniu, a nawet po latach. Jednym z tych niebezpieczeństw jest możliwość tzw. odpowiedzi odpornościowej swoistej (ang. pathogenic priming, Antibody-Dependent Enhancement – ADE), kiedy to organizm po zaszczepieniu nowatorską szczepionką po pewnym czasie zaczyna reagować na wirusa w erupcyjny i zwielokrotniony sposób. Innymi słowy, jeśli zaszczepiona osoba ponownie zarazi się wirusem SARS-CoV-2, to agresywna reakcja organizmu na wirusa może doprowadzić do zgonu. Niestety, historia medycyny zna tego typu masowe tragiczne przypadki, np. przy infekcyjnej chorobie denga, kiedy to zastosowano szczepionki firmy Sanofi na Filipinach doprowadzając do śmierci 600 dzieci, właśnie jako rezultat ADE.

Ostatnio, lekarze-radiolodzy zauważają podczas badań mammograficznych powiększone węzły chłonne u kobiet, które poddały się szczepieniu eksperymentalnym preparatem. Powiększone węzły chłonne wskazują na infekcję organizmu, jednak poszczepienne powiększenie węzłów chłonnych u osób, które wprowadziły sobie do organizmu eksperymentalny preparat o nazwie “szczepionka przeciwko koronawirusowi” budzą szczególne zaniepokojenie, gdyż, po pierwsze mamy do czynienia z wyraźną reakcją organizmu, który jest zainfekowany którymś ze składników szczepionki. Organizm reaguje infekcją (definicja infekcji, zakażenia: Reakcja organizmu na “wtargnięcie do organizmów drobnoustrojów chorobotwórczych… “), gdyż wprowadzono do niego czynnik obcy, wrogi, chorobotwórczy. I tym chorobotwórczym czynnikiem jest preparat reklamowany jako “szczepionka”. Po drugie, już teraz mamy do czynienia z przypadkami, które można uznać za pierwsze sygnały działania głównego składnika mRNA, który poprzez skomplikowany proces manipulacji genetycznej (m.in. w efekcie czego następuje zniszczenie makrofagów typu 2, sprzyjającym odbudowie tkanek; innymi słowy: po infekcji np. wirusowej, organizm przejdzie w stan permanentego zakażenia czy w chorobę autoimmunologiczną) prowadzi do możliwości wystąpienia tzw. odpowiedzi odpornościowej swoistej (ang. pathogenic priming, Antibody-Dependent Enhancement – ADE). Właśnie niedawny przypadek zgonu jednego z włoskich lekarzy zaszczepionego preparatem firmy Pfizer wskazuje na nagłe wystąpienie tzw. małopłytkowości immunologicznej skutkujące ADE i zgonem.

Przy opracowywaniu szczepionki na SARS-CoV-1 podczas epidemii 17 lat temu, testowano około 35 szczepionek różnych producentów i kilka najbardziej obiecujących zastosowano w testach na zwierzętach, szczególnie na fretkach. Gdy początkowo wydawało się, że testy przebiegły pozytywnie, fretki zaraziły się wirusem i zdechły, właśnie w efekcie syndromu ADE. Z dalszych testów opracowania szczepionki zrezygnowano.

Podczas opracowywania szczepionki na SARS-CoV-2, zrezygnowano w ogóle z testów na zwierzętach, zrezygnowano z rygorystycznych testów na człowieku i zastąpiono je przyspieszonymi testami na niewielkich grupach, chwaląc się przy tym “skutecznością szczepionki 99,98%”. Niestety, to przyspieszenie i okrojenie procedur – normalnie, szczepionki opracowywane są przez kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat, a niektóre do dzisiaj nie są możliwe do opracowania, np. przeciwko HIV – i wielka niedopowiedzialność może spowodować masowe zgony, które niezależni badacze zakładają, że mogą sięgnąć 20-30% zaszczepionej populacji.

Wszystkie obecnie powszechnie aplikowane preparaty zostały zarejestrowane w poszczególnych krajach (bądź politycznych tworach w rodzaju Unii Europejskiej) jako szczepionki eksperymentalne, a składane wnioski stwierdzały, że chodzi o ich “użycie w sytuacjach nadzwyczajnych”, z czym wiąże się odstąpienie od konieczności dokonania dokładnych badań.

Firmy farmaceutyczne zostały zwolnione z jakiejkolwiek odpowiedzialności z postępowań i odszkodowań w wyniku wystąpienia u zaszczepionych osób ewentualnych niepożądanych odczynów poszczepiennych.

Oprac. www.bibula.com  Żródło:https://wolnemedia.net/preparat-pfizera-zabil-3-zakonnice-i-26-zakazil-covid-em/


czwartek, 25 lutego 2021

Rząd zdelegalizował przyłbice, kominy oraz chusty

 



Masz problemy z oddychaniem nosząc maseczkę? Zasłoń usta i nos np. przyłbicą ochronną. Tak sugerowało do tej pory Ministerstwo Zdrowia. Teraz ci sami urzędnicy stwierdzają, że jednak wszyscy będą się dusić i nakazali używanie wyłącznie maseczek. Można się spodziewać, że rząd wyśle wkrótce na ulice tysiące zbójcerzy różnych typów służb, którzy poprzez terror spróbują zmusić wszystkich do tego, żeby się dusi

Czym się różni bawełniana chusta, której noszenia zakazano od bawełnianej maseczki, której noszenie nakazano? Chyba tylko gumkami zakładanymi na uszy. Od soboty tylko maseczki będą akceptowalnym sposobem zakrywania twarzy i nosa. Stosowane dotychczas przyłbice i chusty zdaniem rządzących okazały się niewystarczające, bo ich zdaniem “są nieskuteczne”. Oznacza to, że przez rok dopuszczano do szerzenia się epidemii pozwalając stosować zupełnie nieskuteczne przyłbice lub inne zamienniki. Należałoby ustalić dlaczego i kto do tego dopuścił pod kątem odpowiedzialności karnej wynikającej z art. 165 Kk.

Poza tym prestiżowy magazyn „Lancet” opublikował niedawno wyniki badań naukowców, z których wynika, że maski i maseczki nie mają żadnego wpływu na transmisję wirusa, więc nie chronią przed zakażeniem. Zdjęcie poniżej przedstawia maseczkę z klasy ochronnej FFP2. Nosił ją czeski górnik przez dwie godziny. Pył węglowy ma wielkość ok 850 mikrometrów a koronawirus ma ok. 100 nanometrów.

