Uczeni z Wielkiej Brytanii przeprowadzili badania, które pokazują, że wirus odpowiedzialny za pandemię COVID-19, nie jest aż tak wszędobylski. Po co więc ten globalny „koronazamordyzm”?
Już ponad rok temu pojawiały się ekspertyzy, z których wynikało, że większość sanitarnych restrykcji wcale nie była potrzebna i „odkażanie odkażania” było po prostu paranoją dla wytresowania społeczeństwa. Teraz pojawiły się wyniki kolejnego badania, w którym sprawdzono obecność koronawirusa w miejscach bardzo obleganych przez ludzi.
Konkretnie były to cztery główne stacje kolejowe w Anglii. Testy przeprowadzono dwa razy: w styczniu i czerwcu. Okazało się, że koronawirusa SARS-CoV-2, nie było zarówno na powierzchniach dotykanych przez wiele osób, jak i w pociągach oraz w powietrzu. Uczeni pobrali próbki z poręczy schodów ruchomych, automatów z biletami, ławek oraz z pociągów. Zbadali ponadto próbki powietrza na stacjach. Miejsca te nie były skażone koronawirusem.
Po raz kolejny trzeba więc zapytać: czy wszelkie paniczne ruchy rządów w związku z wariantem Delta, są aby na pewno adekwatne do zagrożenia? Czy taka narracja rzeczywiście ma racjonalne podstawy?
Autorstwo: Marcin Kozera
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl