Nie wszystkie treści z opublikowanych artykułów, odzwierciedlają poglądy admina..

STRONA TA ZOSTAŁA ZAŁOŻONA W CELU PROPAGOWANIA ZDROWEGO STYLU ŻYCIA I ODŻYWIANIA. NIECH MOJE BEZINTERESOWNE DZIAŁANIE PRZYSPORZY KORZYŚCI JAK NAJWIĘKSZEJ LICZBIE LUDZI I ZWIERZĄT. BO ZDROWIE SIĘ TYLKO TAKIE MA JAK SIĘ O NIE ZADBA.

poniedziałek, 30 listopada 2020

Trzecia fala kłamstw

 


Naturalna szczepionka przeciw przeziębieniu i grypie

 

na grypę i przeziębienie naturalna szczepionka

                Sezon grypy i przeziębień w pełni, przy objawach przeziębienia lub grypy tym domowym sposobem łatwo uporać się z infekcją. Składniki:
Sok z 6 cytryn1 ząbek czosnku2 łyżeczki imbiru w proszku2 łyżki miodu organicznego3 szklanki 100% naturalnego soku ananasowego¼ łyżeczki pieprzu cayenne
 
Przygotowanie:
Dokładnie zblendować wszystkie składniki i przelać do szklanej butelki. Pić małymi łykami cztery filiżanki dziennie aż do ustąpienia objawów. W zależności od nasilenia choroby, kuracja trwa od 1 do 3 dni.Napój jest bogaty w witaminę C, składniki przeciw wirusowe, przeciw zapalne, znakomicie poprawiający krążenie krwi a tym samym silnie stymulujący układ odporności owy do walki z intruzami.
 
Ananas swoje potężne korzyści zdrowotne zawdzięcza witaminom, minerałom, kwasom owocowym i bromelinie – grupie enzymów o wielu właściwościach leczniczych. Bromelaina zawarta w ananasie wykazuje właściwości przeciw bólowe i przeciw zapalne poprzez hamowanie procesu syntezy prostaglandyn prozapalnych, które wywołują ból i stany zapalne. Tylko 1 szklanka czystego soku ananasowego zawiera 50% dziennego zalecenia witaminy C, przez co wzmocnia układ odporności owy, koi ból gardła i leczy kaszel.W 2010 roku indyjscy naukowcy badali skuteczność syropu z ananasa pod kątem leczenia gruźlicy. Okazało się, że mieszanka soku ananasowego z miodem, solą i pieprzem bardzo dobrze rozpuszcza śluz i uporczywy kaszel uspokaja się. Pacjenci odzyskiwali dobrą kondycję do 5 razy szybciej pijąc syrop z ananasa, aniżeli pacjenci stosujący syrop z apteki. Ze wstępnych badań naukowców wynika, że bromelaina zmniejsza także gęstość śluzu, dzięki czemu w przyszłości może okazać się skutecznym lekiem na astmę oraz przewlekłe zapalenie oskrzeli.
 
UWAGA Ananas nie dla wszystkich
Osoby, które mają alergię na pszenicę, seler, marchew, koper włoski czy pyłki traw, mogą być uczulone także na bromelainę zawartą w ananasie. Dlatego alergicy, a także osoby cierpiące na chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy oraz nadkwaśność, jak również te zmagające się z chorobami wątroby i nerek, nie powinny jeść owoców ananasa i pić wyciśniętego z nich soku. Nie powinno się jeść surowego ananasa w trakcie antybiotykoterapii. Z ostrożnością do ananasa powinny podejść także przyszłe mamy. Co prawda nie ma jasnych dowodów naukowych na szkodliwy wpływ tego owocu na zdrowie ciężarnych, ale niektórzy badacze sugerują, że niedojrzały ananas i sok z jego liści są szkodliwe dla kobiet w ciąży i mogą przy spieszyć poród. Dlatego należy zachować umiar.

Żródło:http://sekrety-zdrowia.org/naturalna-szczepionka-przeciw-przeziebieniu-grypie/

Zbliżamy się do wyrównania grudniowego przesilenia 21.12 z prędkością warpową! ✨

 



Zbliżamy się do wyrównania grudniowego przesilenia 21.12 z prędkością warpową! ✨
Pierwszym znacznikiem jest Księżyc w pełni i zaćmienie Księżyca w Bliźniętach - Strzelcach 30 listopada ✨
Potężne Boskie Kobiece Kody pomogą nam PRZEJŚCIĆ się w wyrównanie na następną chwilę ✨
12/12 12 grudnia, który jest portalem, który przyniesie więcej Boskich żeńskich Energii ✨ oraz Całkowite zaćmienie Słońca i Księżyc w Nowiu w Strzelcu 14 grudnia!
Będzie to moment, w którym Kody Światła Słonecznego zostaną wprowadzone, aby przygotować Ziemię i Ludzkość do WIELKIEGO Dostosowania 21 grudnia.
18 grudnia Słońce zrówna się z Centrum Galaktyki na 27 stopniach Strzelca, a Ziemia otrzyma potężne pliki do pobrania Diamentowych Kodów ✨
Słońce i Wielkie Słońce Centralne połączą Energie, aby stworzyć Biało-Złote Słońce i „dwa słońca” Nowej Ziemi! ☀✨
W dniu przesilenia 21 grudnia nastąpi całkowite wyrównanie Słońca z Ziemią.
Słońce zakończy proces ponownego narodzin w biało-złotym galaktycznym słońcu, a ci, którzy są gotowi, aktywują czakrę galaktyczną, aby osiągnąć pełną świadomość 9D.
Odbędą się Globalne Ceremonie po Ceremonii Odnowy zorganizowanej przez Pierwotnych Ludzi w Uluru w Australii i wspieranej przez nas wszystkich na całej planecie.
Rok 2020 obiecuje zakończyć się w spektakularny sposób, ponieważ przygotowuje nas do NOWEGO społeczeństwa, NOWEJ ZIEMI w 2021 roku 🙏☀✨
Celia Fenn ✨

sobota, 28 listopada 2020

Polacy przestali się testować na obecność koronawirusa. Czy to zagraża „Wielkiemu Resetowi”?

 


Coraz więcej Polaków idzie po rozum do głowy i przestaje spowiadać się lekarzom pierwszego kontaktu z objawów koronawirusa.

Ludzie boją się konsekwencji wykrycia u siebie koronawirusa SARS-CoV-2. Boją się przymusowej kwarantanny oraz izolacji. Widzą co dzieje się w szpitalach. Sami lekarze raportują, że tzw. „oddziały kowidowe”, to po prostu umieralnie.

 

W sieci krążą memy o lekarzu, do którego dzwoni pacjent z objawami koronawirusa, któremu ów lekarz przepisuje antybiotyk i „każe siedzieć cicho”.

Tak wygląda rzeczywistość odarta z lukru medialnego heroizmu polskich służb medycznych i ogólnie rzecz biorąc państwowych. Malejąca liczba stwierdzonych pozytywnych przypadków na obecność SARS-CoV-2 w opinii samych lekarzy wynika nie stąd, że rząd zdusił pandemię restrykcjami, ale stąd, że coraz bardziej świadomi Polacy przestają się obnażać przed systemem.

 

To być może dlatego rząd wymyślił, że przetestuje mieszkańców Śląska, Małopolski i Podkarpacia, a być może potem i reszty kraju. Dla agendy „Wielkiego Resetu” malejąca liczba zakażeń to zagrożenie.

 Nie po to bowiem tyle miesięcy budowano atmosferę paniki i grozy, żeby na chwilę przed masowymi szczepieniami okazało się, że w sumie nie są do niczego potrzebne, a tym samym cały plan związany z wprowadzeniem totalnej kontroli pod pretekstem walki z COVID-19 nie ma racji bytu.

 

Żeby utrzymać resztki sensu w tym całym bezsensie, architekci „plandemii” muszą utrzymać u przynajmniej części społeczeństwa przekonanie o realnym ryzyku dla zdrowia i życia. Na bazie tej reszty, która jeszcze wierzy, że to jest naturalny problem, a nie zagadnienie wymyślone przez marzących o NWO, tacy ludzie jak autor pomysłu „Wielkiego Resetu” Klaus Schwab, Bill Gates czy „spece” z WHO, mogą snuć plany dotyczące uzależnienia ludzkości od podporządkowania się medycznej tyranii, która jest zaledwie preludium do reszty orwellowskiej dyktatury.

 Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/polacy-przestali-sie-testowac-na-obecnosc-koronawirusa-czy-zagraza-wielkiemu-resetowi



czwartek, 26 listopada 2020

Przytul drzewo

 

Dąb: zdjęcie


CO SIĘ WYDARZY, KIEDY PRZYTULISZ DRZEWO?



Co powie przeciętny człowiek widząc w lesie kogoś, kto z czułością wtula się w drzewo? Jeśli jest biegły w rozróżnianiu dewiacji, pewnie rzuci określeniem: dendrofil. Jeśli napatrzył się w TV na akcje szalonych ekologów, zacznie się rozglądać za łańcuchem i tabliczką informującą o celu protestu. A najpewniej - ominie go szerokim łukiem, przezornie zakładając, że ma do czynienia z kimś niespełna rozumu. 

Na szczęście coraz więcej osób jest świadomych tego, że przytulanie drzew może być idealnym sposobem na wyciszenie czy nabranie energii. To, co od wieków wiedzieli nasi przodkowie, a ludzie ery szkiełka i oka uznawali za mniej lub bardziej szkodliwy zabobon, teraz zaczyna być oficjalnie uznawane przez naukę. 

Sporego zamieszania w tej kwestii narobiła wydana parę lat temu książka "Zaślepiony nauką", napisana przez Matthew Silverstone'a. Jako pierwsza zebrała ona liczne dowody na to, że drzewa pomagają ludziom zmniejszyć stres, poprawiają nastrój, wzmagają koncentrację, a nawet leczą niektóre choroby. Silverstone podkreśla też, że oddziaływanie drzew szczególnie mocno odczuwane jest przez dzieci. Wpływa ono korzystnie na ich rozwój umysłowy i emocjonalny, a także zwiększa kreatywność.

SKĄD BIERZE SIĘ TA RELACJA CZŁOWIEK-DRZEWO?



Wyznawcy taoizmu medytowali pod drzewami (zupełnie jak Budda) by pozbyć się negatywnej energii, którą drzewa miały przetwarzać na pozytywną. Słowianie otaczali drzewa kultem - zwłaszcza dęby. Mieli swoje święte gaje, pod drzewami podejmowali najważniejsze decyzje. Jeszcze większe, magiczne znaczenie, przypisywali drzewom celtyccy druidzi. Aborygeni stosowali je do leczenia, a Indianki opierały się o drzewa podczas porodu, wierząc, że to zmniejszy ich ból i doda siły. Niemal w każdej części świata i każdej kulturze, niezależnie od siebie, pojawiało się przekonanie, że drzewo potrafi dać człowiekowi znacznie więcej niż jedzenie, budulec i opał.

Pomijając mitologię, wiemy na pewno, że drzewa emitują jony ujemne*, a te korzystnie wpływają na zdrowie: przyspieszają proces leczenia, zmniejszają liczbę drobnoustrojów, poprawiają nastrój. W przeciwieństwie do nich, jony dodatnie, emitowane m.in. przez beton, asfalt, spaliny, urządzenia elektryczne i grzewcze, powodują bóle głowy, obniżenie nastroju, wydłużenie czasu rekonwalescencji, a długofalowo - szybsze starzenie i podatność na choroby. Dlatego dla ludzi żyjących na co dzień w betonowych dżunglach i pracujących przy komputerach kontakt z drzewami jest tak polecany.

Oprócz tego, drzewa wydzielają fitoncydy, czyli związki lotne, które działają przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybicznie, poprawiają jakość powietrza i odkażają nasze drogi oddechowe, ale także zwiększają koncentrację, zmniejszają ból, a nawet poprawiają trawienie i niszczą prątki gruźlicy! Najwięcej fitoncydów wydzielają drzewa iglaste: sosny, świerki, jodły, ale korzystne są też jarzębina, buk czy jaśminowiec.

Jednak jony i fitoncydy nie wszystko - drzewa emitują też określone wibracje. Przynajmniej według Silverstone'a, którego teorię poparło także wielu znanych naukowców. Każdy gatunek ma swoją unikalną częstotliwość, którą może oddziaływać na inne organizmy. To dlatego niektóre drzewa nas wzmacniają, inne wyciszają, jeszcze inne pomagają nabrać skupienia i dystansu pomocnego w rozwiązywaniu problemów. Wiedza o działaniu poszczególnych gatunków drzew znana i powtarzana jest od lat, za każdym razem przypisuje się jej tylko inne źródła. To co dla ludzi pierwotnych było magią, a dla Silverstone'a czymś z pogranicza fizyki, dla jeszcze innych może wynikać z oddziaływania zawartych w drzewach olejków i innych substancji, które to mogą łagodnie sterować naszym samopoczuciem, nastrojami i tendencjami. Niezależnie od tego, jakie są przyczyny, czy działają one odrębnie, czy wszystkie naraz - nie da się odmówić drzewom JAKIEJŚ mocy. I warto zacząć z niej korzystać.

JAK KORZYSTAĆ Z MOCY DRZEW?



