Nie wszystkie treści z opublikowanych artykułów, odzwierciedlają poglądy admina..

STRONA TA ZOSTAŁA ZAŁOŻONA W CELU PROPAGOWANIA ZDROWEGO STYLU ŻYCIA I ODŻYWIANIA. NIECH MOJE BEZINTERESOWNE DZIAŁANIE PRZYSPORZY KORZYŚCI JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBIE LUDZI I ZWIERZĄT. BO ZDROWIE SIĘ TYLKO TAKIE MA JAK SIĘ O NIE ZADBA.

poniedziałek, 27 lutego 2023

Wyciąg z jemioły okazał się skuteczny w chorobach onkologicznych

 


Preparaty z jemioły są czasami stosowane w leczeniu podtrzymującym raka, ale wciąż brakuje danych na temat ich skuteczności klinicznej. Badania kliniczne przeprowadzone na niewielkiej grupie pacjentów wykazały, że jemioła może spowolnić postęp choroby, a w niektórych przypadkach nawet zmniejszyć rozmiary guzów nowotworowych.

Jemioła biała (Viscum album) to wiecznie zielona roślina półpasożytnicza, którą można znaleźć na gałęziach różnych drzew liściastych, w tym w Europie. Okrągłe żółtozielone liście jemioły są szczególnie widoczne zimą wśród nagich gałęzi i czasami całkowicie pokrywają koronę drzewa żywicielskiego, z którego pobierają wodę i składniki odżywcze. Często jemioła poważnie uszkadza drzewa i dlatego jest uważana za ważnego szkodnika ogrodów i parków.

 

Jemioła od dawna stosowana jest w medycynie tradycyjnej do leczenia chorób układu nerwowego, takich jak histeria i epilepsja. Ponadto jest czasami stosowana w leczeniu pacjentów z rakiem. Dlatego autorzy nowego artykułu w czasopiśmie Cancer Research Communication zbadali wpływ dożylnego podania ekstraktu z jemioły na 21 pacjentów z opornym lub zaawansowanym rakiem.

 

Celem tego małego badania klinicznego fazy 1 była jedynie ocena bezpieczeństwa jemioły u pacjentów z rakiem i ustalenie bezpiecznej dawki. Autorzy uznali, że jest to 600 miligramów przy podawaniu dożylnym trzy razy w tygodniu. Zwiększanie dawki i przedłużanie terapii kontynuowano do wystąpienia powikłań lub przerwania leczenia z innych przyczyn, średnio przez około 15 kolejnych tygodni. W rezultacie naukowcy ze zdziwieniem zauważyli, że u pięciu pacjentów choroba ustabilizowała się i nie rozwijała się przez cały ten okres. U trzech osób guzy nawet się zmniejszyły.

 

Wynik ten z pewnością zasługuje na uwagę, choć należy go nazwać raczej skromnym. Samo w sobie nie oznacza to, że testowany lek w jakikolwiek sposób leczy raka. Konieczne będą dalsze badania, aby potwierdzić lub obalić wpływ ekstraktu z jemioły na nowotwory, a także ustalić jego mechanizmy.

 

We współczesnej onkologii stosuje się wiele metod leczenia raka, tj. chemioterapię, radioterapię i inne, ale ich skuteczność nie jest bardzo wysoka, a skutki uboczne są bardzo wyraźne. Dlatego naukowcy i lekarze wciąż poszukują nowych środków przeciwnowotworowych, także ze źródeł naturalnych.

 

„Po podaniu dożylnym jemioła wykazała akceptowalny poziom toksyczności pod względem kontroli choroby, a także poprawę jakości życia w tej grupie pacjentów leczonych jednocześnie wieloma innymi lekami przeciwnowotworowymi” – wyjaśnił dr Channing Paller.

Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wyciag-z-jemioly-okazal-sie-skuteczny-w-chorobach-onkologicznych

wtorek, 21 lutego 2023

Wystarczy 20 minut intensywnych ćwiczeń fizycznych, by zmniejszyć ryzyko hospitalizacji

 


W przypadku osób po 40. roku życia wystarczy 20 minut ćwiczeń fizycznych dziennie, by ryzyko hospitalizacji zmniejszyć od 4 do 23 procent. Badania przeprowadzone na niemal 82 000 dorosłych Brytyjczyków wykazały, że osoby, które regularnie ćwiczyły, rzadziej trafiały do szpitala. Lista schorzeń, przed którymi chroniła aktywność fizyczna, obejmowała m.in. zapalenie płuc, udar, cukrzycę czy infekcje układu moczowego.

