Daniel Paquet/Flickr/CC BY 2.0
Choroba rodem z Australii dotarła do zachodnich krańców Europy – Wielkiej Brytanii i Irlandii. Media określają wirus H3N2 mianem „najgorszej epidemii grypy od 50 lat”.
W związku ze wzrostem zachorowań na „australijską grypę” irlandzkie służby zaleciły rodzicom pozostawienie chorych dzieci w domach i nieposyłanie ich do szkół po świątecznej przerwie.
W wielu irlandzkich szpitalach wprowadzono restrykcje dotyczące odwiedzin pacjentów. Zawieszono także wykonywanie zabiegów i operacji. Izby przyjęć nie radzą sobie z liczbą chorych – wszędzie brakuje wolnych łóżek. Pacjenci godzinami czekać muszą w karetkach na przyjęcie do szpitala. Groźna odmiana grypy dotarła również do Wielkiej Brytanii.
Katolicka diecezja Down-Connor w Irlandii Północnej w związku z epidemią grypy zawiesiła stosowanie gestu przekazania znaku pokoju poprzez podanie ręki w trakcie Mszy Świętych. Duchowieństwo zachęca również wiernych do częstszego mycia rąk oraz nieuczestniczenia w nabożeństwach osób dostrzegających u siebie objawy wirusa.
H3N2 pojawiła się w Australii. Zimą roku 2017 zachorowało na tę odmianę grypy 170 tys. osób, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej. 300 osób zmarło z powodu wirusa. Media przekonują, że najlepszą metodą zabezpieczającą przed komplikacjami wynikającymi z zachorowania są szczepionki. W związku z mutowaniem wirusów środki uodparniające z poprzednich lat tracą swoją siłę i konieczne jest ponawianie szczepień. Mimo tego – jak donoszą serwisy informacyjne – szczepionki stosowane w Australii nie przyniosły pożądanych rezultatów w walce z H3N2. [podkreślenie - admin AJ]
Źródło: poloniairlandia.pl / polishexpress.co.uk / rmf24.pl / onet.pl