Wirusy są zatem 8 tysięcy razy mniejsze od pyłu! Jak to szczerze przyznał były szef Sanepidu Jarosław Pinkas – maseczki mają przypominać o epidemii i tworzyć emocjonalne zapotrzebowanie na szczepienie. Sęk w tym, że przyjęcie tych niewystarczająco sprawdzonych preparatów nie powoduje braku obowiązku ustawowego duszenia się zamiast oddychania.

Od kilku tygodni rządzący wbijają nam do głowy opowiastki o strasznych nowych mutacjach koronawirusa, sugerując, że tylko maseczki pomogą nam opanować epidemię. Nakazano zatem noszenie masek wszystkim i wszędzie. Potrzebę tą uzasadniono wzrastającą ilością pozytywnych testów RT PCR nazywanych przez polityków partii rządzącej „zarażeniami”.

„W ciągu ostatnich dwóch tygodni odnotowujemy dzienny wzrost liczby zakażonych osób. Dziś mamy 12 146 nowych potwierdzonych zakażeń koronawirusem. Przekroczyliśmy barierę 10 tys.” – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski.

Minister zapomniał tylko dodać, że 15 lutego liczba wykonanych testów wyniosła 22 500, a liczba pozytywnych wyników wynosiła wtedy 2543. Już 20 lutego liczba testów RT PCR wykonanych w naszym kraju wyniosłą 50 500, a liczba pozytywnych przypadków określono na 8510. Tymczasem 24 lutego liczba testów wyniosła 61 800, a liczba pozytywnych przypadków 12 146. Gdy do tego dodamy, że niewiadoma ilość pozytywnych testów była fałszywie dodatnia na skutek nadmiernego wzmocnienia próbki z wymazu, dochodzimy do konkluzji, że wcale nie mamy więcej „zakażeń” tylko mamy znacząco więcej testów, tak jakby rząd potrzebował podrasować dane, aby uzasadnić dokręcenie śruby z obowiązkowymi szmatkami do duszenia się.

„Oczywiście nie zabraniamy przyłbic w ogóle, mogą być stosowane obok założonej maseczki” – stwierdził Adam Niedzielski

Cynizm obecnej władzy bije już wszelkie rekordy. Łaskawcy pozwalają nam chodzić w przyłbicy o ile dodatkowo będziemy się dusić szmatką albo maską z tworzyw sztucznych. Nadal pozostaje kompletnie irracjonalny nakaz paradowania w kagańcach na świeżym powietrzu. Nikt nie wie po co utrzymywany jest taki poziom dolegliwości dla społeczeństwa. Nawet lekarze doradzający premierowi Morawieckiemu twierdzą publicznie, że sugerowali nakazanie używania szmatek tylko w pomieszczeniach. Mimo to nie ma mowy o rozluźnieniu restrykcji w tym zakresie. Wręcz przeciwnie można się spodziewać, że wkrótce rozkręci się terror i policjanci znowu będą się ganiać z niezamaskowanymi obywatelami usiłując wlepić im jak najwięcej mandatów.

Jeśli wierzyć rządowym statystykom mamy obecnie ponad 1,5 miliona zaszczepionych, a mimo tego przy tych wszystkich rachitycznych działaniach PiS wciąż obserwujemy wzrosty tak zwanych „zakażeń”. Oznacza to, że ani lockdown, ani dystans, ani dezynfekcja, ani maseczki, ani tym bardziej szczepienia, nic nie dają. Jedyne o co chodzi to o tresurę społeczeństwa i celowe zbankrutowanie określonych branż wytypowanych do likwidacji wraz z tak zwaną klasą średnią. Mamy wszyscy czuć się i zachowywać jak niewolnicy ewentualnie króliki doświadczalne Wielkiej Farmacji.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


Fińscy naukowcy postulują aby ludzie spali w czasie pracy dla zwiększenia wydajności

 


Zdaniem lekarzy ludzie śpią za krótko. Niektórzy z nich sugerują, że tkwimy w globalnej epidemii braku snu. Z tego powodu w Finlandii pojawiają się dziwne pomysły, aby umożliwić ludziom odpoczynek w trakcie pracy zapewniając krótką popołudniową drzemkę.
Według lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala w Helsinkach, to bardzo dobry pomysł. Zwracają oni uwagę, że w każdy trzeci piątek marca, na świecie obchodzony jest Światowy Dzień Snu. W tym roku jest on obchodzony właśnie 15 marca. 

Ludzie śpią coraz mniej i to jest faktem. Wpływa na to napięty harmonogram i nowoczesny rytm życia, który w konsekwencji prowadzi przeważnie do zmniejszenia ilości snu. Eksperci twierdzą, że właściwie jesteśmy w trakcie światowej epidemii braku snu, a jego utrata może poważnie zaszkodzić zdrowiu. 
Niektóre badania wskazują, że drzemka podczas dnia może pomóc zwiększyć wydajność bez zakłócania snu nocnego. Analizy wskazują, że nawet sen o długości 20 minut, w drugiej połowie dnia, ma pozytywny wpływ na nastrój i koncentrację. Niektórzy pracodawcy w Finlandii już teraz przychylają się do zaleceń naukowców i pozwalają na elastyczne godziny pracy. Jeśli ktoś potrzebuje drzemki jest to często akceptowane jako coś normalnego, wynikającego z fizjologii.

Spanie w pracy może się wydawać przesadą, ale Finowie eksperymentując z tymi udogodnieniami twierdzą, że ich akceptacja nie wpływa na prace firm. Według tamtejszych ekspertów, konieczne są zmiany organizacyjne i społeczne, niekiedy wspomagane prawem.

poniedziałek, 22 lutego 2021

Kocie mruczenie na zdrowie.

 

Sama obecność kota w domu jest już formą skutecznej terapii. Tymczasem nauka przekonuje, że zwierzęta te mają znacznie więcej i to nieograniczonych właściwości leczniczych.

Tam, gdzie kot czuje się dobrze, także człowiek ma lepsze samopoczucie – twierdzi szwedzki psycholog Jens Loenneker. – Bo koty mają bezcenną właściwość, której nie posiadają inne zwierzęta, a jest nią mruczenie. Nie dotyczy to jednak tych wielkich – lwy, gepardy i tygrysy, ze względu na inną strukturę krtani, nie mruczą, a produkują dźwięki oscylujące wokół spółgłoski „f”. Jak powstaje?