Amerykańsko-brytyjski zespół naukowy przyjrzał się 81 717 Brytyjczyków, których dane zebrano w UK Biobank. Okazało się, że im wyższy poziom aktywności fizycznej, tym niższe ryzyko hospitalizacji związane z 9 z 25 analizowanych chorób. Największy spadek ryzyka hospitalizacji – a wystarczyło jedynie przez 20 minut dziennie zwiększyć aktywność fizyczną z umiarkowanej na intensywną – zauważono w przypadku chorób woreczka żółciowego, cukrzycy i infekcji układu moczowego.

Badani, osoby w wieku 42–78 lat, przez tydzień nosili akcelerometr, za pomocą którego naukowcy zebrali informacje o poziomie ich dziennej aktywności fizycznej. Następnie losy tych osób śledzono przez kolejnych 7 lat.

W tym czasie do szpitala, z różnych powodów, trafiło ponad 48 000 badanych. Okazało się, że osoby bardziej aktywne rzadziej trafiały do szpitala z powodu udaru, zakrzepicy, komplikacji z powodu cukrzycy, choroby woreczka żółciowego, zapalenia uchyłków czy polipów jelita grubego.

Główna autorka badań, Eleanor Watts z National Cancer Institute mówi, że nie dowodzą one, iż sama aktywność fizyczna chroni przed hospitalizacją. Uczona zauważa, że osoby młodsze, zdrowsze czy lepiej sytuowane mogą być bardziej skłonne do oddawania się ćwiczeniom fizycznym i rzadziej trafiają do szpitala. Jednak, gdy uwzględniono wymienione powyżej czynniki, nadal było widać, że aktywność fizyczna zmniejsza ryzyko hospitalizacji.

Pani Watts zachęca do ćwiczeń. Z innych badań wiadomo, że aktywność fizyczna poprawia działanie układu odpornościowego, płuc i serca, zmniejsza ilość tłuszczu, obniża ciśnienie i poziom cholesterolu. Niemal każda aktywność fizyczna jest lepsza od jej braku, zauważają eksperci.


Badanie opublikowane w „Lancecie” docenia naturalną odporność

 


Według nowego badania, opublikowanego przez „The Lancet”, odporność po zakażeniu jest podobna lub nawet lepsza niż ochrona zapewniana przez szczepionki przeciwko COVID-19.

Naukowcy odkryli, że w badaniu ochrona po infekcji – znana powszechnie jako naturalna odporność – była silna i pozostawała znacząca w czasie. W porównaniu z wariantami Alfa i Delta, ochrona przed ponowną infekcją wynosiła 85 procent po czterech tygodniach, 78 procent po 40 tygodniach i 55,5 procent po 80 tygodniach.

Ta ochrona kończyła się szybciej w stosunku do podwariantu Omicron BA.1, spadając do 36 procent po 40 tygodniach, a ochrona przed objawową chorobą również spadła poniżej 50 procent.

Naukowcy odkryli jednak, że ochrona przed ciężką chorobą była silna w stosunku do wszystkich szczepów, w tym podwariantu BA.1. Naturalna odporność dawała 88,9 procent ochrony przed BA.1 po 40 tygodniach, co w rzeczywistości było wyższe niż w przypadku wcześniejszych szczepów. „Nasza analiza wykazała znacznie zmniejszoną ochronę przed ponowną infekcją wariantem omicron BA.1, ale poziom ochrony przed ciężką chorobą pozostał wysoki” – poinformował dr Stephen Lim z Institute for Health Metrics and Evaluation na University of Washington’s School of Medicine, który przewodniczył badaniu.

Urzędnicy ds. zdrowia publicznego wielokrotnie powtarzali, że szczepienie jest lepsze niż naturalna odporność lub że osoby naturalnie odporne powinny nadal być szczepione pomimo ochrony, jaką mają. Niektóre kraje uznały jednak naturalną odporność, obniżając liczbę zalecanych dawek dla populacji.

