Premier Morawiecki wystosował list do premier Danii Mette Frederiksen. Zawarta została w nim propozycja zakupu niewykorzystanych przez ten kraj szczepionek na COVID-19, firmy Johnson&Johnson.
Dania wykluczyła ten specyfik z programu szczepień, ponieważ pojawiły się przypadki zakrzepów, łączone z tą szczepionką.
O treści listu poinformował portal polsatnews.pl.
Morawiecki napisał w nim:
Polacy pozytywnie podchodzą do szczepień, a coraz więcej moich rodaków korzysta z ochrony, którą dają szczepionki. W ostatnich dniach odnotowałem informację, że Dania zdecydowała się wycofać wprowadzenie szczepionki Johnson&Johnson do obrotu na rodzimym rynku. Gdyby Dania zdecydowała się na odsprzedaż części swoich zapasów, Polska jest gotowa odkupić te szczepionki. Dla Polski i Polaków byłoby to coś więcej niż wzajemne korzystna transakcja. Oznaczałoby to gest solidarności wzmacniającej nasze partnerstwo. […] Wierzę, że moja propozycja spotka się z Pani zainteresowaniem i już wkrótce nasze wspólne wysiłki pozwolą przezwyciężyć pandemię i jej skutki, a z tego trudnego czasu wyjdziemy wszyscy silniejsi i lepiej przygotowani na wyzwania przyszłości.
Dania zrezygnowała nie tylko z preparatu Johnson&Johnson, ale także ze szczepionki AstraZeneki.
Dlaczego polskie władze są takie zdesperowane? Dlaczego jedno państwo może podchodzić do kwestii szczepień ostrożnie, a inne, jak Polska, zbiera medyczny szrot z całej Europy, żeby robić za prymusa w UE?
Zaraz Morawiecki zacznie skupować niewykorzystane Sputniki z Rosji, szczepionki chińskie, leki z Wysp Salomona i Papui-Nowej Gwinei.
Podczas gdy Dania zablokowała medykament J&J, Polska użyła go w masowej akcji narodowego szczepienia w „majówkę”. Sznury ludzi ustawiły się w mobilnych punktach szprycowania, żeby móc sobie załatwić przepustkę do siedzenia na leżakach w egipskich kurortach i cykania fotek z basenu.
Wiele wskazuje na to, że propaganda zadziałała i wielu Polaków ma w sobie emocjonalne zapotrzebowanie na szczepionkę, analogiczne do konsumpcji „kiełbasy wyborczej”.