Hipotez o tym, gdzie w kocim organizmie rodzi się owo mruczenie, jest wiele i właściwie nikt do dzisiaj nie wyjaśnił zasad jego powstawania. Podejrzewanych jest kilka miejsc: krtań i jej mięśnie posiadające zdolność drgania; język i prawdopodobieństwo tarcia powietrza o jego tylną część podczas wdechu i wydechu; „fałszywe struny głosowe” leżące poza prawdziwymi, wprawiane w drgania podczas oddychania; przepływ krwi powodujący ruch mięśni w obrębie krtani i oskrzeli.

Niewątpliwym faktem jest tylko to, że koty mruczą zaraz po urodzeniu, kiedy po raz pierwszy ssą mleko matki i jest to dla niej sygnałem, że są zadowolone i syte. Ona sama też cicho burczy, uspokajając w ten sposób siebie i potomstwo. Wiele kotów mruczy także pod wpływem silnego stresu – uspokajają w ten sposób same siebie…

Skuteczniejsze od muzykoterapii

Co jeszcze wiemy o kocim mruczeniu? Na przykład to, że usuwa wszelkie blokady w organizmie człowieka, aktywizuje przepływ energii, wpływa, i to dość silnie, na przemianę materii. Mruczenie niesie olbrzymi ładunek uzdrawiającej energii. Poprawia samopoczucie i wprawia w dobry, pogodny nastrój. Wywołuje u człowieka pozytywne stany emocjonalne, ponieważ kojarzy się ze spokojem, przytulnością, wyciszeniem. Tym samym staje się naturalną terapią. Z badań wynika, że nawet bardziej skuteczną niż muzykoterapia.

Koty leczą się mruczeniem

Ale koty mruczą także w sytuacjach stresowych – na przykład kiedy się boją lub odczuwają ból. To je uspokaja, a przede wszystkim łagodzi cierpienie i leczy. I ta właściwość najbardziej zainteresowała przed laty naukowców. Zaczęto obserwować koty, które mruczeniem kurowały się same i uśmierzały ból przy uszkodzeniach kości i mięśni. Jak wynika z badań, „leczą” się one za pomocą mruczenia o częstotliwości w przedziale pomiędzy 27 a 44 herców. Dzisiaj, po latach eksperymentów wiemy, że złamania i pęknięcia podlegające wibracji o częstotliwości od 20 do 50 herców szybciej się zrastają, zaś stany zapalne i napięcia mięśni ulegają złagodzeniu. Podczas badań okazało się, że koty domowe wytwarzają wibrujące mruczenie o małej częstotliwości, czyli od 25 do 150 herców. Weterynarze już dawno zauważyli, że złamania u kotów zrastają się o wiele szybciej niż u psów. Zaś u psów zrost następuje prędzej, gdy mają zapewnione towarzystwo kota… To samo dotyczy ludzi.

– Jest bardzo prawdopodobne, że w czasie procesu ewolucyjnego koty wytworzyły w sobie tę akustyczną cechę, bo przynosiła im korzyści w walce o przetrwanie – stwierdza Elisabeth von Muggenthaler z Fauna Communications Research Institute w Północnej Karolinie (USA). – Mruczenie leczyło je, pomagało przejść przez najcięższe chwile. Tezę tę potwierdzają wyniki prowadzonych przez nas badań; wiemy już na pewno, że zdecydowanie poprawia ono stan zdrowia kotów. Konkretnie: jeśli wibracja ma częstotliwość pomiędzy 20 a 50 herców, to powoduje gęstnienie kości, szybszy ich wzrost i skraca czas trwania leczenia złamań i wszelkich okaleczeń.

Nie tylko złamania

Kilka lat temu w Berlinie rozpoczęto realizowanie pierwszych programów badawczych dotyczących działania kociego mruczenia na ludzki organizm. Dzisiaj w kilku ośrodkach uniwersyteckich na świecie prowadzone są kolejne projekty i nikt już nie wyraża zdziwienia, słysząc, co jest przedmiotem ich badań. Sprawdzane jest między innymi różnorodne spektrum częstotliwości mruczenia i jego oddziaływanie na organizmy żywe. Dotychczasowe odkrycia wskazują na to, że mruczenie kota leczy u ludzi bóle mięśni, stawów, stany zapalne tkanki kostnej, łagodzi napięcie mięśniowe. Jest szczególnie pomocne przy uszkodzeniach i schorzeniach mięśni oraz stawów. Łagodzi bóle kręgosłupa w obrębie klatki piersiowej oraz w schorzeniach chrząstki międzykręgowej. By na nas oddziaływało, dobrze jest mieć kota blisko siebie, a jeśli warunki pozwalają, to i spać razem z nim, bo zapewnimy sobie tym samym zdrowy odpoczynek. Koty zresztą instynktownie wyczuwają osobę potrzebującą ich pomocy i bywa, że same kładą się obok niej. Świadczą o tym liczne relacje pacjentów z USA, biorących udział w programach badawczych sprawdzających wpływ obecności kotów na ludzi.

Kocie wibracje na osteoporozę i płuca

Interesujące rezultaty osiąga również prof. Clinton Rubin z Nowego Jorku, koncentrujący się w swoich badaniach na gęstości kości u astronautów. Długi pobyt w kosmosie w stanie nieważkości kończy się zmniejszeniem ich spoistości, a jak wynika z dotychczasowych prób przeprowadzonych z wykorzystaniem kociego mruczenia, pod jego wpływem kości powracają do swego pierwotnego stanu. Rubin wykazał również, że wibracje o wyższych częstotliwościach działają terapeutycznie np. w przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc. „Journal of the American Veterinary Medical Association” regularnie zamieszcza raporty z prowadzonych aktualnie eksperymentów. Warto w tym miejscu przypomnieć, że od kilku lat w rosyjskiej medycynie do rozładowywania napięcia mięśniowego u sportowców stosuje się drgania pomiędzy 18 a 35 herców oraz między 2 a 100 herców.

Ta częstotliwość drgań jest wykorzystywana z sukcesem także w leczeniu osteroporozy u kobiet. Wiadomo, że nasz kręgosłup i cały układ kostny utrzymamy w dobrym stanie pod warunkiem ogólnej aktywności ruchowej. Dla niektórych osób jest to problem, więc w przypadku niskiego poziomu wapna i zmniejszenia gęstości kości ultra-dźwiękowe mruczenie jest najlepszym lekarstwem.