Jednym z głównych wniosków naukowców było to, że naturalna odporność „jest co najmniej równoważna, jeśli nie większa niż [sic], zapewniana przez dwudawkowe szczepionki mRNA” lub szczepionki Pfizer i Moderna oparte na bazie informacyjnego RNA. Wykres w badaniu wykazał również naturalną odporność zapewniającą lepszą ochronę przed infekcją, chorobą objawową i ciężką chorobą niż trzy dawki szczepionki lub seria pierwotna i dawka przypominająca.

Naukowcy podkreślili również, że COVID-19 może powodować problemy, w tym śmierć, ale nie wspomnieli o skutkach ubocznych szczepienia, które mogą również powodować długoterminowe problemy, w tym śmierć.

Ograniczeniem badania opublikowanego przez „The Lancet” była niewielka liczba analizowanych badań i poleganie na badaniach obserwacyjnych. Naukowcy otrzymali fundusze z kilku źródeł, w tym z Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Bill Gates, założyciel Microsoftu, wielokrotnie promował szczepienia w czasie pandemii.

Autorzy badania opublikowanego przez „Lancet” napisali, że „potwierdza to ideę, iż osoby z udokumentowaną infekcją powinny być traktowane podobnie jak osoby, które zostały w pełni zaszczepione szczepionką wysokiej jakości”.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net https://eu12.proxysite.com/process.php?d=5LoT8ZYmZvnRGTZc90NKmxV7WqX42N%2F9ubN6L7LoAPkWecdhmivWGrfu4nouTqRP1wgHep9xs%2FMrjBsol528C4sZlXa5Rpf%2B5BaBY86ReQ%3D%3D&b=1


czwartek, 16 lutego 2023

Projekt HAARP manipulacja pogodą,

 


ŻYCIE...

 

Może być zdjęciem przedstawiającym co najmniej jedna osoba i tekst „Każda choroba zaczyna się wstrząsem emocjonalnym. Sytuacją, która głęboko nas poruszyła.”

Rozczarowuje Cię, żebyś przestał żyć z iluzjami i ujrzał rzeczywistość.
Niszczy wszystko, co zbędne, dopóki nie zostanie tylko to, co ważne.
Nie daje Ci spokoju, żebyś przestał się obwiniać i zaakceptował wszystko, co jest.
Wycofa to, co masz, dopóki nie przestaniesz narzekać i nie zaczniesz DZIĘKOWAĆ.
Wysyła Ci konfliktowych ludzi, aby Cię uzdrowić. Żebyś przestał patrzeć na zewnątrz siebie i zaczął odzwierciedlać to, kim jesteś w środku.
Pozwala Ci upadać raz za razem, dopóki nie zdecydujesz się nauczyć lekcji.
Stawia wrogów na Twojej drodze, dopóki nie przestaniesz na nich reagować.
Przeraża Cię i będzie przerażać, dopóki nie pozbędziesz się lęku i nie odzyskasz wiary.
Oddala Cię od ludzi, których kochasz, dopóki nie zrozumiesz, że nie jesteś ciałem, lecz Duszą, którą to ciało zawiera.
Śmieje się z Ciebie wiele razy, dopóki nie przestaniesz brać wszystkiego tak poważnie i nie zaczniesz się śmiać z samego siebie.
Łamie Cię na tyle części, ile trzeba, aby światło przeniknęło przez Ciebie.
Powtarza tę samą wiadomość, a jeśli trzeba to krzyczy, dopóki jej nie usłyszysz.
Wysyła płomienie i burze, aby Cię obudzić.
Poniża i pokonuje Ciebie raz za razem, dopóki nie pozwolisz umrzeć swojemu ego.
Odmawia Ci dobra i wspaniałości, dopóki nie przestaniesz chcieć dobra i wielkości, dopóki nie zaczniesz służyć.
Odrzuca cuda, dopóki nie zrozumiesz, że wszystko jest cudem.
Nie daje Ci tego, czego chcesz, ale to, czego potrzebujesz, aby ewoluować.
Rani Cię i dręczy, dopóki nie odpuścisz swoich kaprysów i nie docenisz oddechu życia.
Ukrywa przed Tobą skarby, dopóki nie nauczysz się żyć i je dostrzegać.
Zaprzecza Bogu, dopóki nie zobaczysz go we wszystkich i wszystkim.
Życie budzi Cię, przycina, łamie, rozczarowuje... ale uwierz mi, to dlatego, że Twoje najlepsze JA objawi się, gdy pozostanie w Tobie tylko MIŁOŚĆ.
B. Hellinger

sobota, 11 lutego 2023

„Pora, by środowisko naukowe w problemie Covidu przyznało się do błędu, który kosztował wiele istnień ludzkich”.