Kontakt z drzewami oficjalnie został nazwany sylwoterapią. Aby skorzystać z tej naturalnej terapii, najprościej jest po prostu wybrać się na długi spacer po lesie, ale dużo lepsze efekty daje przytulanie się do drzewa, najlepiej w taki sposób, żeby z korą stykały się odkryte części naszego ciała, np. czoło, dłonie, ręce. Wybierajmy raczej drzewa z parków i lasów, czy starych sadów, niż np. rosnące tuż przy ulicy. Muszą one być zdrowe, proste i o grubym pniu.

Drzewo dobiera się do indywidualnych potrzeb - każde ma nieco inne działanie, chociaż dęby, brzozy, lipy i kasztany działają dobrze praktycznie na wszystkich, ale za to osiki, berberysy, topole, olchy i dzikie bzy mogą być dla wielu osób niekorzystne. Na jeden kontakt z drzewem warto poświęcić przynajmniej 20 minut, a cały 'cykl' kuracji powinien trwać przynajmniej 2 tygodnie.

ODDZIAŁYWANIE RÓŻNYCH GATUNKÓW DRZEW:



Opiszę je bardzo skrótowo, żeby nie robić z tego posta litanii. Jeśli temat Was zainteresuje, bez trudu znajdziecie rozwinięcie w różnych zakamarkach sieci, jest też sporo książek na ten temat. Wymienione zostały drzewa najczęściej występujące w polskich lasach i parkach:

BRZOZA to jedno z najsilniejszych drzew - neutralizuje szkodliwe promieniowanie (m.in. cieków wodnych - z brzozy są często robione różdżki radiestetów), działa oczyszczająco, odświeżająco, uspokajająco, wzmacniająco, a nawet odmładzająco. Wyciąg z kory brzozy (betulina) niszczy komórki nowotworowe i działa przeciwzapalnie.

BUK uspokaja, pomaga się skoncentrować i przezwyciężyć nieśmiałość, dodaje wiary w siebie, poprawia samopoczucie, pobudza też twórczo.

CZEREŚNIA to drzewo polecane zwłaszcza kobietom, pomaga odnaleźć w sobie kobiecość, przywraca radość i poczucie lekkości. 

DĄB ma bardzo silne działanie: pobudza, dodaje energii do działania, uodparnia, pomaga pozbyć się zmęczenia i zniechęcenia, działa jak ochronny kokon i przyspiesza leczenie. Istniało nawet ludowe zaklęcie: "dębie dębie, zabierz to co chore we mnie". Podobno poprawia też potencję.

GRUSZA wzmacnia poczucie bezpieczeństwa, dodaje optymizmu i spokoju.

JABŁOŃ - warto do niej przyjść z problemem - oczyszcza myśli, przynosi inspiracje, pozwala uzyskać dostęp do wewnętrznej mądrości.

JARZĘBINA pozwala skierować się do wewnątrz, pobudza intuicję, pomaga nawiązać kontakt z własną podświadomością i pozbyć się nałogów. Polecana dla osób z miłosnymi rozterkami.

JESION ma podobne działanie do dębu: dodaje siły, zachęca do działania i aktywności, jednocześnie daje lepiej poznać siebie. 

JODŁA pomaga się skoncentrować, nabrać dystans i pozytywnego spojrzenia na sprawy, szczególnie związane z uczuciami.

KASZTAN poprawia nastrój, dodaje optymizmu i wiary, wzmacnia poczucie własnej wartości. Polecany zwłaszcza na kryzysowe chwile, pomaga podjąć decyzje.

KLON pomaga w wysławianiu się, wzmacnia poczucie własnej wartości, dodaje odwagi i poczucia bezpieczeństwa, polecany dla osób, które chcą mieć otwarte i szczere relacje z innymi.

LESZCZYNA pomaga się wyciszyć, zastanowić nad potrzebnymi kwestiami, rozbudzić intuicję.

MODRZEW ułatwia spojrzenie z dystansu na swoje sprawy, budzi altruizm, zachęca do działania i dodaje sił. Fizycznie - zmniejsza ból, pomaga przy chorym kręgosłupie czy stawach.

LIPA koi, odpręża, przywraca równowagę, przynosi inspiracje pomocne w pracy twórczej. Dobre drzewo dla rodzin - pomaga pracować nad poczuciem wspólnoty. 

ORZECH WŁOSKI wzmacnia poczucie wartości, dodaje siły i wytrzymałości zbyt wrażliwym osobom. Polecana do samotnych medytacji, kiedy mamy dość towarzystwa.

SOSNA przywraca równowagę, łagodzi stresy, gniew, oczyszcza z emocji. Bardzo korzystnie działa też na drogi oddechowe, polecana jest osobom z chorymi oskrzelami, które wydzielają nadmiar śluzu.

ŚLIWA pomaga otworzyć się na zmiany, dokonać przełomu w życiu, oddzielić od przeszłości. Idealne drzewo dla osób wychodzących ze związków, zmieniających pracę, miejsce zamieszkania itd.

ŚWIERK poprawia koncentracje, sprzyja równowadze, dodaje energii, ale jednocześnie uspokaja. Tak jak sosna działa korzystnie na drogi oddechowe.

TOPOLA jest drzewem związanym z wrażliwością, więc polecana jest raczej dla zrównoważenia osób nadmiernie 'twardych', u wrażliwszych może powodować nostalgię i płaczliwość, hamować działanie, ale też sprzyjać twórczości. 

WIĄZ pomaga lepiej zrozumieć innych, wzmaga empatię, pozwala zapomnieć o starych urazach i przebaczyć. 

WIERZBA przyczynia się do lepszego poznania siebie, do refleksji o sobie samym, pomaga odkryć co naprawdę czujemy. Wzmacnia też nastrój z którym do niej przychodzimy, nie warto więc siadać pod nią smutnym. 

WIŚNIA to drzewo - seksuolog, związane z namiętnością, polecane parom i osobom z problemami w sferze seksualnej. Pobudza też chęć zabawy i spontaniczność.

***

Wierzyć czy nie wierzyć? Ja nie zdecyduję za Ciebie, ale mogę Ci zagwarantować, że przytulenie drzewa, albo oparcie się o nie plecami z książką na pewno nie zaszkodzi, a może dać Ci coś więcej, niż odpoczynek. Po prostu spróbuj.

* - fajnym źródłem jonów ujemnych są też koty, każdy właściciel sierściucha pewnie potwierdzi, że trzymanie go na kolanach jest kojące. Dla tych, którzy nie lubią zwierząt ani roślin ostatecznie zostają lampki solne, które też korzystnie jonizują powietrze. Warto postawić taką jako lampkę nocną w sypialni albo na biurku koło komputera. 

