Piotr Witt jest autorem książki Pandemia. Wielka mistyfikacja. Dziennik czasu zarazy. Przez wiele lat był on publicystą Radia Wolna Europa, a dziś pełni tę funkcję w Radiu Wnet. W swojej pracy porusza bardzo interesujący wątek dotyczący tego, jak francuskie władze zakazały stosowania skutecznej w walce z COVID-19, hydroksychlorochiny.
Ponoć już w marcu ubiegłego roku wiedziano we Francji, w jaki sposób skutecznie leczyć COVID-19 hydroksychlorochiną. Z powodzeniem testował ją między innymi profesor Didier Raoult - dyrektor szpitala zakaźnego w Marsylii.
Co - zdaniem Piotra Witta - powodowało, że skuteczna w walce z pandemią koronawirusa hydroksychlorochina, nie została dopuszczona do powszechnego stosowania?
To, że jest ona tania i nie daje możliwości zarobić globalnym korporacjom medycznym. Lobby farmaceutyczne robiło więc, co mogło, aby zarówno ten lek, jak i stosujących go lekarzy, prześladować i szantażować. Ich wpływowi koledzy oraz politycy przyklasnęli tej nagonce, ponieważ są finansowo uzależnieni od globalnych korporacji medycznych.
Hydroksychlorochina stosowana razem z antybiotykiem azytromycyną, w ciągu 6 dni skutecznie likwiduje wirusa SARS-CoV-2 w organizmie. Po pięciu dniach z kolei sprawia, że ilość wirusa jest tak mała, że staje się on nieszkodliwy.
Cynicznie dopuszczono ją we Francji do stosowania tylko u pacjentów umierających. Dzięki temu lobby przeciwne tej metodzie leczenia mogło twierdzić, że jest ona nieskuteczna, bo pacjenci go stosujący umierają. Prawda jest jednak taka, że gdyby była używana we wczesnej fazie choroby (tak jak we Włoszech i USA) byłaby bardzo owocna, a to nie pozwoliłoby koncernom farmaceutycznym zarobić.
Piotr Witt wspomina o dwóch bardzo nierzetelnych badaniach, na które powoływała się między innymi WHO, odradzając podawania hydroksychlorochiny.
Artykuł ze słynnego czasopisma „Lancet”, informował, że lek powoduje arytmię i śmierć kliniczną w 8% przypadków. Naukowcy uznali, że dane w tym artykule są nierzetelne, a nawet zmyślone. Studium „Lanceta” miało wadliwą metodologię, brak danych o szpitalach i pacjentach, a także zawierało ewidentne błędy. Firma Surgisphere, która przygotowała raport na temat hydroksychlorochiny nie chciała ujawnić źródeł swoich rzekomych danych, ponieważ zgody na to nie wyraził kooperant firmy, który je dostarczył. Zachodzi więc poważne podejrzenie, że dane były na tyle „kiepskie”, że wstyd było się przyznawać do ich wykorzystania, albo po prostu ktoś sobie je zmyślił, dla osiągnięcia zamierzonego celu.
Firma Surgisphere wykazywała dochody w wysokości 45 000 dolarów, podczas gdy koszt rzekomych badań, powinien wynieść 2 miliony dolarów. Jak się okazało, nie udało się odnaleźć ani jednego szpitala, który brałby udział w tymże badaniu. Ostatecznie, po blisko 2 miesiącach krytyki, „Lancet” odciął się od artykułu krytykującego hydroksychlorochine, a władze Francji powróciły do badań nad lekiem.
Również europejskie badanie Discovery (przeprowadzone przez naukowców z Francji, Belgii, Holandii, Luksemburga, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Hiszpanii) manipulowało faktami, bowiem w nim także stosowano hydroksychlorochinę nie wtedy gdy jest skuteczna, czyli na początku choroby, ale w ostatnim stadium przypadków klinicznych, w wyniku czego orzeczono jej nieskuteczność.
Kosztowne leki produkowane przez korporacje amerykańskie czy francuskie, chronione ustawą patentową, mogłyby przynieść kolosalne zyski, gdyby tylko świat uwierzył w ich skuteczność oraz w trujące właściwości hydroksychlorochiny, która we Francji była w wolnej sprzedaży od pięćdziesięciu lat do 2020 roku, kiedy to minister zdrowia wciągnął ją na listę trucizn. Zatem przez pół wieku żaden z leczących się nią pacjentów nie miał niepożądanych efektów ubocznych.
Zdaje się, że za kilka lat więcej będzie książek na temat niekompetencji rządów w walce z pandemią, niż pomysłów na to, jak zapobiec powtórce z „rozrywki”.