7 lutego 2023 r. w „Newsweeku” ukazał się krytyczny artykuł studenta medycyny kończącego kurs doktorancki – Kevina Bass. Jego wydźwięk jest opinią wystawioną środowisku naukowemu, do którego sam należy. Opatrzony wymownym tytułem: „Pora, by środowisko naukowe w problemie Covidu przyznało się do błędu, który kosztował wiele istnień ludzkich”. Poniżej pełna treść…

Jako student medycyny i badacz zdecydowanie popierałem wysiłki władz zajmujących się zdrowiem publicznym, kiedy doszło do nagłośnienia COVID-19. Byłem przekonany, że władze ze współczuciem zareagowały na największy z dotychczasowych kryzysów zdrowia publicznego, wykazując pracowitość i zaangażowanie naukowe. Byłem z nimi, kiedy ogłaszano lockdown, szczepienia i dawki przypominające.

Pomyliłem się. Myliło się również środowisko naukowe. Za to ludzie zapłacili życiem. W tej chwili dostrzegam, że środowisko naukowe od CDC, przez WHO po FDA i ich przedstawiciele, wielokrotnie przesadzali wartość dowodów i wprowadzali społeczeństwo w błąd swoimi poglądami na politykę dotyczącą naturalnej i sztucznej odporności człowieka, zamykania szkół, przenoszenia się choroby drogą kropelkową, obowiązku noszenia masek, skuteczności szczepień i bezpieczeństwa zwłaszcza wśród ludzi młodych. Wszystko to sprowadzało się do błędnych założeń. Zdumiewa, że niektóre z tamtych mglistych interpretacji trwają nadal.

Nie mniej istotnym od indywidualnego błędu było wadliwe podejście całego środowiska do ekspertyzy naukowej, co trwa do dziś. Ów błąd podważył skuteczność i zaufanie, przynosząc miliony przypadków zgonów, których można było uniknąć.

To, co nie zostało należycie wzięte pod uwagę, to nasze wybory, a one były inne niż ludzi, którym służymy. Stworzyliśmy system oparty na naszych preferencjach zamiast uzasadnionych w oparciu o dane. Przedstawialiśmy odmienne poglądy jako błędne, niekompetentne, egoistyczne, złe. Zamieniliśmy naukę w jakiś drużynowy sport, co w ten sposób zaprzeczyło nauce jako takiej. Doprowadziło to do podziału „my” kontra „oni”, przez co jedyną odpowiedzią „ich” była odmowa i opór.

Wyłączyliśmy istotne grupy ludzi z prowadzenia polityki, napiętnowaliśmy krytyków, co oznaczało, że stworzyliśmy jednorodną odpowiedź w społeczeństwie tak zróżnicowanym wyjątkowo różnorodnego narodu, wywołując podział silniejszy niż kiedykolwiek, pogłębiając ponadto rozbieżności ekonomiczne.

Emocjonalna odpowiedź i zakorzenione partyjniactwo nie pozwoliło nam dostrzec wszystkich skutków naszej działalności wśród ludzi, którym służymy. Stale minimalizowaliśmy złe skutki interwencji, jakie narzucaliśmy, a robiliśmy to bez wyjaśnienia, bez zgody i uznania woli ich bliskich. Postępując w ten sposób, zgwałciliśmy autonomię tych, którzy zostali najbardziej skrzywdzeni złymi skutkami naszej polityki: ludzi biednych, pracujących, właścicieli małych firm, czarnych, Latynosów i dzieci. Przegapiliśmy ich, bo byli dla nas niewidoczni z powodu ciągłego wykluczania ich przez korporacyjną machinę medialną przypisującą sobie wszechwiedzę.