Źródła:
-zbiór badań i źródeł potwierdzających korzystny wpływ drzew i zieleni na człowieka: LINK!
-Drzewa pomagają leczyć - Himmel Manfred
-Energia drzew - J., M. Reid.

Źródło:http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_co_sie_wydarzy_kiedy_przytulasz_drzewo.html

środa, 25 listopada 2020

UNICEF ostrzega przed „straconym pokoleniem” dzieci

 


Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF) ostrzegł przed pojawieniem się dzieci „straconego pokolenia” z powodu skutków pandemii koronawirusa, wpływających na ich edukację, odżywianie i zdrowie – czytamy w raporcie funduszu.


Według danych na 3 listopada, ujętych w raporcie funduszu, w 87 krajach wśród dzieci i młodzieży poniżej 20 roku życia tylko co dziewiąte z nich było zarażone COVID-19, co stanowi 11% z 25,7 milionów zakażeń zarejestrowanych w tych krajach. Jak podkreślono, korzyści płynące z uczęszczania do szkoły przy przestrzeganiu środków przeciwwirusowych są znacznie większe niż z ich zamknięcia. Przedstawiciele UNICEF podkreślają, że dzieci częściej zarażają się koronawirusem na ulicy, a nie w szkołach.

„Przez całą pandemię COVID-19 utrzymywał się mit, że dzieci nie są tak bardzo dotknięte tą chorobą. Nie ma nic bardziej mylnego. Chociaż dzieci mogą chorować (na koronawirusa – red.) i być nosicielami choroby, to tylko wierzchołek góry lodowej pandemii. Zakłócenia w świadczeniu podstawowych usług i rosnące ubóstwo stanowią największe zagrożenie dla dzieci. Im dłużej trwa kryzys (COVID-19 – red.), tym głębszy jest jego wpływ na edukację, odżywianie i ogólny stan zdrowia dzieci. Przyszłość całego pokolenia jest zagrożona” – powiedziała dyrektor wykonawcza UNICEF Henrietta Fore.

W raporcie UNICEF zwrócono uwagę na to, że pandemia wpłynęła również na spadek świadczenia usług zdrowotnych i socjalnych dla dzieci. Według danych funduszu do listopada 2020 r. zamknięcie szkół z powodu pandemii koronawirusa dotknęło 572 miliony uczniów, czyli 33% wszystkich uczniów na całym świecie. Ze względu na problemy w świadczeniu usług medycznych w 2021 roku liczba zgonów wśród dzieci może wzrosnąć o dwa miliony, liczba urodzeń martwych może wzrosnąć o 200 tysięcy. UNICEF przewiduje, że dodatkowe sześć do siedmiu milionów dzieci poniżej piątego roku życia na całym świecie będzie cierpieć z powodu wyniszczenia organizmu i niedożywienia.

Z raportu wynika, że na całym świecie liczba dzieci żyjących w wielowymiarowym ubóstwie (bez dostępu do edukacji, lekarstw, odpowiednich warunków mieszkaniowych, urządzeń sanitarnych oraz wody) wzrosła o 15%, do 150 milionów.

Źródło: pl.SputnikNews.com  https://wolnemedia.net/unicef-ostrzega-przed-straconym-pokoleniem-dzieci/

wtorek, 24 listopada 2020

Czy aluminium szkodzi?

 


Robisz grilla i pieczesz karkówkę na aluminiowej tacce, albo rybkę w aluminiowej folii? Panikować z tego powodu na pewno nie trzeba, choć lepiej ograniczać tego rodzaju materiały w kuchni. Nie chodzi tylko o ochronę środowiska.

Nowe badanie, opisane na łamach „Journal of Alzheimer’s Disease”, wykazało korelację między kumulacją glinu w mózgu a chorobą Alzheimera. To już drugie badanie naukowe pokazujące taką zależność. „Jest jednak pierwszym, które pokazuje jednoznaczny związek między lokalizacją aluminium i beta-amyloidu w przebiegu choroby” – podkreśla kierujący pracami dr Christopher Exley z Keele University.

Jak zwracają uwagę naukowcy, korelacja między glinem nagromadzonym w organizmie a chorobą była sugerowana już od 40 lat. Tym razem badacze zmierzyli jego stężenie w tkankach mózgu zmarłych z rodzinną, genetycznie uwarunkowaną chorobą Alzheimera oraz zmarłych wolnych od zaburzenia. Chorych łączyła mutacja, która przyczynia się do wzrostu stężenia uszkadzającego mózg białka – beta-amyloidu. W takiej sytuacji do rozwoju choroby dochodzi na relatywnie wczesnym etapie życia – nawet w wieku poniżej 50 lat.

Wyniki autorzy odkrycia opisali jako „uderzające”. Poziom glinu w mózgach chorych był nie tylko podwyższony, ale też dużo wyższy niż u zmarłych bez choroby Alzheimera. 42 proc. tkanek zawierało ten pierwiastek w stężeniach uznawanych za patologiczne. Złogi glinu można było znaleźć zwykle w miejscach obecności beta-amyloidu, choć nie tylko. Według autorów publikacji wyniki silnie wskazują, że genetyczna mutacja, która nasila gromadzenie się w mózgu szkodliwego białka, zwiększa też akumulację glinu w tkankach mózgu.

Badacze sugerują możliwe dwa mechanizmy działania pierwiastka. „Można wyobrazić sobie, że wzrost ilości beta-amyloidu to odpowiedź na wysoki poziom glinu, albo że glin sprzyja gromadzeniu się beta-amyloidu. W jednym i w drugim przypadku, badanie to potwierdza moje przypuszczenie, że przy normalnej długości życia człowieka, nie byłoby żadnej choroby Alzheimera, jeśli nie byłoby glinu w tkance mózgu” – uważa dr Exley.

Wciąż jednak jest daleko do wyciągania kategorycznych wniosków, a pełnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego dochodzi do rozwoju choroby Alzheimera, nadal nie ma.

Jak np. zwracają uwagę eksperci z amerykańskiej Agency for Toxic Substances and Disease Registry (ATSDR), niektóre badania wskazują na korelację między chorobą Alzheimera i glinem, a inne nie. Niektóre dane wskazują też jednak na możliwe większe ryzyko nie tylko zaburzeń neurologicznych, ale także uszkodzeń nerek, wątroby, kości czy problemów z płodnością wskutek nadmiernej ekspozycji na glin. Nadal niestety brakuje dokładnych danych, aby określić możliwe skutki, jeśli takie rzeczywiście są, szczególnie długotrwałe.