Mruczenie elektroniczne

Kolejnym ośrodkiem badającym wpływ obecności kota na człowieka jest instytut naukowy w Grazu, w Austrii. Po latach studiowania tego tematu jeden z tamtejszych naukowców, prof. Fritz Florian, skonstruował aparat terapeutyczny KST-2010, imitujący naturalne mruczenie, wzmocnione elektronicznie i przenoszone bezpośrednio na ludzki organizm. Witalizuje on mięśnie i poprawia pracę układu krążenia; może być również wykorzystywany do wprowadzania w stan relaksu. Jak wynika z ostatnich doniesień, KST-2010 odnosi spore sukcesy w uśmierzaniu bólu pleców u pacjentów biorących udział w testowaniu mruczącej maszyny.

Niezależne badania związane z owym aparatem prowadzi również dr Kurt Pinter. Testuje ochotników i osiąga bardzo dobre wyniki. Pierwsze widome oznaki poprawy występują już po kilku sesjach. – Dlaczego człowiek nie miałby wykorzystać tego, co stworzyła natura? – pyta. – Kiedy tylko odkryto, że koty mrucząc, leczą się z pozytywnym skutkiem, pomyślałem, że warto zastosować podobną metodę w leczeniu ludzi. Dzięki badaniom wiemy, że określone poziomy częstotliwości mruczenia uśmierzają ból, a także mają określone właściwości terapeutyczne.

Co jeszcze leczy kot?

Warto wyliczyć schorzenia, które poddają się leczeniu kocim mruczeniem. Są to: uszkodzenia mięśni stawów, chroniczne bóle stawów (także palców) i miednicy, pleców, wszelkie mniej lub bardziej zaawansowane stany artretyczne kolan i rąk, zwyrodnienia stawów rąk i palców, bóle przegubów u rąk, dolegliwości stawu skokowego i kolanowego. Słowem – wszelkie schorzenia aparatu ruchowego człowieka. Wibracja mruczenia pomaga także w chorobach mięśnia sercowego, płuc (na przykład przy zapaleniu), dróg oddechowych. Leczy astmatyków i diabetyków. Na częstotliwość mruczenia pozytywnie reaguje również system ogólnego ukrwienia. Poprawie ulega przemiana materii, a choroby skóry powstałe na tle nerwowym powoli, ale systematycznie ustępują. Aktywizuje się przepływ życiowej energii i znikają wszelkie blokady. – W ten sposób – podkreślają badacze – można znacząco zredukować udział wielu leków w terapiach. Dotychczasowe badania dobrze rokują na przyszłość i wszystko wskazuje na to, że jeśli wprowadzimy ten system leczenia, to będzie on funkcjonować z pożytkiem dla chorych.

Ilona Słojewska



Uczmy się od kotów

Obserwujmy swoje koty – ich zachowanie i przyzwyczajenia. Uczmy się od nich i naśladujmy pod niektórymi względami.

Koty znają tajemnicę zdrowego snu. Sypiają około szesnastu godzin na dobę. Zauważmy, że większość z nich bardzo lubi popołudniową krótką drzemkę. My również powinniśmy tak postępować. Dzięki poobiedniej sjeście zmniejsza się ryzyko zawału, poprawia koncentracja i zwiększa wydolność myślenia. Idealna drzemka trwa do 30 minut. Kładźmy się spać zawsze wtedy, gdy jesteśmy bardzo zmęczeni. A kiedy nie możemy zasnąć, nie zmuszajmy się, wstańmy i zajmijmy się czymkolwiek. Tak robią koty…

Zauważmy też, jak koty polują i cierpliwie czekają na odpowiedni moment, by sięgnąć po zdobycz. Nigdy nie trwonią niepotrzebnie energii. Nauczmy się i my nie kierować emocjami, czekać cierpliwie, aż w naszym życiu pojawi się odpowiednia osoba, przedmiot, okazja. I „polujmy” tylko na to, czego naprawdę potrzebujemy.

\KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę"Jak być zdrowym całe życie"na Facebook , a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony
https://www.facebook.com/Ryszard-Piotr-Jak-by%C4%87-zdrowym-ca%C5%82e-%C5%BCycie-811427708999378

Koty są geniuszami w nawiązywaniu kontaktów. Dorosłe nie porozumiewają się między sobą za pomocą dźwięków, lecz mimiki. Mają bardzo bogatą mowę ciała, przy czym uszy i ogon odgrywają w niej główną rolę. Z tychże powodów są znakomitymi obserwatorami.

Opanujmy tę sztukę – podczas rozmowy patrzmy na wyraz twarzy, gesty. Z nich wyłowimy intencje i charakter rozmówcy; nauczmy się odczytywać mowę ciała innych.

Koty nie mają sobie równych w dbaniu o zachowanie zdrowia i dobrego samopoczucia. Codziennie ponad dwadzieścia procent czasu przeznaczają na higienę. Dlatego są idealnie czyste i rzadko można u nich spotkać pasożyty. Kąpmy się i my jak najczęściej, nie żałujmy na to czasu. Codzienne kąpiele oczyszczają, uspokajają duszę, dodają energii i radości życia.

Koty się gimnastykują. Obserwujmy zwierzę zaraz po tym, jak się obudzi. Odnotujmy, że najpierw ziewa, potem się rozciąga i to z taką precyzją oraz starannością, że aktywizuje każdy mięsień. Stretching to koci wynalazek, a dla nas to idealna metoda na zachowanie sprawności fizycznej i dobrego samopoczucia. Regularna gimnastyka rozciągająca zwiększa giętkość i sprawność stawów. Uprawiając ją, szybko zauważymy poprawę kondycji.

Koty są urodzonymi dyplomatami. Wyznaczają własne rewiry, do których nie mają wstępu inne istoty, a także tereny, gdzie prowadzą życie towarzyskie. I na ogół przestrzegają reguły nieingerowania w sprawy innych czworonogów.

My również potrzebujemy takiego intymnego terytorium w domu, miejsca, w którym lubimy być sami, a także osobnego „terenu”, gdzie prowadzimy życie towarzyskie. W życiu rodzinnym starajmy się przestrzegać zasad bezkonfliktowego zachowania i funkcjonowania. Jak przekonują naukowcy, tę właściwość przejęliśmy od kotów, ale nie chcemy się do tego przyznać.