Większość z nas nie zabierała głosu popierającego zdanie krytyczne, a wielu wyraźnie zwalczało tę postawę. Nawet kiedy poważne autorytety jak profesor Jon Ioannidis, Jay Battacharya, Scott Atlas z uniwersytetu Stanforda, oraz Vinay Prasad, Monica Gandhi z uniwersytetu San Francisco bili na alarm w imieniu kręgów osób zagrożonych, spotykali się z cenzurą, nieustanną zmasowaną krytyką i bagatelizowaniem w środowisku naukowym – często nie w oparciu o fakty, a wyłącznie z powodu śmiałości głoszenia odmiennej oceny naukowej.

Kiedy były prezydent Trump wytknął minusy manipulacji, okrzyknięto go bufonem. Kiedy doktor Fauci go skrytykował, ogłoszony został bohaterem środowiska medycznego, udzieliliśmy mu poparcia, żeby dalej mówił i robił to, na czym mu zależało, nawet jeśli nie miał racji.

Chociaż Trump był daleki od doskonałości, nie mniej niedoskonali byli światli członkowie zjednoczonych polityczną zgodnością środowisk akademickich. Właśnie dlatego pogarda, do jakiej przyczyniliśmy się swoim poparciem, zaważyła na gigantycznej skali utraty zaufania za reakcję na pandemię w zestawieniu z interesem publicznym. Nasze podejście wyłączyło ogromne rzesze ludności ze zjawiska, które powinno było być powszechnym projektem narodowym. Zapłaciliśmy za to ogromną cenę. Ci zmarginalizowani przez eksperckie autorytety eksplodowali wściekłością w mediach społecznościowych. Brak słownika naukowego, by wyrazić ich niezgodę, wielu dysydentów zeszło do podziemia jako głoszący teorie spiskowe, uruchamiając chałupniczy przemysł konfrontacji swego naukowego spojrzenia ze zjednoczoną postawą klasy eksperckiej pandemicznie dominującą w mediach. Opatrując wypowiedzi jako „niezgodne z nauką”, oskarżając o „naukową niewiedzę” i „głupotę”, rząd konspirował z przedstawicielami wielkiej technologii, by agresywnie tłumić zjawisko usuwaniem tego, co mogłoby podważać rządową politykę.

Ogólnie, pomimo skonstruowania polityki pandemicznej jak cienkiej drzazgi wbitej między społeczeństwo, żeby zarządzać masami, namaścili siebie – rządzących, pracowników uczelni, medycyny, dziennikarzy, branżę IT i sektor sanitarny, uznanych za wysoce wykształconych, uprzywilejowanych. Z wyżyn swego przywileju owa elita chętnie nagradza pouczanie, w przeciwieństwie do przeciętnych obywateli, którzy głoszą samodzielność i gotowość do codziennego stawiania czoła wszelkiego rodzaju ryzyku. Na to akurat nasi przywódcy nie mogą się zgodzić kierowani własnym doświadczeniem życiowym.

Niezrozumiałe jest dla nas samych jak ze względu na taki rozdźwięk społeczny chętnie i surowo ocenialiśmy krytyków lockdownu jako leniwych, zacofanych i złych. Traktowaliśmy ich jak oszustów dbających tylko o własny interes. Przekonywaliśmy, że „złe informacje” aktywizowały ludzi głupich, odmawiając im prawa do głoszenia własnych przekonań opartych na doświadczeniu, jako własnego poglądu.

Spreparowaliśmy politykę dotyczącą ludzi bez ich udziału. Gdyby urzędnicy sektora sanitarno-medycznego mieli mniej pychy, przebieg pandemii w USA miałby całkiem inny przebieg, nie doprowadzając do tak wielkiej liczby zgonów.

Zamiast tego, byliśmy i nadal jesteśmy świadkami ogromnej liczby zgonów z powodu braku zaufania do szczepionek i służby zdrowia; ogromnej koncentracji dóbr przez już wysoce majętne elity; wzrostu skali samobójstw i przemocy zwłaszcza wśród biednych; stuprocentowego wzrostu przypadków depresji, lęków i zaburzeń w zachowaniu się młodych; katastrofalnie obniżonego poziomu nauki wśród dzieci spoza kręgów uprzywilejowanych; wśród najbardziej dotkniętych skutkami tej polityki nastąpił kolosalny brak zaufania do służby zdrowia, nauki, autorytetów naukowych, a jeszcze bardziej do rządzących przywódców.

