W kilku krajach świata doszło do dziwnej korelacji między podaniem szczepionki i zgonem pacjenta. Korporacja Pfizer przyznała niedawno, że podczas testów dwóch uczestników badań nad szczepionką zmarło po zaszczepieniu. Sugerowano od początku, że przyczyną była obniżona odporność immunologiczna ich organizmów.
Nie wiadomo było jednak jak bardzo powszechne będa tego typu "powikłania". W ostatnich dniach mamy przynajmniej kilka takich przypadków. Nie wiadomo czy to na pewno szczepionka jest winna, ale istnieją takie przesłanki, bo cechą wspólną tych zgonów jest to, że podanie jej poprzedzało śmierć.
Izraelskie ministerstwo zdrowia poinformowało o 75-letnim mężczyźnie, który zmarł w niecałe dwie godziny po szczepieniu. Jak można się domyśleć jako przyczynę zgonu wpisano zawał serca. Denat został zaszczepiony 28 grudnia. Po szczepieniu czuł się dobrze i został wypuszczony do domu gdzie nagle zmarł. Izraelskie ministerstwo zdrowia podkreśla, że nie istnieją żadne dowody, że to szczepionka przyczyniła się do jego śmierci.
Podobny przypadek wystąpił w Szwajcarii. Jeden z pierwszych zaszczepionych tam staruszków, wykorzystywanych w kampanii marketingowej szczepionek, nagle zmarł kilka godzin po podaniu mu preparatu. Już wtedy pojawiły się pytania o możliwą korelację tego zdarzenia ze szczepieniem, ale tego typu oskarżenia są odrzucane, albo zbywane milczeniem.
Taka sama historia miała miejsce w Szwecji. Tam zmarł nagle 85-latek, któremu wstrzyknięto szczepionkę przeciw COVID-19. Media głównego nurtu gorliwie podkreślają, że mężczyzna ten cierpiał na liczne choroby, a zmarł dzień po przyjęciu szczepionki.