Źródło: LINK!
 Żródło:http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_kocie_mruczenie.html

7 głównych paliw dla ognia raka

 

Breast Cancer Bands 2


7 głównych paliw karmiących ‚ogień’ nowotworowy i mutujących komórki rakowe.

a
Rak to nie choroba, a raczej zaburzenie komórkowe, kiedy one w niekontrolowany sposób mutują się i mnożą. To dlatego rak nie jest zakaźny, oprócz HPV, bo to jest wirus, a nie zaburzenie komórkowe.
Nie jest ważne czy wierzysz w „spiski” czy nie, bo faktem jest, że amerykańska żywność jest zinżynierowana i przetworzona tak żeby wywoływać raka, i na wiele więcej sposobów niż jeden. Jest definitywny powód dlaczego 1 na 3 Amerykanów choruje na raka, podczas gdy 100 lat temu nie chorował na niego nikt w Ameryce.
Czy zacząłeś się zastanawiać nad tym dlaczego „poszukiwania leku” to jedno wielkie oszustwo? Na pewno chciałbyś żeby twoje dotacje pomagały, ale nie pomagają. Różowe wstążeczki to tylko mini-plakaty przedstawiające wymyślone przez miliarderów plany Ponzi, którzy chcieli podwoić i potroić swoje bogactwo. Chcesz zapobiec i leczyć raka? Przestań konsumować chemikalia, powiedz o tym swoim przyjaciołom, rodzinie, sąsiadom i współpracownikom. Tak, to jest tak proste.

Rak to ‚ogień’ wymagający paliwa

Pokażmy to przy pomocy metafory. Wyobraźmy sobie raka rozpoczynającego się tak jak palący się suchy krzak na suchym polu obok lasu w słoneczny dzień, kiedy jest bardzo słaby wiatr. Ten ogień wymaga paliwa żeby się palił i powiększał. Wykorzysta suche krzewy, i kiedy podniesie je wiatr, poszerzy się szybciej. Podejdziesz do ognia i część ugasisz, to będzie się palił i tak (porównaj z chirurgią guzów). Najlepszym paliwem dla raka jest konsumpcja chemikaliów, więc jeśli dolejesz benzyny, oleju albo nawet alkoholu, szybko się rozrośnie (pomyśl o GMO, uwodornionych olejach, słodzikach i przetworzonym cukrze). Prostym rozwiązaniem jest wyeliminowanie wymaganego przez ogień paliwa, i wtedy mały ogień zgaśnie, nigdy nie stanie się pożarem lasu, i nie będzie potrzeby wzywać straży pożarnej, samolotów itd.  (pomyśl tu o chirurgii, naświetlaniach i chemioterapii). Zabij paliwo i zabijesz raka. Kropka.
Musisz wiedzieć, że rak rozpoczyna się w komórkach, a komórki wysyłają sygnały do kontroli jak często się dzielą. Chemikalia w żywności, napojach, lekach i chemioterapii wysyłają wadliwe sygnały i niszczą inne, ułatwiając komórkom nadmierne mnożenie się, i to rozpoczyna powstanie guza. I wtedy zaczyna się rak – w pierwotnym guzie. To jak ten pożar suchego krzewu. Wchodzi chirurg i wycina małą część tego „palącego się krzewu”, i co dzieje się kiedy na pozostałą część polejesz paliwo? Widzisz co się dzieje? Nowotworowy kompleks przemysłowy to wie.
Kiedy chemikalia zmieniają geny komórek, występuje mutacja genów. To wtedy geny komórek ulegają uszkodzeniu albo kopiowaniu. Zanim normalna komórka stanie się komórką rakową, musi być kilka tych mutacji, co najmniej sześć. Można mieć nadmiar białka żeby doprowadzić do zbyt częstego podziału komórek, albo można mieć nienormalne białka i zmutowane geny które mówią komórkom by się nie dzieliły. To dlatego tak niebezpieczna jest konsumpcja żywności GMO. Naukowcy wszczepili w produkty geny toksycznych roślin i insektów żeby zabijać owady, robaki, zwierzęta, i, tak, ludzi.
Poniżej 7 głównych „paliw” karmiących raka i mutujących większą liczbę komórek:
1. Fluoryzowana woda pitna 
2. Żywność GMO ze sprzyjającymi rakowi herbicydami  
3. Sztuczne słodziki 
4. Szczepionki często zawierające rtęć, aluminium, formaldehyd i MSG
5. Leki farmaceutyczne 
6. Leki bez recepty na przeziębienie, alergie, ból głowy i gorączkę, często zawierają toksyny metali ciężkich, słodziki i toksyczne barwniki. 
7. Chemioterapia i naświetlania.

Przestań dolewać paliwo do rakowego ognia

Co dzieje się kiedy ktoś idzie do szpitala na operację, chemioterapię albo badanie diagnostyczne? Wchodzi do budynku gdzie serwuje się jedynie żywność GMO, przetworzoną i rakotwórczą. Ci sami pacjenci narażani są na super drobnoustroje – bakterie, które teraz są odporne na antybiotyki i konwencjonalne leki. Tym samym pacjentom podaje się leki chemiczne na ból, infekcje i ukrywanie objawów, w tym toksyczne szczepionki przeciw grypie, inne szczepionki, leki opioidowe i wszystko inne co można sobie wyobrazić a co zabija odporność i mutuje komórki. W rezultacie szpitale wywołują raka. Żywność to przetworzony koszmar, a szpitale nawet serwują słodziki sprawdzone jako rakotwórcze.
Twój organizm to maszyna zdolna do samo leczenia odpowiednimi środkami – lekami przyrody. To oznacza czystą żywność. Przestaw się na organiczną, źródlaną wodę i środki ziołowe, i odwiedź lekarza naturopatę który rozumie to, że odpowiednia żywność jest lekiem niszczącym raka.
S. D. Wells
Tłum. Ola Gordon

niedziela, 21 lutego 2021

Naukowcy odkryli w ludzkich jelitach aż 140 tysięcy typów wirusów

 



 

Brytyjscy genetycy ogłosili zakończenie szeroko zakrojonego badania mającego na celu zbadanie różnorodności wirusowej mikrobiomu ludzkiego jelita. Efektem pracy była identyfikacja około 140 tysięcy typów wirusów zasiedlających jelita, z których ponad połowa nigdy wcześniej nie była obserwowana. Artykuł został opublikowany w czasopiśmie Cell.