Moja motywacja do napisania tej opinii jest całkiem prosta. Celem odzyskania zaufania publicznego do nauki, naukowców, niezbędna jest dyskusja naukowców o tym, co było właściwe, a co zasługuje na krytykę, co należałoby w związku z tym naprawić. Dobrze dzieje się, kiedy ten, kto popełnił go, przyznał rację i wyciągnął wnioski. To jest podstawowa zasada nauki. Obawiam się jednak, że wielu przywiązało się do zbiorowego myślenia, więc nie mają odwagi, by przyznać się do błędu.

Rozwiązanie problemu w dłuższej perspektywie wymaga podejścia pluralistycznego i tolerancji w naszych instytucjach, by uwzględniły istnienie poglądów alternatywnych, choćby wydawały się dla nich niedoskonałe.

Grupowe uprzywilejowanie, elityzm, klasowość muszą się skończyć, gdyż od tego zależy przywrócenie wiarygodności demokracji i zaufania do instytucji.

Tłumaczenie: Jola
Źródło zagraniczne: „Newsweek”
Źródło polskie: https://us13.proxysite.com/process.php?d=SvEmH3F4AJ2qUvZru9nyjC8RyYXoIVuV0HO%2B1GqNx0iPCNE8m97MZrw%2FyUpO7HBuFA%3D%3D&b=1

czwartek, 2 lutego 2023

Smak dymu tytoniowego jest oddechem śmierci.




Gdy dowiedziałem się iż mój bardzo dobry znajomy, który palił papierosy wraz ze mną choruje obecnie na raka płuc z przerzutami do mózgu i zostało mu już tylko 4 miesiące życia, świat zawirował w moich oczach. Paliłem papierosy przez 35 lat i rzuciłem palenie, a jak to się odbyło przeczytajcie sami.