Tymczasem warto wiedzieć, że pierwiastek ten naturalnie występuje np. w owocach i warzywach, do których może przedostać się choćby z gleby. Jest też jednym ze składników różnych dodatków do jedzenia oraz niektórych leków. Do żywności może też przeniknąć z aluminiowych garnków czy przyborów używanych w czasie jej przygotowywania. Eksperci z ATSDR wprost stwierdzają, że „nie da się uniknąć ekspozycji na aluminium, ponieważ jest w środowisku rozpowszechnione”.

Informują oni jednak, że naturalnie obecne w jedzeniu, wodzie, glebie oraz naczyniach aluminium nie jest obecnie uważane za szkodliwe. Specjaliści zwracają jednocześnie uwagę, że tylko niewielka część spożytego glinu przenika do organizmu i w większości jest ona usuwana razem z moczem.

European Food Safety Authority (EFSA) opracowała jednak tygodniową „dawkę tolerowaną” (TWI – Tolerable Weekly Intake) odnośnie ilości spożywanego aluminium. Wynosi ona 1 mg na kg masy ciała na tydzień. Norma ta powstała po badaniach przeprowadzonych w różnych częściach Europy, gdzie, jak się okazało, średnia ekspozycja dorosłych wahała się od 0,2 do 1,5 mg, a w przypadku dzieci i młodych ludzi najwyższa ekspozycja wynosiła od 0,7 do 2,3 mg.

Wśród głównych źródeł glinu w pożywieniu badacze z EFSA wymienili produkty zbożowe (w tym płatki, pieczywo, ciasta i ciastka), grzyby, niektóre warzywa (szpinak, rzodkiewki, sałata) i napoje (herbata, kakao). Grupą najbardziej narażoną na toksyczne dawki glinu (i innych metali) bez wątpienia są jednak pracownicy zakładów przemysłu ciężkiego, w szczególności hut.

Pierwiastek chemiczny o liczbie atomowej 13 i symbolu Al, przybierający postać lekkiego, srebrzystobiałego metalu. Zwyczajowo nazwy glin używa się w odniesieniu do czystego pierwiastka chemicznego i jego związków, podczas gdy nazwy aluminium w odniesieniu do lekkich metali użytkowych (stopów), których głównym, lecz niejedynym składnikiem jest glin. Z aluminium wytwarza się m.in. naczynia i różne akcesoria kuchenne, a także części do samochodów oraz różnego rodzaju sprzętów.

W opublikowanych niedawno analizach, specjaliści z Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka BfR zwracają uwagę, że źródłem glinu mogą być, poza żywnością, różnego typu aluminiowe przedmioty kontaktujące się z jedzeniem. Nie wyklucza się na przykład, że glin może przenikać z wykonanych z aluminium tacek do jedzenia. Jak zwracają uwagę, często stosuje się je do przechowywania czy podgrzewania różnych potraw, m.in. w przedszkolach, szkołach, stołówkach czy przy dowożeniu posiłków.

Jednocześnie specjaliści z niemieckiego instytutu są ostrożni w formułowaniu ostrzeżeń. „W świetle istniejącego już w populacji zanieczyszczenia glinem, powinniśmy postawić sobie za cel ograniczenie jego wszelkich dodatkowych źródeł. Przede wszystkim dotyczy to wrażliwych grup konsumentów, takich jak małe dzieci i osoby starsze, które nawet codziennie mogą spożywać jedzenie podgrzewane na aluminiowych tackach” – podkreśla prof. Andreas Hensel, dyrektor BfR.

Badacze sprawdzili, jak działa podgrzewanie na tackach różnych produktów: soku z kiszonej kapusty, musu jabłkowego i przecieru pomidorowego. We wszystkich przypadkach zostały przekroczone normy wynoszące 5 mg glinu na kg jedzenia. Jednocześnie naukowcy przypominają, że normy te powstały przez założenie, iż poziom pierwiastka powinien być jak najniższy przy dostępnych możliwościach technicznych. Innymi słowy, im mniej tym lepiej.

Naukowcy jednak uspokajają, że używane przy obróbce czy przechowywaniu jedzenia aluminiowe przybory często tylko w niewielkim stopniu przyczyniają się do wzrostu ogólnego spożycia glinu. Wyjątek stanowią przede wszystkim produkty kwaśne i słone. Do nich glin przenika znacznie silniej.

Naukowcy z BfR obliczyli, że codzienne spożycie 200 mg kwaśnego jedzenia z niechronionej aluminiowej tacki dla dorosłej osoby oznacza przeciętnie wchłonięcie dodatkowych 0,5 mg glinu na kg masy ciała tygodniowo. Oznacza to znaczny wzrost prawdopodobieństwa przekroczenia przyjętej w Europie bezpiecznej dawki. Nie oznacza to jeszcze pewności kłopotów ze zdrowiem, ale margines bezpieczeństwa w takiej sytuacji staje się węższy.

Eksperci z BfR, w udostępnionej na początki roku publikacji zalecają urozmaiconą dietę, przy czym warto w niej zmieniać nie tylko produkty, ale i producentów. To pozwoli uniknąć częstego kontaktu z produktami wyraźnie zanieczyszczonymi potencjalnie szkodliwym pierwiastkiem. Zalecają także karmienie wyłącznie piersią dzieci do 6. miesiąca życia, co korzystne jest także z innych powodów. Odradzają jednocześnie częste korzystanie z aluminiowych przyborów, takich jak folia czy tacki.

Badacze twierdzą, że jeśli ograniczy się kontakt z typowymi źródłami glinu, większość osób nie powinna odczuwać szkodliwych efektów jego działania. Eksperci nawołują także producentów jedzenia do podejmowania odpowiednich działań zmniejszających ilość glinu w pożywieniu. Wymieniają tutaj m.in. korzystanie z możliwie wolnych od glinu surowców i niestosowanie aluminiowych przyrządów przy produkcji. Zalecają też ostrożność, jeśli chodzi o kosmetyki, np. zawierające glin pasty do zębów czy antyperspiranty.

Jeśli chodzi o dezodoranty, to w najnowszym opracowaniu, z sierpnia tego roku, specjaliści zajęli się tempem wchłaniania się glinu przez skórę. Jak podają, dostępne były tylko trzy badania na ten temat, przy czym najbardziej wiarygodne – ostatnie, z 2019 roku. Według niego tempo przyswajania glinu przez skórę jest niskie i mało prawdopodobne jest, aby antyperspiranty miały duże znaczenie dla ogólnego narażenia.

Autorstwo: Marek Matacz dla Zdrowie.PAP.p   Żródło:https://wolnemedia.net/czy-aluminium-szkodzi/


sobota, 21 listopada 2020

Płyn do płukania ust zabija koronawirusa w 30 sekund

 


Niektóre rodzaje konwencjonalnych płynów do płukania ust mogą pomóc w zwalczeniu wirusa SARS-CoV-2 ze śliny, według nieprzetestowanych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Cardiff. Nie oznacza to jednak, że w ten sposób można poradzić sobie z infekcją, która już dostała się do organizmu. Wstępne dane robocze zostaną zweryfikowane w badaniach klinicznych.