Ludzkie jelito to niezwykle zróżnicowane środowisko biologiczne. Oprócz bakterii istnieją tam dziesiątki tysięcy wirusów zwanych bakteriofagami, które mogą zakażać bakterie. Wiadomo, że brak równowagi w mikrobiomie jelitowym często prowadzi do rozwoju chorób zapalnych jelit, alergii i otyłości, ale stosunkowo niewiele wiadomo na temat wpływu bakteriofagów na zdrowie człowieka.

 

W badaniu, przeprowadzonym przez Senger Institute i Europejski Instytut Bioinformatyki (EMBL-EBI), przeanalizowano ponad 28 000 próbek mikrobiomu jelitowego pobranych od ludzi na całym świecie. Wykorzystując metodę metagenomiki - sekwencjonowanie DNA mieszanej społeczności organizmów - autorzy zidentyfikowali i skatalogowali 142 809 typów wirusów, z których ponad połowa nigdy wcześniej nie została napotkana. Liczba i różnorodność wirusów zadziwiała badaczy.

 

Należy pamiętać, że nie wszystkie wirusy są szkodliwe. Prawdopodobnie jeszcze wiele nieznanych gatunków żyje w naszych jelitach i warto poznać związek między nimi a zdrowiem człowieka.  Autorzy zauważają, że większość wykrytych wirusów nie jest niebezpieczna dla ludzi, ponieważ mają DNA jako materiał genetyczny i różnią się od niebezpiecznych wirusów RNA, takich jak wirus SARS-CoV-2 czy Zika. Jako dowód, wszystkie próbki pobrano od osób zdrowych, które nie miały żadnych określonych chorób.

 

Wyniki badań stały się podstawą bazy danych fagów jelitowych GPD, która zdaniem naukowców będzie nieocenionym źródłem informacji dla osób badających bakteriofagi i rolę, jaką odgrywają w regulowaniu zdrowia ludzkiego. Badania bakteriofagów przeżywają obecnie renesans. Ten wysokiej jakości katalog wirusów jelitowych na dużą skalę pojawił się w odpowiednim momencie, aby posłużyć jako podstawa przyszłych badań nad wirusami.

 

Autorzy zwracają uwagę, że główną cechą ich pracy było zapewnienie najwyższej jakości rekonstruowanych genomów wirusów. Ścisła kontrola jakości połączona z podejściem uczenia maszynowego po raz pierwszy pozwoliła uzyskać kompletne genomy wirusów, które zdaniem naukowców będą podstawą do opracowania nowych terapii z wykorzystaniem leków przeciwbakteryjnych, bakteriofagów.

Żródło: https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-odkryli-w-ludzkich-jelitach-az-140-tysiecy-typow-wirusow


sobota, 20 lutego 2021

„K@vidowy” doradca premiera - prof. Horban - najpierw zalecał amantadynę, a teraz uważa, że ma „dużo objawów ubocznych”

 





Po raz kolejny okazało się, że „eksperci”, jakimi otoczył się rząd, są wprost proporcjonalni do krystalicznej nieczystości działań polityków.

Prof. Andrzej Horban, który od wielu miesięcy jest głównym doradcą premiera Mateusza Morawieckiego do spraw walki z pandemią, to postać nieco dziwaczna. Niedawno przyznał, że rząd celowo zarażał „covidem” młodych Polaków w okresie wakacyjnym, aby znaczna część populacji nabrała odporności.

Kłopot w tym, że rząd w wakacje mówił, że wygraliśmy z pandemią, że nic już nam nie grozi, więc możemy jeździć nad morze, żeby zjeść frytki i gofry oraz zrobić sobie stylowe zdjęcie w kąpielówkach obok plażowego parawanu.

Teraz dochodzi wiadomość, że ówczesny doktor habilitowany Andrzej Horban już w 2009 roku podpisał dokument o stosowaniu leków antywirusowych, w leczeniu przyczynowym grypy. Zaleca w nim, by u pacjentów z cięższym przebiegiem grypy stosować osławioną, zakazaną w walce z COVID-19, amantadynę.

Dokument został podpisany przez Głównego Inspektora Sanitarnego Andrzeja Wojtyłę oraz Krajowego Specjalistę w dziedzinie chorób zakaźnych, którym wtedy był Andrzej Horban.

„Pacjentom o ciężkim lub postępującym przebiegu, należy rozważyć podawanie ponadto dodatkowo jednego z dwóch inhibitorów M2 (amantadyna lub rimantadyna) - zalecono wraz z przypomnieniem, że „przy stosowaniu wyżej wymienionych leków należy pamiętać
o właściwym nawodnieniu pacjenta i utrzymywaniu prawidłowej gospodarki wodno-elektrolitowej”.

12 lat później Horban uważa, że amantadyna ma dużo objawów ubocznych i nie jest możliwe dopuszczenie tego leku do obrotu i zastosowania na ludziach.

Tymczasem skuteczność amantadyny potwierdzili nie tylko polscy badacze, ale także m.in. brytyjscy.

Zatem można ją w końcu stosować czy nie?

 

Źródło: http://kontrrewolucja.net/wiadomosci/wazne-horban-polecal-amantadyne-w-leczeniu-ciezkich-przypadkow-grypy-wraz-z-szefem-gis-ponad-10-lat-temu

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/covidowy-doradca-premiera-prof-horban-najpierw-zalecal-amantadyne-teraz-uwaza-ze-ma-duzo










piątek, 19 lutego 2021

Brytyjski rząd przedstawił długą listę powikłań po szczepieniach przeciw C@VIT

 


W dobie wielkiej nagonki na wszystkich, którzy wyrażają swoje obawy związane z pośpiesznie wypuszczonymi preparatami sprzedawanymi w ramach globalnych testów klinicznych, warto pochylić się nad nowym raportem opublikowanym przez rząd Wielkiej Brytanii. Wskazano w nim niepożądane reakcje na szczepienia zarówno w przypadku produktu firmy Pfizer, jak i Oxford/Astrazeneca, które zaszły od czasu ich wprowadzenia 8 grudnia. Przedstawiona lista schorzeń, wywołanych przez szczepienia, jest niepokojąca i być może, otworzy oczy ludzim, ogłupionym przez krajowe media.

