To małe urządzenie, jeśli można to tak nazwać, ma w sobie czujniki, diody, nadajniki oraz baterię słoneczną, dzięki której posiada własne źródło zasilania. Specjalnie zaprojektowany tatuaż jest wytrzymały na wpływ rozciągania i ściskania, natomiast jego grubość wynosi około 40-50 mikrometrów. Jak wspomniano wcześniej, taki tatuaż jest już używany przez pacjentów w niektórych szpitalach. Dzięki niemu lekarze nie muszą korzystać z nieporęcznych urządzeń.
Elektroniczny tatuaż ma zastosowanie stałego monitoringu pacjenta, jego pracy serca, mięśni czy aktywności mózgu, przy czym może zastąpić klasyczne elektrody. Co więcej, laryngolodzy chcą wykorzystać technologię między innymi do leczenia osób z zaburzeniami komunikacji oraz monitorowania wcześniaków. Natomiast fizjoterapeuci uważają, że można je wykorzystać do stymulacji pracy mięśni, wspomagając rehabilitację i odbudowę zdegenerowanych partii mięśni.
John Rogers z Uniwersytetu w Illionis wraz z zespołem zaprojektował niedawno tatuaż, który zapewnia informacje między innymi na temat temperatury ciała pacjenta, układu krążenia, stanu poznawczego i nowotworów złośliwych. Tak więc pewnego dnia, elektroniczny tatuaż może zastąpić w szpitalach niemal wszystkie drogie, nieporęczne i duże sprzęty. Jednak na zastosowaniu w medycynie się nie skończy.
Pod koniec maja tego roku firma Motorola przedstawiła podobną technologię, dzięki której użytkownik wszelkich urządzeń mobilnych będzie mógł automatycznie się zalogować. Człowiek w takim wypadku nie musi pamiętać swojego hasła. W takim razie skoro naukowcy potrafili stworzyć taką możliwość autentykacji to nikt zapewne się nie zdziwi gdy się okaże, że karty płatnicze również zostaną nimi zastąpione. Wtedy możemy po prostu dojść do wniosku, że omawiany elektroniczny tatuaż, a nie chip RFID, będzie tak zwanym "znamieniem bestii".
Technologia jak na razie jest w fazie rozwoju a czas pokaże jak bardzo ludzie będą od niej uzależnieni.