 

 

W wyniku badania przeprowadzonego przez specjalistów z University of Cardiff naukowcy doszli do wniosku, że powszechne płyny do płukania ust w 30 sekund niszczą wirusa SARS-CoV-2. Badania kliniczne, chociaż uzyskano dopiero wstępne wyniki, które zostaną przeprowadzone na University of Wales, są kolejnymi w celu ustalenia, jak skutecznie płyny do płukania ust zmniejszają ilość wirusa w ślinie pacjentów z COVID-19.

 

Naukowcy przetestowali trzy rodzaje płynów do płukania ust, z których dwa zawierają co najmniej 0,07% chlorku cetyloperydyniowego, a trzeci - 23% etanol z lauroiloarginianem etylu.

 

„To badanie dostarcza dalszych dowodów na to, że kilka rodzajów powszechnie dostępnych płukanek do ust, przeznaczonych do zwalczania chorób dziąseł, może również dezaktywować SARS-CoV-2 (i inne pokrewne koronawirusy) w warunkach laboratoryjnych imitujących usta i nos” - powiedział dr hab. Richard Stanton, wirusolog i kierownik badań.

Podkreślił jednak, że stosowanie płukanek do ust nie powinno eliminować potrzeby regularnego mycia rąk i samoizolacji. Wyników badań klinicznych, które potwierdzą lub obalą wnioski zespołu Stantona, należy spodziewać się na początku przyszłego roku.

Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/plyn-do-plukania-ust-zabija-koronawirusa-w-30-sekund

piątek, 20 listopada 2020

Poziom witaminy D jest powiązany z IQ nienarodzonego dziecka

 


Analiza zdolności poznawczych u dzieci wykazała, że wysokie stężenie witaminy D w organizmie matki wpływa pozytywnie na inteligencję dziecka i wspomaga rozwój mózgu. Grupa specjalistów z Seattle Children's Research Institute w USA przeanalizowała dane z projektu CANDLE (Conditions Affecting Neurocognitive Development and ), którego celem jest badanie rozwoju i zdolności uczenia się dzieci poniżej czwartego roku życia. Naukowcy przejrzeli informacje o półtora tysiąca kobiet w ciąży przez okres 34 tygodni i ustalili, jakie było wówczas stężenie witaminy D w ich organizmie. Uzyskane dane porównano z informacjami o poziomie inteligencji i zdolności poznawczych dzieci, które już się urodziły i mają obecnie od czterech do sześciu lat.


Wyniki opublikowane w czasopiśmie Nutrition pokazują, że poziomy witaminy D u matek są powiązane z IQ ich potomstwa. Im wyższa koncentracja witaminy w ciele kobiety w czasie ciąży, tym lepsze wyniki testu inteligencji jej dziecka będą po kilku latach. Naukowcy odkryli również, że 46% uczestników badania nie miało witaminy D i było to bardziej istotne u czarnoskórych kobiet. Według Melissy Melow, głównej autorki badań i pracownika naukowego w Dziale Zdrowia, Zachowania i Rozwoju Dziecka w Seattle Children's Research Institute, niedobór może wystąpić u około 80% czarnoskórych kobiet w ciąży w Stanach Zjednoczonych.

 

„Pigment melanina chroni ich skórę przed promieniami słonecznymi, ale blokując promienie ultrafioletowe, zmniejsza produkcję witaminy D” - wyjaśniła. „Z tego powodu kobiety doświadczają ciągłego niedoboru substancji biologicznie czynnych”. Ekspertka powiedziała, że niedobór witaminy D jest częstym problemem. „Ciągłe monitorowanie zdrowia i suplementacja powinny być w stanie sobie z tym poradzić” - powiedziała Melow, zauważając, że te same techniki mogą pomóc w rozwoju funkcji poznawczych u przyszłych dzieci.

Potrzebne są dalsze badania, aby określić optymalny poziom witaminy D dla kobiet w ciąży i znaleźć więcej powiązań między stężeniem substancji biologicznie czynnych u matki a rozwojem płodu. Według naukowców ich praca może już być przydatna. Na przykład przy jej pomocy można opracować zalecenia dotyczące żywienia kobiet w ciąży.

 

Jest to szczególnie ważne w przypadku kobiet o ciemnej karnacji i tych z uporczywymi niedoborami witaminy D. Ponadto badania pokazują, że witaminy prenatalne mogą być korzystne dla rozwoju neuropoznawczego dziecka i podkreślają potrzebę ścisłego monitorowania stanu niektórych kobiet w ciąży. „Poziomy witaminy D nie są rutynowo badane, ale myślę, że pracownicy służby zdrowia powinni monitorować osoby z grupy wysokiego ryzyka” - powiedziała Melow.

.

 Żródłohttps://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/poziom-witaminy-d-jest-powiazany-z-iq-nienarodzonego-dziecka

środa, 18 listopada 2020

USG – BADANIE, KTÓRE SZKODZI MATCE I DZIECKU!

 


USG to współcześnie popularne, łatwo dostępne, bezbolesne badanie, które pozwala na wykrycie zmian chorobowych i patologicznych w narządach. Wykonywane w czasie ciąży jest dziś standardem. Lekarze ginekolodzy zalecają zrobienie USG przynajmniej trzy razy w ciągu całego okresu ciąży. Przyszłe matki bez oporów godzą się na jego wykonanie, nie zdając sobie sprawy
z tego, jak wielką krzywdę taką decyzją mogą wyrządzić swojemu nienarodzonemu dziecku.

USG, czyli ultrasonografia kontra DNA

USG to skrót od nazwy ultrasonografia – badania, które dziś jest najpopularniejszą metodą obrazowania wykonywaną w codziennej praktyce lekarskiej.

Rozważania i pierwsze próby doświadczalne wykorzystania USG w diagnostyce medycznej przeprowadzano w połowie XX wieku, natomiast aparaty ultrasonograficzne na dobre zagościły w szpitalach na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku.

USG wykorzystuje fale ultradźwiękowe, częstotliwości z zakresu ok. 2-50 MHz, aby uzyskać obraz narządów i tkanek organizmu ludzkiego.

Każdy człowiek to pewna częstotliwość fali, która jest wyjątkowa, indywidualna.

Rosyjscy uczeni dowiedli, że DNA nieustannie emituje barwno-dźwiękowe fale w zakresie od 0 do 100 Hz.

Tego „nagrania” słuchają nasze organy, które postrzegają siebie jako bezwzględną całość.