W raporcie zatytuowanym "Coronavirus vaccine - weekly summary of Yellow Card reporting" podsumowano dane zebrane od początku programu szczepień, aż do 31 stycznia 2021 roku. Zgodnie z udostępnionymi informacjami, do tej pory pierwszą dawkę szczepionki otrzymało około 12 milionów Brytyjczyków, natomiast drugą zaaplikowano dopiero 500 tysiącom obywateli tego kraju.

 Zgodnie z przewidywaniami, wraz ze wzrostem liczby podawanych szczepionek, nastąpił skok w przypadkach negatywnych odczynów poszczepiennych. Do tej pory, odnotowano 70 314 reakcje na szczepionkę Pfizer i 73 883 reakcje na szczepionkę Oxford / Astrazenecagodnie z danymi, którymi podzielił się brytyjski rząd, w wyniku szczepionki firmy Pfizer, 9 osób jest teraz niewidomych, a kolejnych 51 doświadcza upośledzenia wzroku. Do tej pory, zgłoszono 978 poszczepiennych chorób oczu. Doszło również do 37 incydentów naczyniowo-mózgowych, które doprowadziły do 3 zgonów. W wielkim skrócie, jest to nagła śmierć niektórych komórek mózgowych z powodu braku dopływu tlenu. Dochodzi do nich gdy dopływ krwi do mózgu jest zaburzony przez zablokowanie lub pęknięcie tętnicy mózgowej. Brytyjski raport, informuje również o 3 przypadkach samoistnych poronień, po podaniu szczepionki Oxford/Astrazeneca.

Nie są to zresztą wszystkie z wymienionych schorzeń, a jedynie te najbardziej groźne. Ponad 4 tysiące osób, zaszczepionych szczepionką Pfizer doświadczyło intensywnego zmęczenia, podczas gdy zaledwie dwójka zgłosiła ból w okolicach intymnych. Niezależnie od naszych poglądów, trzeba być piekielnie upartym aby nie zrozumieć, że dostępne na rynku szczepionki na SARS-CoV2 to loteria. Wiara w to, że statystyka jest po naszej stronie, może być zawodna, a jakby tego było mało, władze państw świata zdają sobie z tego świetnie sprawę. Wymieniona wcześniej strona brytyjskiego rządu, informuje wprost:

 

Oczekiwane korzyści szczepionek w zapobieganiu COVID-19 i poważnym powikłaniom związanym z COVID-19 znacznie przewyższają wszelkie obecnie znane skutki uboczne. Podobnie jak w przypadku wszystkich szczepionek i leków, bezpieczeństwo szczepionek COVID-19 jest stale monitorowane, a korzyści i możliwe zagrożenia są przedmiotem przeglądu. Każde zgłoszenie podejrzewanego ADR traktujemy poważnie i zachęcamy wszystkich do zgłaszania się za pośrednictwem systemu Yellow Card.
[...] Aby lek lub szczepionkę można było uznać za bezpieczną, spodziewane korzyści muszą być większe niż ryzyko wystąpienia szkodliwych reakcji. Należy zauważyć, że większość ludzi przyjmuje leki i szczepionki bez żadnych poważnych skutków ubocznych.

Jest to więc jasna deklaracja, świadcząca o tym, że dla brytyjskiego rządu, obywatele tego kraju są jedynie bezimiennymi liczbami w statystykach. Los pojedynczych osób jest im zupełnie obojętny, tak długo aż większość podatników zdoła przetrwać szczepienia. Podobne bezlitosne tendencje, zdaje się przejawiać polski rząd, który przez kompletny paraliż służby zdrowia, doprowadził już do tysięcy ofiar przypisywanych chorobie COVID-19 a będących de facto rezultatem zaniedbań rządu. Ci sami ludzie, którzy otwarcie powołują się na zdrowy rozsądek i oczerniają przeciwników eksperymentalnych szczepionek, po raz kolejny dowodzą swojej hipokryzji. W imie powrotu do pozorów "normalności", są oni gotowi oddać swoją wolność, prywatność i najwyraźniej zaryzykować też własnym zdrowiem.

 


środa, 17 lutego 2021

Szwecja powoli zakazuje używania masek, mających chronić nas przed C@VIt

 


Przez ponad rok trwania pandemii koronawirusa, pojawiło się sporo badań, pokazujących, że maseczki na twarzy, nie chronią ludzi przed ryzykiem zakażenia się i zachorowania na COVID-19. Teraz oprócz dowodów naukowych, którym władze i tak nie dają wiary (bo przecież wcale nie chodzi o zdrowie i życie obywateli), pojawiły się już konkretne decyzje administracyjne.

Trwająca od miesięcy tresura społeczeństw, choć pomyślana precyzyjnie i realizowana z wyrachowaniem, zawiera pewne luki oraz niekonsekwencje, które podważają narrację rządów, skupioną na natarczywym przypominaniu, co może nas ochronić przed COVID-19.

Zamknięto gospodarki, a ludzi zmuszono do pracy zdalnej. Brak możliwości robienia tradycyjnych zakupów w centrach handlowych, wymusił zwiększenie ilości zakupów dokonywanych w Internecie, co bardzo mocno wpłynęło na ogromny wzrost wartości rynkowej gigantów IT, takich jak chociażby Amazon.

Początek pandemii, to nieustanny deficyt maseczek ochronnych, ich ceny wzrosły kilkanaście albo i kilkadziesiąt razy, w porównaniu z czasami przed COVID-19, a ludzie i tak je kupowali, bo koronapanika była dopieszczana przez polityków i media.

Wielu ludzi zamawiało maski w Sieci, choćby we wspomnianym Amazonie.

I co taki ktoś zyskał na takim zakupie? Czy faktycznie pomógł sobie oraz innym w zmniejszeniu ryzyka zakażenia?

Na pudełku masek zakupionym w sklepie Jeffa Bezosa, jest wyraźnie napisane, że one nie chronią przed złapaniem jakiejkolwiek choroby oraz infekcji. A osób, które takie maski nosiło w skali całego świata, zapewne były dziesiątki milionów albo i więcej.

Jednak władze, w tym te rządzące naszym krajem, cały czas powtarzają „dystans-dezynfekcja-maseczki”. Okazuje się jednak, że nie wszyscy są tak zamknięci na pewne fakty.

Ostatnio urzędnicy gminy Halmstad w Szwecji, zabronili używania masek i wszelkich środków ochrony indywidualnej w szkołach. Powołując się na szwedzką agencję zdrowia publicznego stwierdzono, że nie ma żadnych naukowych dowodów na to, by nosić maski.

