
Politycy nie ustają w ciągłym straszeniu społeczeństw konsekwencjami zakażenia chińskim koronawirusem. Teraz modne jest przywracanie obostrzeń wprowadzonych na początku tego koszmaru. Doprowadziło to już do takich nonsensów, że w Hiszpanii nakazano przebywanie w maseczkach nawet na plażach! W konsekwencji WIelka Brytania wprowadziła 14 dniową kwarantannę dla osób, które powracają z tego kraju, co oznacza de facto likwidację większości hoteli w hiszpańskich kurortach, które zwykle są oblegane właśnie przez turystów z Wielkiej Brytanii.
Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia - WHO - wcale nie zaleca noszenia maseczek i otwarcie deklaruje, że żadnej drugiej fali pandemii nie będzie.
"COVID-19 nie jest chorobą sezonową, ma charakter jednej dużej fali. Wydaje się, że pora roku nie ma wpływu na przenoszenie się wirusa. To będzie jedna duża fala. Ona nieco się podnosi i opada. Najlepsze, co można zrobić, to ją spłaszczać" - twierdzi WHO
Opinia WHO jest jednak ignorowana przez większość rządów państw świata, które już teraz przebierają nóżkami ze zniecierpliwienia, przekonując, że mityczna "druga fala" zachorowań na COVID-19 jest już tuż tuż i konieczna jest jeszcze bardziej dotkliwa tresura obywateli. Paranoja stała się cnotą i najwyraźniej już tak pozostanie, najwyżej władze będą zmieniać wirusy, które będą pretekstem do dyscyplinowania społeczeństwa.
Niektórym te paranoiczne zachowania bardzo się spodobały a obowiązkowe maski traktują jako modny element ubioru, a nie niebezpieczne wilgotne szmatki z bakteriami i grzybami. Koronawirusowa paranoja spowodowała też, że wszystkie inne choroby wydają się nieistotne. A przecież na przykład wirusowe zapalenie wątroby jest dużo groźniejsze od Covid-19, ale nikt się nim nie zajmuje i nie robi sobie masowych badań choć więcej ludzi umiera na to niż na koronawirusa.