Ingerencja w tę nietypową dla nas mowę, jakiej dokonuje się, przeprowadzając badanie USG, prowadzi do straszliwych następstw.

Współcześnie wszystkie kobiety w ciąży będące pod opieką lekarską są prześwietlane ultradźwiękami. Lekarze zapewniają, że procedura ta jest absolutnie nieszkodliwa, dlatego też większość przyszłych matek, pragnących ujrzeć nienarodzone dziecko, bez oporów się na nią zgadza.

Bezbolesna procedura wykonywania USG niszczy nas od wewnątrz, zabijając nasze DNA. Naukowcy eksperymentalnie dokonali potwierdzenia tego odkrycia.

Okazało się, że podczas ultrasonografii u pacjentów następuje rozwidlenie spirali DNA, a czasami dochodzi nawet do jej rozerwania.

Niepokojące fakty

Już w 1979 roku pionier ultrasonografii prof. Ian Donald powiedział, że:

„Powinno się stale monitorować zagrożenia, mogące płynąć z USG. […] nigdy nie będzie używać się USG na dzieciach przed trzecim miesiącem ciąży.

[…] ultradźwiękowe urządzenia diagnostyczne, wykorzystują tak małe ilości energii, że wydają się bezpieczne, ale nie wolno zapominać o możliwości, że może istnieć próg bezpieczeństwa, prawdopodobnie różny dla różnych tkanek, a wraz z rozwojem bardziej wydajnych i zaawansowanych urządzeń może on zostać przekroczony”.

Jedenaście lat później, w 1990 roku badania 57 pacjentek zagrożonych przedwczesnym porodem wykazały, że większa część tych, które poddano badaniom USG, rzeczywiście urodziła przed czasem.

Z grupy kobiet, które zostały poddane jedynie badaniu fizykalnemu, przedwcześnie rodziło tylko 25%.

W tym samym roku w Helsinkach udowodniono, że na szkodliwe działanie USG narażone są nie tylko kobiety w ciąży, ale i ciężarne fizjoterapeutki, które używały aparatury przez ok. 20 godzin tygodniowo.

Zaobserwowano zwiększenie ryzyka samoistnego poronienia.

Następnie trzy zrandomizowane badania nad USG dopplerowskim (mocniejszą wersją ultradźwięków) wykazały, że w próbie badanych kobiet wystawionych na działanie ultradźwięków, odnotowano czterokrotny wzrost liczby śmierci okołoporodowych.

Ponadto badanie USG wywoływało przedwczesny poród oraz prowadziło do zahamowania wzrostu dziecka w łonie matki.

W innym badaniu u ciężarnych, które pięciokrotnie poddały się badaniu USG, zaobserwowano zahamowanie wzrostu dzieci w macicy, w przeciwieństwie do grupy kobiet, które zgłosiły się na badanie tylko raz, w osiemnastym tygodniu ciąży.

USG wykonywane u kobiet w ciąży może wpływać także na rozwój mózgu dziecka.

W 2006 roku grupa naukowców przeprowadziła eksperymenty na embrionach myszy i udowodniła, że ultradźwięki zakłócają migrację neuronów, w czasie której neurony przemieszczają się na ostateczną pozycję.

Przerażające odkrycie Chińczyków

W latach 1988 – 2011 w Chinach przeprowadzano badania, w których ciężarne poddawano kontrolowanej dawce ultradźwięków stosowanych w diagnostyce przed planowaną aborcją (w Chinach istnieją obszary, w których kobieta może urodzić i wychowywać tylko jedno dziecko.

Każde kolejne poddawane jest planowanej aborcji.

Kobiety zamyka się w specjalnych obozach aż do porodu, a następnie na ich oczach topi nowonarodzone dzieci).

Następnie ciała martwych dzieci, a zwłaszcza organy takie jak mózg, nerki, oczy itd. poddawano dokładnym badaniom m.in. mikroskopowym i biochemicznym.

Ustalono, że USG wykonywane w okresie prenatalnym odpowiada np. za wady genetyczne płodu, żółtaczkę, choroby i wady oczu, zapalenia błon płodowych, choroby nowotworowe oraz skórne.

Z tych badań na ludziach, profesor Ruo Feng z Instytutu Akustyki Uniwersytetu w Nanjing, opublikował w 2000 roku wytyczne, w których zaznacza, że:

„Komercyjne lub edukacyjne obrazowanie płodu metodą ultradźwiękową powinno zostać rygorystycznie wyeliminowane. Stosowanie ultradźwięków w celu identyfikacji płci płodu oraz zdjęć pamiątkowych powinno zostać rygorystycznie wyeliminowane. Aby ciąża rozwijała się jak najlepiej we wczesnych stadiach, należy unikać ultradźwięków.”

Nieznane i ukrywane dotąd w świecie Zachodu chińskie badania nad ultradźwiękami doczekały się obszernej, bezprecedensowej bibliografii napisanej przez Jima Westa, pt. „50 Human Studies Indicate Extreme Risk for Prenatal Ultrasound: A New Bibliography” („50 badań na ludziach wykazujących ekstremalnie duże ryzyko stosowania ultrasonografii w czasie ciąży: nowa bibliografia”).

Chińscy naukowcy są pewni szkodliwości ultrasonografii dla ludzkiego płodu.

Zauważyli, że już bardzo mała ekspozycja na ultradźwięki może spowodować obrażenia u ludzkiego płodu.

Opinię tę potwierdza prof. Ruo Feng, który apelował o konieczności zrezygnowania
z wykonywania rutynowego USG w okresie ciąży.

Zaznacza, że badanie ultrasonograficzne powinno być przeprowadzane tylko w razie konieczności.

Sesje powinny być bardzo krótkie, nie dłuższe niż 3-5 minut, ponieważ badania na ludziach potwierdziły ich szkodliwość i uszkodzenia organów nawet już po 1 minucie ekspozycji na ultradźwięki.

Większość lekarzy i ciężarnych kobiet jest przekonanych o konieczności przeprowadzania badań USG.

Tymczasem okazuje się, że ultrasonografia wykrywa jedynie nieliczne z ponad 5000 możliwych wad chromosomalnych.

Co więcej, może wyrządzić więcej szkody niż pożytku (od przedwczesnych porodów po wady genetyczne płodu).

Zachodni krytycy tej metody badań od dawna alarmują, że ultradźwięki przyczyniają się do wielu chorób wieku dziecięcego i epidemii neurologicznych np. zaburzeń ze spektrum autyzmu, a także chorób oczu.

Dodatkowo teoretycznie USG zwiększa u płodu wrażliwości na kolejne toksyczne ekspozycje (działanie szczepionek, medykamentów, antybiotyków i innych negatywnych czynników środowiskowych).