Czy tym samym Szwecja, która od początku ma inną politykę walki z pandemią niż reszta państw, zapoczątkuje falę decyzji odwołujących obecne nakazy sanitarne?

 

Źródło:https://www.news24.com/health24/Medical/Infectious-diseases/Coronavirus/covid-why-are-swedish-towns-banning-masks-20210211

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/szwecja-powoli-zakazuje-uzywania-masek-majacych-chronic-nas-przed-covid-19

poniedziałek, 15 lutego 2021

Warzywa kapustne wspomagają układ odpornościowy

 

Ilustracja

Warzywa kapustne (krzyżowe) pomagają układowi odpornościowemu zwalczać patogeny. Ustalenia zespołu z Instytutu Francisa Cricka można będzie wykorzystać m.in. w terapii nieswoistego zapalenia jelit.
Receptor wodorowęglanu arylu (ang. aryl hydrocarbon receptor, AHR) odgrywa ważną rolę w chronieniu nas przed zanieczyszczeniami, toksynami i patogenami w miejscach styku ze światem zewnętrznym, a więc w skórze, płucach czy jelicie.
Badając rolę AHR w przewodzie pokarmowym, Brytyjczycy zauważyli, że na odporność wpływa tutaj także inne białko, enzym Cyp1a1, który rozkłada związki aktywujące AHR (czyli ligandy AHR). Jego nadmiar może je wyeliminować, zwiększając w rezultacie podatność na różne bakterie, np. pałeczki okrężnicy (Escherichia coli).
[...] Niedobór AHR powoduje wiele problemów w barierze jelitowej. Dzieje się tak, bo komórki odpornościowe, które chronią nas przed bakteriami mikrobiomu i zewnętrznymi patogenami, potrzebują do przeżycia sygnałów z AHR. Cząstki aktywujące AHR mogą pochodzić zarówno z pokarmów, jak i od bakterii mikroflory. Aktywacja AHR stymuluje z kolei enzymy w rodzaju Cyp1a1. Zwykle ich funkcja polega na rozłożeniu cząstek, które pobudziły AHR i wyłączeniu receptora - wyjaśnia dr Gitta Stockinger.
***\KLIKNIJ w link poniżej i polub stronę"Jak być zdrowym całe życie"na Facebook , a będziesz na bieżąco informowany o nowych artykułach ze strony
https://www.facebook.com/Ryszard-Piotr-Jak-by%C4%87-zdrowym-ca%C5%82e-%C5%BCycie-811427708999378
Brytyjczycy prowadzili eksperymenty na myszach z nadaktywnym Cyp1a1. Enzym rozłożył ligandy AHR, prowadząc do spadku liczebności zależnych od nich komórek odpornościowych (limfocytów Th17 i naturalnych komórek limfoidalnych typu III). W odróżnieniu od zdrowych zwierząt grupa ta nie była w stanie zwalczyć zakażenia bakteriami Citrobacter rodentium, które wpływają na gryzonie jak pałeczki okrężnicy na ludzi: rozwijają się zakażenie i podrażnienie jelit, a także stan zapalny i biegunka.
Co ważne, podwyższoną aktywność Cyp1a1 można było kontrolować, dodając do karmy myszy związki z warzyw kapustnych. Zabieg ten działał na 2 sposoby: 1) hamował Cyp1a1 i 2) zapewniał dodatkowe cząstki aktywujące AHR.
Jak zademosntrowało nasze badanie, jest całkiem możliwe, że u niektórych ludzi występują zmutowane nadaktywne enzymy Cyp1a1. Niewykluczone, że odgrywa to pewną rolę w nieswoistych zapaleniach jelit, gdzie osoby z nadmiernie aktywnym enzymem są szczególnie podatne na zakażenia. Chorzy mogliby sobie pomóc, spożywając warzywa krzyżowe, takie jak brokuły jarmuż czy kalafior, które zawierają inhibitory Cyp1a1 i związki stymulujące AHR.

niedziela, 14 lutego 2021

Eksperyment wykazał, że marihuana obniża ciśnienie krwi

 


Naukowcy z Izraela po raz pierwszy zbadali, w jaki sposób używanie medycznej marihuany wpływa na osoby z nadciśnieniem. Okazało się, że taka taktyka leczenia jest bardzo uzasadniona i można ją polecić osobom starszym powyżej sześćdziesiątego roku życia, którym obecnie coraz częściej przepisuje się konopie indyjskie ze względów medycznych.

Osoby starsze to najszybciej rosnąca grupa użytkowników marihuany medycznej, ale nie ma wystarczających danych na temat bezpieczeństwa sercowo - naczyniowego tej substancji. Naukowcy z Uniwersytetu Ben - Guriona próbowali dowiedzieć się, jak spożycie konopi wpływa na ciśnienie krwi, tętno i parametry metaboliczne u osób powyżej sześćdziesiątego roku życia z nadciśnieniem.

 

W badaniu wzięło udział 26 mężczyzn i kobiet w średnim wieku siedemdziesięciu lat, którzy używali konopi indyjskich przez trzy miesiące. Ocenę stanu przed i po eksperymencie przeprowadzono na podstawie codziennego monitorowania ciśnienia krwi, badań krwi i innych wskaźników.

 

Naukowcy udokumentowali znaczący spadek dwudziestoczterogodzinnego skurczowego i rozkurczowego ciśnienia krwi po leczeniu. Największy spadek wskaźników nastąpił po trzech godzinach od zażycia konopi indyjskich doustnie (ekstrakt olejowy) lub po paleniu. Pacjenci wykazywali poprawę w ciągu dnia, ale spadek był najbardziej znaczący w nocy.

 

Według autorów przepisywanie konopi indyjskich w celu złagodzenia bólu może również pomóc obniżyć ciśnienie krwi u większości pacjentów.

 

Wcześniejsze badanie przeprowadzone przez izraeródło:lskich specjalistów wykazało, że mikrodawki konopi są bezpieczne i skuteczne w zmniejszaniu przewlekłego bólu. Podczas gdy większość badań dotyczących korzyści i bezpieczeństwa medycznej marihuany dla ludzi jest na wczesnym etapie, w wielu krajach konopie są przepisywane pacjentom z różnymi chorobami.

Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/eksperyment-wykazal-ze-marihuana-obniza-cisnienie-krwi