NIEWINNE POCZĄTKI
Papierosy zacząłem palić w ukryciu mając niespełna 18 lat życia, w okresie gdy palenie dodawało dorosłości i pewności siebie oraz uchodziło za dobry ton wśród ówczesnej młodzieży lat 1960. Zaczęło się jak zwykle w takich przypadkach bardzo niewinnie, w szkole średniej od kilku papierosów dziennie, które dostałem od palących kolegów i koleżanek.
Rodzice palili, i nie zwracali uwagi na zapach nikotyny wydobywający się z moich ust. Paliłem wówczas papierosy bez filtrów około paczki dziennie z kolegami i koleżankami głównie w piwnicy w parku, jak nikt nie widział – wówczas palenie na ulicy było mocno piętnowane i ścigane – na wycieczkach czy w szkole średniej na przerwach lekcyjnych głównie w WC czy szatni.
Później już na studiach paliłem bez ograniczeń, papieros wówczas młodemu studentowi nie tylko dodawał animuszu, uspakajał (tak sobie wmawiałem), ale i dodawał pewności siebie głównie przed egzaminami. No bo jak bez „fajki” na zabawach studenckich, spacerach z dziewczyną, która także paliła papierosy, tak wówczas było, a tych co nie palili była zdecydowana mniejszość. Młody organizm nie reagował na dym tytoniowy w ogóle, tak mi się wówczas zdawało.
PALENIE NA CAŁEGO
Praca zawodowa to już palenie w pracy i domu. Wiadomo nerwy i stresy powodowały zwiększone dawki nikotyny dochodziło do tego, że paliłem dziennie około 2 paczek papierosów. Nic się wówczas nie działo miałem małą zgagę i częste przeziębienia. Kondycja była dobra. Pływałem, biegałem nic się nie działo z moim organizmem wyniki i badania były w normie.
Po ślubie żona się zbuntowała – nie paliła i nie chciała wdychać dymu papierosowego głównie gdy była w ciąży, więc paliłem na balkonie.
Papierosy zawsze były drogie, a ja paliłem minimum 2 paczki dziennie i musiałem mieć ich tygodniowy zapas w domu. Na papierosy zawsze musiały być pieniądze. Na wakacjach dużo czasu pochłaniało zdobycie i zakup odpowiedniej marki ulubionych papierosów. Teraz wiem, że to był z mojej strony egoizm.
Palenie papierosów dawało mi przyjemność samego palenia tytoniu. Gdy w pewnym momencie…
Latka leciały, a ja ciągle paliłem 2 paczki dziennie, smakowały mi te fajki, były wciąż nowe marki na rynku, które kupowałem coraz droższe i lepsze, producenci namawiali „Pal są te papierosy nieszkodliwe, mają przecież super filtry” i paliłem.
Po 35 latach takiego palenia, kiedyś w nocy ogromny ból rozerwał mi czaszkę. Takiego bólu nigdy nie czułem. Prawie wyłem. Okazało się, że to ropa wydostaje się z moich dziąseł. Dentysta o 23.00 i diagnoza: albo rzucamy palenie NATYCHMIAST albo zostanę pozbawiony własnych zębów w okropnych bólach.
DECYZJA – RZUCAM PALENIE I CO DALEJ?
Decyzję podjąłem nie namyślając się zbyt długo: RZUCAM PALENIE NATYCHMIAST postanowiłem wówczas już na fotelu dentystycznym. Gdy lekarz aplikował mi w dziąsła przy pomocy igieł antybiotyk. Wówczas policzyłem przepaliłem w swoim życiu około 85 tys. zł. Boże, ile? „Niezła fura poszła z dymem” – mówił mój syn. Więc do dzieła – nie palę postanowiłem i basta. Rzucam palenie od razu już teraz i wyrzuciłem paczkę papierosów ostentacyjnie do śmietnika.
Dni lecą bez papierosa, a palić się chce. Muszę zresetować komputer… oszukać organizm, zająć nim czymś nowym. Inaczej oszaleję. Kupowałem wówczas marchew na kilogramy i jadłem jak wiewióra. Jadłem co popadło, byle oszukać organizm, byle nie palić.
Po miesiącu poczułem, że się od środka rozpadam. Tętno ponad 200, serce wali jak młot. Wizyta u lekarza rodzinnego po pomoc, gdyż dłużej sam sobie nie poradzę. Dostałem receptę i wykupiłem witaminę PP, to taka „czysta nikotyna”. Trochę pomogło. Ale chcę palić. Natychmiast. Mówię sobie „koniec”, nie dam już rady już po mnie idę po papierosy. Ratunek przyszedł niespodziewanie. Syn namawia mnie i żonę na jazdę na nartach. I pomogło! Ogromny wysiłek fizyczny, strach, powietrze ostre, górskie i już nie myślę o paleniu. Udało się przetrwać kolejne 14 dni.
Już nie ciągnie tak mocno, spodobały mi się narty i pływanie na basenie i spacery i rower. Eureka! Wysiłek i zabawa eliminuje pragnienie tytoniu.
UDAŁO SIĘ, ALE NIEBEZPIECZEŃSTWO WCIĄŻ CZYHA
Ale, jak to w życiu bywa, uwaga, zamieniło się ono z nikotyny na częste zaglądanie do lodówki, co niestety owocuje brzusiem. Ale co tam, wolę to niż fajki. I już nie mam tej porannej zgagi, a po schodach po dwa stopnie mogę swobodnie wejść i jakoś czuję inne smaki i zapachy. Zupa inaczej smakuje i schabowy jest jakiś inny. Zamiast papierosów, kupuję kombinezon narciarski.
I tak minęło już ponad 8 lat bez papierosa. Jestem innym człowiekiem i chyba jestem dumny z siebie. Zrobiłem dla siebie głownie coś dobrego dla siebie i innych. Sukces rzucenia palenia tkwi w naszych głowach i w postanowieniach, ponieważ nie trudno jest zacząć palić, ale trudniej jest zakończyć palenie. A może i dlatego także jeszcze żyję – kto to wie.
Może i wam się uda, drodzy palacze. Naprawdę warto spróbować, pokażcie kto tu rządzi Wy czy papierosy?
APEL
Wstrząśnięty ciężką chorobą mego znajomego z powodu palenia papierosów artykuł ten dedykuję wszystkim tym palaczom, dla których życie i zdrowie jest ważniejsze od dymu papierosowego i oby nie było jak zwykle za późno. Rzućcie palenie, gdyż dym tytoniowy jest oddechem śmierci.
Autorstwo: poznaniak