Czy zatem warto poddawać się narzuconym działaniom systemu i okaleczać przyszłe pokolenia?

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycz

.


wtorek, 17 listopada 2020

Minister Zdrowia Adam Niedzielski zasugerował, że rząd zaszczepi przeciw Covid-19 wszystkich Polaków

 


Szczepionka na Covid-19 została magicznie ogłoszona kilka dni po wyborach w USA. Koncern farmaceutyczny Pfizer poinformował, że stworzono szczepionkę rzekomo skutecznie zabezpieczającą przed SARS-CoV-2. Nasz rząd już zdążył zapowiedzieć, że zostanie ona zaaplikowana 31 milionom Polaków. Może to oznaczać, że planuje się obowiązkowe szczepienia, do czego władza nie chce się jeszcze przyznać, ale co jest przygotowywane pod względem prawnym i logistycznym.

Jakież to wielkie zaskoczenie, że w kilka dni po tym gdy amerykańskie media zdecydowały kto będzie przyszłym prezydentme Stanów Zjednoczonych, w kraju tym pojawiła się rzekomo skuteczna w 90 procentach szczepionka przeciw Covid-19. Sukces ogłosiły koncerny farmaceutyczne, amerykański Pfizer i niemiecki BioNTech, które wspólnie opracowały szczepionkę mRNA, nowego typu.

 

Szczepionka RNA to nowoczesny typ szczepionki dający nabytą odporność, wykorzystujący sekwencję kwasu rybonukleinowego kodującą białka patogenu. Szczepionka RNA przeważnie zawiera nośnik RNA, przy pomocy którego samo RNA jest wprowadzane do organizmu. Szczepionki tego typu w złożeniu powodują produkcję przeciwciał zdolnych do zwalczania konkretnych patogenów. Nigdy jedank do tej pory nie udało się stworzyć żadnej bezpiecznej szczepionki tego typu i przedstawiano to jedynie jako plany na przyszłość.

 

Tą nowatorską szczepionkę przetestowano podobno już na 43 tysiącach ochotników w sześciu krajach i nie zgłoszono żadnych obaw dotyczących bezpieczeństwa. Obie firmy stojące za tym preparatem planują wystąpić o awaryjną zgodę na użycie szczepionki jeszcze do końca listopada. Premier Morawiecki już zapowiadział zakup i szybką dystrybucję tej wciąż niesprawdzonej szczepionki RNA. A nie będzie to proste bo po pierwsze szczepionka będzie bardzo droga, a po drugie ma szokująco wyśrubowane warunki przechowywania. Wymagane jest stosowanie chłodziarek zdolnych do uzyskania minus 70 stopni Celsjusza. Można tylko podejrzewać ile osób zostanie zaszczepione preparatem przechowywanym nieprawidłowo.

Pojawia się zatem pytanie ile będzie negatywnych odczynów poszczepiennych na skutek zastosowania niesprawdzonej szczepionki? Skąd wiadomo, że jakieś powikłania nie mogą się pojawić w dłuższym okresie czasu? Trzeba zaznaczyć to bardzo dobitnie, że dotychczas żadna szczepionka nie przeszła od deski kreślarskiej do udowodnionej wysokiej skuteczności w tak krótkim czasie. 

 

 

Co ciekawe gdy Pfizer podał do wiadomości wyniki testów szczepionki na koronawirusa akcje firmy wzrosły. Jeszcze tego samego dnia prezes Pfizera, Albert Bourla, sprzedał 62 proc. swoich udziałów w tej spółce. Wygląda na to, że osoba zarządzająca tą firmą nie do końca wierzy w to, że szczepionka będzie takim wspaniałym zarobkiem dla tej korporacji.

 

Dane przedstawiane przez Pfizer i BioNTech pokazują, że potrzebne są dwie dawki szczepionki w odstępie trzech tygodni, a próby wykonywane w USA, w Niemczech, Brazylii, Argentynie, RPA i Turcji wykazały, że 90 procentową ochronę uzyskuje się 7 dni po drugiej dawce. Trzeba w tym momencie zaznaczyć, że szczepionka którą podano Szwedom w trakcie poprzedniej pandemii zainspirowanej przez WHO, a dotyczącej tzw. świńskiej grypy, była rzekomo skuteczna w 99 procentach, a rząd Szwecji do dziś płaci odszkodowania za poważne powikłania neurologiczne, w tym narkolepsję. To głównie dlatego przy okazji tej najnowszej pandemii WHO postąpiono tam odwrotnie niż zalecali pracownicy agendy ONZ.

 

Skutki uboczne jakie mogą towarzyszyć przyjęciu tej szczepionki przerażają. Poniżej znajduje się zrzut ekranu z wikipedii podsumowujący co może pójść nie tak po szczepieniu. Lepiej to zarchiwizować, bo pewnie ten wpis w najbliższych tygodniach zostanie srogo ocenzurowany. Otóż dla niektórych szczepionka RNA może być wyrokiem śmierci. Nie powinny jej przyjmować osoby z chorobami autoimmunologicznymi. Fragment RNA zawarty w szczepionce może zainicjować, nadmierną odpowiedź organizmu. Poza tym taki pozakomórkowy RNA ma właściwości prokoagulacyjne,m co może prowadzić do zwiększonej krzepliwości krwi, a to stwarza ryzyko powstania zakrzepów, któe mogą wywołać zawały i udary!



Ludzie są już jednak tak zmęczeni tresurą rządową , ze zgodzą się na wszystko, aby zakońćzyć ten trwający koszmar, a wszak politycy obiecywali wielokrotnie, że zakończy to szczepionka, którą właśnie obwieszczono. Naiwnością jest sądzenie, że ktoś będzie się pytał czy ludzkie stado życzy sobie wstrzykiwania tych preparatów. To w ogóle nie ma znaczenia. Jeśli nawet nie będzie policyjnych łapanek na ludzi opierających się aplikacji tych substancji, to zostanie to przeprowadzone tak, że bez szczepienia nie będzie możliwe funkcjonowanie w społeczeństwie.

 

Nieuchronne jest wdrożenie systemu paszportów szczepionkowych. Mają one współpracować z przygotowywanym przez globalistów z World Economic Forum, systemem CommonPass, który ma być obowiązkowy w lotnictwie. Oznacza to, że bez aktualnego szczepienia, które może być aplikowane co roku, nie będzie się dało nigdzie polecieć, ani nawet wejść do budynku w którym pracujemy. Będzie to oznaczało, że można będzie odmówić szczepienia tylko wtedy gdy zdecyduje się żyć poza cywilizacją, gdzieś w leśnej głuszy.

 

Żródło:https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/minister-zdrowia-adam-niedzielski-zasugerowal-ze-rzad-zaszczepi-przeciw-covid-19